Estonia w eurolandzie
Estonia weszła do strefy euro cichutko, ale sprawnie, gdy cała strefa wspólnej waluty znalazła się w największym kryzysie od początku swojego istnienia.
Minął miesiąc, odkąd Estończycy zlikwidowali swoją koronę - jedną z najmłodszych walut w Europie, bo powołaną w latach 90. XX wieku, niedługo po rozpadzie Związku Sowieckiego. Do własnej waluty nie zdążyli się jeszcze na dobre przyzwyczaić, a już dzisiaj zastanawiają się, czy zdążą przyzwyczaić się do euro.
Tak naprawdę obecność Estonii w eurolandzie ma wartość wyłącznie prestiżową - przynajmniej dla Unii Europejskiej. Kraj z 1,3 mln mieszkańców nie jest i pewnie nie będzie potęgą gospodarczą, która rzuci koło ratunkowe zagubionym w kryzysie Grekom, Włochom, Hiszpanom, Portugalczykom czy Irlandczykom. Nie będzie również kamieniem wiszącym u szyi Europejskiego Banku Centralnego, bowiem kraj tej wielkości, wciąż rozwijający się, nie może stanowić problemu dla pozostałych członków. W każdym razie problemu, z którym nie mogliby sobie poradzić.Determinizm Estończyków można nazwać ponurym. Albo radosnym - w zależności od spojrzenia. Często pojawiające się na ulicach Tallina (i w portalach społecznościowych) porównanie euro do radzieckiego rubla nie jest zupełnie pozbawione sensu. - Czy nie ma tu analogii? - pytają. - Różnica w rozwoju gospodarczym między Niemcami a Grecją albo Portugalią jest taka sama, jak między Sowiecką Republiką Rosyjską a sowieckimi Kazachstanem czy Azerbejdżanem. I w jednym, i w drugim przypadku walutą zarządzał centralny bank. I w jednym, i w drugim przypadku ci słabsi członkowie potrzebowali pomocy silniejszych.
Kiedy 1 stycznia, minutę po północy, pierwsze banknoty euro wysuwały się z estońskich bankomatów, studenci i bezrobotni z ulic greckich miast składali sobie życzenia i planowali kolejne protesty przeciwko ostrej polityce rządu, który zmuszony przez Europejski Bank Centralny oraz Komisję Europejską musi na gwałt zreformować finanse publiczne, znacznie tnąc wydatki socjalne. Jeżeli tego nie zrobią, nie będą mogli liczyć na pomoc Niemców, Francuzów i Brytyjczyków, czyli krajów grających w UE pierwsze skrzypce. Nie bez znaczenia jest również ogólny trend w planowaniu pomocy w ramach unii walutowej. W najczarniejszym scenariuszu, jeśli Niemcy zdecydują się zrezygnować z nieopłacalnej dla nich Unii Walutowej, euro przestanie mieć znaczenie. Bądź przestanie istnieć.
Estonia bardzo gładko weszła do unijnego klubu euro, stając się jego siedemnastym członkiem. To pierwszy kraj poradziecki, który przyjął europejską walutę. Premier Andrus Ansip jako pierwszy - przy włączonych kamerach - podjął sumę w euro ze specjalnie zainstalowanego w tym celu bankomatu przed teatrem opery w Tallinie, w którym odbył się koncert galowy z okazji Nowego Roku i przejścia Estonii na europejską walutę. - Jesteśmy dumni z tego, że staliśmy się członkami strefy - mówił przed kamerami nie bez pewnej satysfakcji premier Ansip. Z technicznego punktu widzenia przejście na euro odbyło się bez zakłóceń.
- Wszystko gładko poszło, bo zostało dobrze przygotowane - powiedział prezes Stowarzyszenia Banków Estonii Riho Unt. Zaznaczył, że w sobotę pracowały banki, więc nie było długich kolejek, nie było ich też przed bankomatami. - Wszystko wskazuje na to, że ludzie zachowali całkowity spokój i że do zapłaty wolą używać kart bankowych - powiedział prezes Unt.
- Nie było najmniejszego śladu paniki, wszystko odbyło się zgodnie z planem - relacjonował Tea Varrak, szef grupy ekspertów w estońskim ministerstwie finansów, zajmującej się przyjęciem euro.
Estonia widzi w przejściu na euro koniec zmagań z recesją, z powodu której kraj ten przeżył jeden z największych spadków PKB w całej UE - niemal o 14 proc. Tallin ma nadzieję, że euro zachęci inwestorów, gdyż zlikwiduje wszelkie obawy o dewaluację korony - dotąd narodowej waluty. Przejście na euro zwieńczy też proces integracji z Zachodem, z dala od wpływów Rosji, rozpoczęty od upadku ZSRR w 1991 r. Jeszcze przez dwa tygodnie stycznia korona i euro (według kursu 15,6466 korony) funkcjonowały razem.
