Niemiec nie będzie płacił na Greka?
Partia AFD ma spore szanse na wejście do Bundestagu, i zapowiada powrót Niemiec do własnej waluty - marki.
Poza głównymi konkurentami - socjaldemokratami z SPD i chadekami z CDU, którzy od lat mają największe poparcie i najwięcej miejsc w parlamencie - tradycyjnie języczkiem u wagi są liberałowie z FDP, Zieloni i Lewica. Jednak w tych wyborach uwagę przykuwają nowe ugrupowania - Piraci i Alternatywa dla Niemiec. Ta druga partia, czyli - w skrócie AFD - ma zdaniem niektórych spore szanse na wejście do Bundestagu.
- AFD przede wszystkim sprzeciwia się polityce europejskiej rządu - mówi Ryszarda Formuszewicz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. - Główny postulat tej partii to zaniechanie dotychczasowych programów pomocowych dla południa. Czyli tego, by Niemiec płacił na Greka - podkreśla Formuszewicz.
Jak dodaje ekspert do spraw marketingu politycznego, Peter Radunski - ta partia ma duże szanse, bo mówi głośno to, co tak naprawdę myśli wielu Niemców.
Jorg Lau z tygodnika "Die Zeit" podkreśla z kolei, że sondaże nie pokazują prawdziwego poparcia dla AFD. - Wielu ludzi wstydzi się przyznać, że wybiorą tę partię, bo stanowi ona pewne tabu, jest antyeuropejska, nieco prawicowa i może się wydarzyć, że dostaną 5, 6 albo 7 procent - mówi Jorg Lau. Socjologowie dodają zaś, że AFD to partia protestu, skupiająca osoby dobrze wykształcone i zawiedzione polityką koalicji CDU-FDP, choć czy zaufają one nowej partii pozostaje znakiem zapytania.
Z kolei druga z nowych partii - czyli Piraci - sprzeciwia się inwigilacji obywateli oraz opowiada się za większą wolnością w internecie, także jeśli chodzi o nieograniczone korzystanie z zasobów muzycznych i filmowych. Jednak jak zauważają analitycy - partia dostała się w ostatnich wyborach w Berlinie do lokalnego parlamentu i rozczarowała swoich wyborców, którzy wytykają jej obecnie całkowitą niekompetencję.
Według sondaży publikowanych w ostatnich miesiącach eurosceptycy mogli liczyć na trzy, maksymalnie cztery procent głosów. W najnowszym badaniu przeprowadzonym przez instytut INSA dla dziennika "Bild" dobili jednak do pięciu procent.
Przekroczenie progu wyborczego przez Alternatywę dla Niemiec byłoby sensacją, a jednocześnie poważnym zmartwieniem dla Angeli Merkel. Eurosceptycy zmniejszyliby szanse na chadecko-liberalną większości w parlamencie. Dotychczasowa koalicja raczej nie mogłaby dłużej rządzić.
Alternatywa dla Niemiec to nowe ugrupowanie na niemieckiej scenie politycznej.
Powstało na początku tego roku na fali kryzysu w strefie euro. Jego działacze domagają się m.in wyrzucenia krajów południa Europy z eurolandu.Partia nie wyklucza też powrotu Niemiec do własnej waluty - marki.