Złoty w ERM2 bez ryzyka?
Polska, przystępując do systemu ERM2 nie może sobie pozwolić na ryzyko niepowodzenia procesu przyjmowania euro, dlatego spełnienie kryteriów z Maastricht oraz wprowadzenie zmian w konstytucji powinno nastąpić przed wejściem do mechanizmu kursowego - uważa Paweł Kowalewski, dyrektor Biura ds. Integracji ze Strefą Euro w Narodowym Banku Polskim.
"Mechanizm ERM2, zwłaszcza w takiej koncepcji, za jaką opowiadają się polskie władze walutowe, jest okresem testu. Jeżeli ktoś jest poddawany próbie, nie może sobie pozwolić na przeprowadzanie eksperymentów, które mogą wpłynąć na jej wyniki. Dlatego spełnienie kryteriów z Maastricht oraz kwestie takie, jak poprawki do konstytucji, powinny zostać rozwiązane przed wejściem do ERM2.
Jeżeli wychodzimy z założenia, że w ERM2 mamy być jak najkrócej i mamy tam wejść z niespełnionymi kryteriami, to pytanie brzmi, jak w ciągu dwóch lat można spełnić kryteria, nie spełniając ich w chwili wejścia i udowodnić, że spełnia się je w sposób trwały" - powiedział Kowalewski w wywiadzie dla PAP.
"Minimalizacja ryzyka jest wysoce wskazana. Albo stawiamy sobie cel i próbujemy ten cel spełnić, mając świadomość, że zdolność do realizacji tego celu nie leży całkowicie w naszej gestii. Albo najpierw spełniamy odpowiednie warunki, a potem wyznaczamy datę naszego przystąpienia do strefy. Wydaje mi się, że to drugie rozwiązanie jest logiczniejsze i mniej podatne na ryzyko niepowodzenia" - dodał.
Jak zaznacza Kowalewski, Komisja Europejska oraz EBC będą przywiązywać dużą rolę do zdolności wypełnienia kryteriów w długim lub przynajmniej średnim okresie. "Spełnienie kryteriów z Maastricht w żaden sposób nie gwarantuje bezkonfliktowego funkcjonowania w unii walutowej. Można spełnić kryteria, zwłaszcza w krótkim terminie i być niezdatnym do funkcjonowania w niej. Praktyka szybkiego prześlizgnięcia się przez kryteria nie zostanie zaakceptowana przez stronę europejską.
Dała ona temu już nieraz wyraz. O tym, jaki kraj jest zdatny do funkcjonowania w unii walutowej lepiej mówi teoria optymalnego obszaru walutowego, która bardzo dużą wagę kładzie na kwestie związane z rynkiem pracy i strukturą gospodarki" - ocenia Kowalewski.
"Organy odpowiedzialne za politykę ekonomiczną strefy euro mają świadomość tego, co się dzieje w Polsce i gdyby chciały, żeby zobowiązanie z traktatu akcesyjnego dotyczące przyjęcia euro zostało wypełnione jak najszybciej, to na pewno znalazłyby środki perswazji, aby postawić na swoim. A jednak tego nie czynią, co można chyba traktować jako przyzwolenie na to, że czas, jaki nas dzieli do wejścia do strefy powinien być właściwie wykorzystywany pod kątem przygotowań. Gorzej będzie, jeśli ten czas nie będzie właściwie wykorzystany. Wówczas może dojść do poważnego konfliktu z organami odpowiedzialnymi za politykę gospodarczą w Unii Europejskiej, ale to chyba nie leży w interesie nikogo" - dodał.
Zdaniem Kowalewskiego, debatowanie na temat terminu wejścia do ERM2 i przyjęcia euro bez uprzedniego skonsultowania tego z EBC i KE jest niewłaściwe.
"Przedstawianie różnych koncepcji, podawanie dat, bez pewności, że cieszą się one poparciem strony europejskiej, jest bardzo ryzykowne i nie służy niczemu dobremu. Zdaję sobie sprawę, że rząd niekoniecznie musi dzielić się wszystkimi informacjami z rynkiem, bo to by nie było do końca poważne, ale jeżeli traktuje bank centralny jako poważnego partnera, to taka wymiana informacji powinna być jak najbardziej na miejscu" - powiedział.
"Nie wprowadzi się kraju do strefy euro na bazie robienia projekcji, tylko na bazie konkretnych działań. Zamiast mówić o projekcjach i terminach wprowadzenia euro, skoncentrujmy się na reformach. One są niezbędne. Ich się nie wprowadzi za pomocą składania deklaracji, tylko konkretnych i często bardzo niepopularnych posunięć, które leżą w gestii rządu. Nie mówimy tutaj o jakichś działaniach kosmetycznych, tylko prawdziwym zaadresowaniu kłopotów, które doskwierają naszej gospodarce" - dodał.
NAJBARDZIEJ OPTYMALNY KURS WYMIANY NIE GWARANTUJE SUKCESU
Zdaniem Kowalewskiego, dyskusja na temat kursu, po którym złoty zostanie zamieniony na euro, nie powinna sprowadzać się do jego poziomu, tylko do polityki, która będzie gwarantowała konkurencyjność polskiej gospodarki pod nieobecność narzędzia, jakim jest kurs walutowy.
"Debatując na temat tego, jaki poziom kursu wymiany złotego na euro jest optymalny trzeba pamiętać, że wpierw ten poziom trzeba będzie odnaleźć, a następnie go przeforsować. Ale nawet, jeśli to będzie optymalny kurs, najlepszy z możliwych, to tak długo, jak nie będzie reform strukturalnych, to ten kurs po upływie jakiegoś czasu może przestać być kursem optymalnym, na co wskazują doświadczenia wielu krajów. Kurs realny niezależnie od tego, czy będziemy w unii walutowej, czy nie, będzie i tak podlegać fluktuacji" - powiedział.
"Bez przeprowadzenia istotnych reform strukturalnych zejście z deficytem sektora finansów publicznych poniżej poziomu 3 proc. wydaje się mało realne.
A w świetle wydarzeń, jakie miały miejsce w ostatnim czasie można śmiało powiedzieć, że deficyt na poziomie nawet poniżej 3 proc. będzie najprawdopodobniej niewystarczający. I im wcześniej się z tym pogodzimy, tym lepiej" - dodał.
"Ponadto należy się zastanowić nad takimi kwestiami, jak wysokość klina podatkowego - zejściem z obecnego wysokiego poziomu. Rząd musi mieć świadomość, że pukając do drzwi strefy euro pukamy de facto do chyba najbardziej konkurencyjnego pod tym względem obszaru na świecie. Ostatnie eksperymenty w zakresie reformy emerytalnej też mogą budzić ogromne zdziwienie, zwłaszcza z punktu widzenia struktury demograficznej naszego kraju. Dla kraju, w którym 40 proc. ludzi zdolnych do pracy nie pracuje - przynajmniej w sferze oficjalnej - nie ma miejsca w strefie euro" - ocenia Kowalewski.
PERSPEKTYWA SPEŁNIENIA KRYTERIÓW NIE JEST OPTYMISTYCZNA
W opinii Kowalewskiego, obecna ocena dotycząca wypełnienia przez Polskę kryteriów konwergencji z Maastricht nie jest optymistyczna."Spełniamy kryterium długu publicznego, natomiast wiemy, że jest tu duży znak zapytania, jak długo będziemy w stanie je spełniać. Spełniamy kryterium długoterminowych stóp procentowych, jednak tu w dużym stopniu sytuacja zależy nie od tego, co się dzieje w naszym kraju, tylko od tego, co się dzieje w strefie euro" - powiedział.
"Do niedawna spełnialiśmy to kryterium w sposób bezpieczny, natomiast z racji tego, że we Francji inflacja spadła w sposób znaczący, trójka krajów o najniższej inflacji, na podstawie której liczy się średnią, uległa zmianie. Zniknął kraj, gdzie stopy procentowe były relatywnie wysokie, a na to miejsce wskoczyła właśnie Francja. To powoduje, że jesteśmy już na granicy dopuszczalnego progu, jeśli chodzi o to kryterium. I jeżeli do grupy krajów o najniższej inflacji dołączy jeszcze jakiś kraj, gdzie stopy procentowe są niższe, np. Holandia, nie mówiąc już o Niemczech, to wówczas stracimy zdolność spełniania i tego kryterium.
Oczywiście może się zdarzyć, że do tej grupy dołączy kraj o wysokim oprocentowaniu. Nie mniej nie zmienia to faktu, że obecnie sytuacja na pewno nie jest dobra" - dodał."Jeśli chodzi o długoterminowe stopy procentowe, one są pochodną naszej fatalnej sytuacji fiskalnej. Tak długo, jak się nie poprawi sytuacja fiskalna naszego kraju, wątpię, żeby udało nam się zejść ze stopami poniżej chociażby tego psychologicznego poziomu, jakim jest 6 proc." - ocenia Kowalewski.
STRUKTURA ORGANIZACYJNA DS. EURO MUSI SPRAWDZIĆ SIĘ W PRAKTYCE
W ubiegłym tygodniu Rada Ministrów wydała rozporządzenie w sprawie powołania Narodowego Komitetu Koordynacyjnego do spraw euro, Rady Koordynacyjnej oraz Międzyinstytucjonalnych Zespołów Roboczych do spraw przygotowań do wprowadzenia euro przez Rzeczpospolitą Polską.
"Wszystko, co prowadzi nas w kierunku współpracy między jedną i drugą stroną Świętokrzyskiej, należy ocenić za rzecz wysoce pozytywną, natomiast pytanie, jak ta współpraca będzie wyglądała w praktyce. Liczymy, że pozycja NBP będzie szanowana i że zdanie NBP będzie uwzględniane" - powiedział. "Jeżeli chodzi o inne kraje, które są w strefie euro, to ministerstwo finansów grało zwykle główne skrzypce, nie mniej rola banku centralnego zawsze była istotna. Nie wyobrażam sobie jakichkolwiek prac bez uzgodnienia należytej pozycji banku centralnego" - dodał.
"Struktura organizacyjna, to jest jedna rzecz. Druga, to jak ta struktura będzie wprowadzana w życie. Wydaje mi się, że na to pytanie jest zdecydowanie za wcześnie. Zobaczymy w praktyce, czy zdanie i opinia NBP będą szanowane. Liczę, że tak. Leży to w interesie nas wszystkich" - ocenia.
Czytaj również:
Decyzje dotyczące wspólnej waluty w rękach Komitetu ds. Euro