Kiedy Polska wejdzie do strefy euro?

Protesty we Francji to efekt euro?

Protesty we Francji to efekt problemów tamtejszej gospodarki, które francuscy ekonomiści wiążą głównie z euro - powiedział PAP prezes PIE Piotr Arak. Dodał, że w "gorsecie wspólnej waluty" wielu reform wewnętrznych, które utrzymają obecny poziom wydatkowania na cele socjalne nie da się zrealizować.

Jak podkreślił prezes Polskiego Instytutu Ekonomicznego, protesty, które trwają obecnie we Francji to efekt kilku kwestii związanych z polityką gospodarczą prowadzoną przez francuski rząd od kilku lat.

"Francuscy ekonomiści, wśród nich m.in. Daniel Fédou, którzy wystosowali niedawno list otwarty do prezydenta Francji Emmanuela Macrona, obarczają winą za niepokoje społeczne przede wszystkim walutę euro. Dodatkowo podkreślają konieczność utrzymywania deficytu poniżej 3 proc. PKB, jako jednego z kryteriów traktatu z Maastricht" - powiedział Arak.

Reklama

Według niego francuskim problemem jest to, że nie da się przeprowadzić kosztownych reform wewnętrznych w ciągu jednego roku bez możliwości kontroli nad własną walutą i doprowadzenia do jej dewaluacji.

Jak przypomniał, produktywność pracy we Francji w ostatnich latach rosła bardzo szybko, ale równie szybko podwyższały się koszty jednostkowe pracy. "Francuzi mają drugie największe wydatki na politykę społeczną w UE, wyprzedzają ich tylko Finowie" - zaznaczył Arak.

Dodał, że by sfinansować jedną z największych polityk społecznych w UE trzeba było znaleźć dodatkowe środki. "Prezydent Macron próbował pod przykrywką podatków ekologicznych wprowadzić dodatkowe obciążenia podatkowe. A przecież Francja jest jednym z najciężej opodatkowujących swoich pracowników i przedsiębiorców krajem wśród państw rozwiniętych; wyprzedziła pod tym względem w 2017 r. Danię, dlatego mu się to nie udaje" - wyjaśnił.

Arak zaznaczył, że protesty na francuskich ulicach kosztują gospodarkę wiele miliardów euro i chodzi tu nie tylko o koszty zniszczonych samochodów i ulic, ale przede wszystkim o koszty utraconych roboczo-godzin.

Według szefa PIE "w gorsecie wspólnej waluty euro", którą Francja musi utrzymywać, wielu reform wewnętrznych, gwarantujących obecny poziom wydatkowania na cele socjalne może nie udać się zrealizować. "Prezydent Francji zdecydował się na zwiększenie deficytu, czyli Francja będzie miała deficyt przekraczający 3,5 proc., znacznie wyższy niż kryteria z Maastricht. To - jego zdaniem - będzie powodowało zwarcie polityczne pomiędzy Francją a Niemcami, ponieważ taka sytuacja może wpływać na rentowność gospodarki niemieckiej. Może to oznaczać - jak dodał - że francuskie reformy wewnętrzne mogą się nie udać bez istotnej zmiany w polityce wewnętrznej; "np. przez czasowe przywrócenie, czy stworzenie dodatkowego obrotu pieniędzy, poza euro jak planują Włochy".

"To powoduje, że pod wielkim znakiem zapytania pozostaje decyzja, by gospodarki o różnych stadiach rozwoju, różnej strukturze wytwarzania dóbr i usług utrzymywały wspólną walutę, jaką jest euro" - zaznaczył.

Dodał, że obecne protesty odbiją się na tempie wzrostu francuskiej gospodarki w 2019 r. "Już widać, że rentowności ich obligacji rosną. Oznacza to, że zdolność Francji do spłacania własnych długów, według rynku, spada. A zatem francuski wzrost gospodarczy może być w przyszłym roku poniżej oczekiwań" - wskazał.

Przypomniał, że według prognoz planowany wzrost PKB Francji ma wynieść w przyszłym roku 1,6 proc., co może się nie zmaterializować. "A to oznacza, że Francja może w negatywnym rankingu zrównać się np. z Włochami, gdzie, jak się zakłada, wskaźnik ten wyniesie 1,1 proc. W takim scenariuszu Francja może stać się kolejną problematyczną gospodarką w strefie euro" - powiedział.

Podkreślił, że na szczęście polska gospodarka nie jest uzależniona od gospodarki francuskiej, choć Francja jest dla nas istotnym partnerem gospodarczym, do którego w 2017 roku trafiło 5,6 proc. polskiego eksportu.

"Obecne wydarzenia we Francji na pewno będą jednym z elementów pośrednio wpływających na obniżenie prognoz wzrostu na 2019 r. także dla Niemiec" - ocenił Arak.

autor: Magdalena Jarco

W poniedziałek Macron ogłosił decyzje mające uśmierzyć kryzys. Obiecał podniesienie zagwarantowanej płacy minimalnej (SMIC) o 100 euro miesięcznie od stycznia 2019 roku, cofnięcie wzrostu składki na ubezpieczenia społeczne dla emerytów otrzymujących poniżej 2000 euro miesięcznie oraz zwolnienie od nowego roku wynagrodzenia za godziny nadliczbowe ze składek i podatków.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Francja | budżet UE | Płaca minimalna | strefa euro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »