Mocny sygnał dla strefy euro!
Aby powstrzymać kryzys długów, przywódcy UE zgodzili się na wzmocnienie zarządzania gospodarczego i dyscypliny budżetowej, w tym na nowe sankcje. Na razie nie będzie instytucjonalizacji eurolandu, a jego szczyty będą zwoływane tylko w razie konieczności.
Informując o wynikach czwartkowego szczytu UE, przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy podkreślił, że zarządzanie gospodarcze nie może prowadzić do podziałów Europy. "Musimy unikać podziałów w Europie na z jednej strony 27 krajów (wszystkie państwa członkowskie - PAP) i z drugiej strony 16 krajów strefy euro" - powiedział. Nawiązując do francuskiej propozycji instytucjonalizacji strefy euro poprzez organizację regularnych szczytów przywódców państw eurolandu, zapewnił, że będą one organizowane "tylko, kiedy to będzie konieczne".
w UE, od początku sprzeciwiała się instytucjonalizacji strefy euro. "Polska miała bardzo konkretny cel - uchronić przed dezintegracją UE na dwie strefy: strefę euro i państwa, które są poza. Mimo starań pewnych państw udało się sprawę definitywnie na tym etapie rozstrzygnąć po naszej myśli. Nie ma ani jednego zdania, ani komentarza politycznego w dokumencie, który przyjęliśmy, który by choćby sugerował potrzebę tworzenia nowych instytucji, czy wyodrębniania grupy euro" - cieszył się Tusk.Nie chcąc wymieniać Francji z nazwy, przyznał, że Polska obawiała się, że presja niektórych państw spowoduje instytucjonalizację strefy euro, "że strefa euro będzie się spotykała i de facto narzucała albo istotnie wpływała na rozwiązania dotyczące całej UE".
Wzmocnienie zarządzania gospodarczego i dyscypliny budżetowej ma być przesłaniem dla rynków finansowych, że UE jest w stanie zapobiec kryzysowi w kolejnym, po Grecji, kraju euro. "Kryzys jasno wykazał słabość naszego zarządzania gospodarczego, a zwłaszcza kontroli budżetowej i makroekonomicznej" - czytamy we wnioskach końcowych.
W ramach wzmacniania dyscypliny budżetowej przywódcy zgodzili się na wzmocnienie zarówno prewencyjnych, jak i korekcyjnych mechanizmów Paktu Stabilności i Wzrostu, poprzez ustanowienie nowych zachęt, a także sankcji dla krajów, które nie będą obniżać deficytów i długów publicznych.
prawne, umożliwiające przestrzeganie zasad budżetowych UE zawartych w Pakcie Stabilności i Wzrostu. Ogranicza on dopuszczalny deficyt budżetowy do 3 proc. PKB, a poziom długu publicznego do 60 proc. PKB. Nowością jest położenie większego nacisku na kontrolowanie poziomu zadłużenia i jego ewolucji. Procedura nadmiernego deficytu miałaby być uruchamiana także na wczesnym etapie dla krajów, których długi się nie zmniejszają. Wciąż nie ustalono natury nowych sankcji: czy mają być finansowe, czy polityczne. Jednym z pomysłów zaproponowanych przez Niemcy jest pozbawianie niesubordynowanego i żyjącego ponad swe możliwości kraju prawa głosu przez rok w Radzie UE. Ale to wymagałoby zmiany traktatu UE.Według wniosków ze szczytu, szczególnie pilnie będą obserwowane kraje należące do strefy euro oraz te, które mają traktowe zobowiązania, by do niej wejść - tak jak Polska.
Przywódcy, w tym premier Wielkiej Brytanii David Cameron, zgodzili się też na prezentowanie swoich wieloletnich planów budżetowych Komisji Europejskiej wiosną każdego roku, począwszy od 2011 r. By przekonać Londyn, podkreślono, że nie będzie to zagrażać kompetencjom narodowych parlamentów.
Tym samym przywódcy zgodzili się na dotychczasowe ustalenie kierowanej przez Van Rompuya grupy "task force", która do października ma opracować szczegóły.
Odnosząc się do informacji prasowych, że Hiszpania jako następna po Grecji wystąpi do partnerów w UE o pomoc finansową, premier Jose Luis Rodriguez Zapatero zdementował te doniesienia, uznając je za "niczym nie poparte plotki". Zapewnił, że nie ma z tym związku planowana na piątek wizyta w Madrycie szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Dominique'a Strauss-Kahna.