Ale mimo triumfalnych min rządu Estonii, tylko połowa obywateli tego kraju deklarowała chęć wejścia do eurolandu akurat teraz. Według sondaży, 40 proc. społeczeństwa było raczej przeciwne rezygnacji z korony od 1 stycznia 2011 r. Dlaczego? Krytycy wejścia do strefy euro mówią, że Estonia dostała ostatni bilet na Titanica. Laureat ekonomicznego Nobla, Paul Krugman, napisał na swym blogu, że przejście Estonii na euro jest symbolicznym przekształceniem się tego kraju z sowieckiej prowincji w dobrego obywatela Unii Europejskiej, lecz że koszty tego będą dla gospodarki wysokie. I dodaje: - Gratulacje, ale i kondolencje, Estonio. Nie było to świetlane wejście euro, jakie ci obiecano.
Polska, Węgry i inne państwa unijne z Europy Wschodniej są sceptyczne w kwestii pójścia śladem Estonii. Wszystkie kraje zapowiadają wprawdzie wejście do strefy euro (do czego notabene zobowiązuje je traktat przyjmujący te państwa do Unii Europejskiej), lecz chcą zobaczyć, jak zostaną rozwiązane problemy zadłużenia Irlandii, Włoch, Grecji, Hiszpanii i Portugalii. Nie tylko dlatego, że w pomocy finansowej mają udział solidarnie wszystkie kraje z euro, ale także dlatego, że grupa PIIGS znalazła się w kłopotach, bo nie spełniała mechanizmu ERM II, który jest bezwzględnym warunkiem rozpoczęcia procedury przyjęcia do eurolandu. Polska, jak dotychczas, tylko raz znalazła się w przedsionku strefy.
Wraz z rozszerzeniami Unii Europejskiej 1 maja 2004 r. i 1 stycznia 2007 r., banki centralne nowych 12 członków EU zostały zobowiązane do przystąpienia do ERM II. Waluty poszczególnych państw członkowskich znajdą się w ERM II w różnym czasie, zgodnie z umowami bilateralnymi.
Estońska korona, litewski lit i słoweński tolar zostały objęte ERM II już 28 czerwca 2004 r. Cypryjski funt, łotewski łat i maltańska lira w rok później - 2 maja 2005 r. Z kolei słowacka korona - 28 listopada 2005 r. Czeska korona nadal nie ma wyznaczonego terminu przystąpienia do ERM II. Powinno to nastąpić w ciągu najbliższych kilku lat. Warunkiem przystąpienia krajów do strefy euro jest utrzymanie przez dwa kolejne lata swojej waluty w systemie ERM II. Konieczne jest ponadto spełnienie pozostałych czterech kryteriów konwergencji.
Poziom inflacji danego państwa w ciągu roku poprzedzającego badanie nie może przekraczać 1,5 pkt procentowego inflacji trzech państw Unii Europejskiej o najbardziej stabilnym poziomie cen. Inflację tę mierzy się wskaźnikiem HICP. Państwo członkowskie nie może być objęte procedurą nadmiernego deficytu (EDP), która związana jest z przekroczeniem wskaźników odnoszących się do sektora instytucji rządowych i samorządowych. Wskaźniki te wynoszą 3 proc. PKB w odniesieniu do deficytu oraz 60 proc. PKB w odniesieniu do zadłużenia. Państwa członkowskie zobowiązane są do uczestnictwa w europejskim mechanizmie kursowym przez minimum dwa lata. Ocena pomyślności pozostawania w mechanizmie wydawana jest przez EBC. W okresie przebywania w ERM II zakazana jest samowolna dewaluacja waluty krajowej względem euro, zaś maksymalne dopuszczalne pasmo wahań kursowych wynosi 15 proc. odchylenia względem wyznaczonego kursu centralnego. Ostatnim kryterium związanym z polityką monetarną jest kryterium stóp procentowych - w ciągu roku przed badaniem średnia nominalna, długoterminowa stopa procentowa nie może przekraczać stopy procentowej wspomnianych państw o więcej niż 2 pkt proc.
Kiedy Polska będzie mogła wejść do strefy euro? Premier Donald Tusk deklarował już, że przyjmiemy euro w 2011 r. Potem wyjaśniał, że nie przyjmiemy, bo jest to dla Polaków nieopłacalne. Przynajmniej w czasie kryzysu. Łącznie dat przystąpienia do strefy euro było w Polsce osiem.
Paweł Pietkun