Kiedy Polska wejdzie do strefy euro?

Terapia szokowa tylko w głębokim kryzysie

Minister finansów powiedział w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", że nie jest zwolennikiem "terapii szokowej" i do jej zastosowania zmusiłby go jedynie "bardzo głęboki kryzys w Europie".

Według ministra, główny błąd popełniony przez krytyków rządu to wiara, że istnieje zamknięta lista reform, które kiedyś zostały napisane przez pewną grupę ludzi, i że jak raz reformy te będą dokończone, to nagle będziemy krajem wiecznej szczęśliwości. "Tak nie jest" - stwierdza Rostowski. "Okazało się, że OFE, które miały wzmocnić nasze finanse publiczne, osłabiły je. Należy ten błąd naprawić" - zauważa. Zapowiada też, że w 2013 r. relacja naszego długu do PKB zacznie spadać.

Reklama

Szef resortu finansów nie sądzi, aby w dużej mierze część wyborców PO zagłosowała na partię Donalda Tuska dlatego, iż wierzyła, że dokonane zostaną radykalne reformy. "Jeśli ten elektorat naprawdę oczekiwał reform szokowych, to będzie rozczarowany.

Uważam jednak, że jest dużo większy elektorat, który jest gotów przyjąć daleko idące reformy - pod warunkiem, że są dobrze przygotowane i rozłożone w czasie" - powiada rozmówca gazety. Pełny tekst wywiadu z ministrem Jackiem Rostowskim publikuje dziś "Rzeczpospolita".

Trudna data do określenia!

Minister finansów Jacek Rostowski uważa, że Polska może przystąpić do mechanizmu ERM2 w 2013 roku, jednak konkretną datę wejścia do sterfy euro nadal trudno jest określić. Zapytany jednak, czy w strefie euro Polska może znaleźć się za pięć lat, odpowiedział: Trudno jest dzisiaj określić kolejną datę wobec tak dużych turbulencji w strefie euro.

Rostowski przypomniał, że w 2011 roku zostanie wprowadzony w Polsce pierwszy z trzech konsolidujących budżetów, który zmniejszy deficyt sektora publicznego o ok. 23 mld zł, a budżety w latach kolejnych będą ograniczać deficyt na podobną skalę.

Dzięki tym działaniom i przyspieszającemu wzrostowi unikniemy 55-proc. progu, a w 2013 r. relacja długu do PKB zacznie spadać - powiedział.

_ _ _ _ _

Pracodawcy Rzeczypospolitej Polskiej apelują

do premiera Donalda Tuska, aby nie demontował powszechnego systemu emerytalnego. Zmniejszanie składki do OFE, które rekomenduje szefowi rządu Rada Gospodarcza, to działanie na szkodę przyszłych emerytów. Gdy rok temu po raz pierwszy pojawiły się pomysły dotyczące przeniesienia części składki z OFE do ZUS, Pracodawcy RP natychmiast ostro zaprotestowali. W swoim stanowisku do projektu przekonywali, że tylko podzielenie środków emerytalnych na dwie części - uzależnioną od kondycji budżetu i od rynku kapitałowego - może zmniejszyć obciążenie przyszłych pokoleń naszymi emeryturami.

Zdaniem Pracodawców RP zmniejszenie składki do OFE z 7,3 do 3 proc. tzw. podstawy wymiaru, które jak wynika z doniesień prasowych rekomenduje premierowi Jan Krzysztof Bielecki w imieniu Rady Gospodarczej tak naprawdę oznacza przekreślenie reformy i powrót do systemu repartycyjnego, opartego na finansowaniu emerytów przez pracujących z ich bieżących składek. - Nie można pochopnie przekreślać reformy, która ma służyć przyszłym pokoleniom.

Byłoby to działanie krótkowzroczne i służące jedynie przesuwaniu długu na potem, dlatego mamy nadzieję, że w rządzie zwycięży rozsądek - mówi Magdalena Janczewska, ekspert ds. społeczno-gospodarczych Pracodawców RP.

Tak naprawdę OFE nie powiększają długu państwa, lecz go demaskują. - Pieniądze, które trafiają do ZUS od przyszłych emerytów, są od razu wydawane.

Są więc tylko zapisem księgowym mówiącym, że państwo jest obywatelowi winne - to dług ukryty, który jest tykającą bombą, która wybuchnie za kilkadziesiąt lat. OFE natomiast ten dług wymiatają spod dywanu - mówi Janczewska.

Jej zdaniem - gdy weźmie się pod uwagę, jak będzie kurczył się wskaźnik pracujących do tych, którzy będą pobierać świadczenia - OFE jest jednym z podstawowych gwarantów bezpieczeństwa emerytalnego. - Każda próba podbierania tych środków, jest okradaniem przyszłych emerytów, bo będzie owocowała niższym świadczeniem - dodaje Janczewska. Rzeczywiście - z wyliczeń firmy doradczej Deloitte wynika, że samo zmniejszenie składki do OFE z 7,3 do 3 proc. oznacza, że dzisiejszy trzydziestolatek, gdy będzie kończył aktywność zawodową, dostanie świadczenie o 10 proc. niższe, a 20-latek - o 17 proc. niższe.

Sprawdź bieżące notowania GPW na stronach BIZNES INTERIA.PL

PAP/Rzeczpospolita
Dowiedz się więcej na temat: kryzys w Europie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »