Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 54: Złoto czy celuloza? O trudnej sztuce inwestowania

- Nie wiem czy to przypadek, czy może nie. W tym samym czasie, gdy nasilają się głosy, by wyeliminować gotówkę, pojawiły się różne wypowiedzi krytykujące inwestowanie w nieruchomości, w złoto (…) Perspektywicznie patrząc na rynek, inwestowanie w różnego rodzaju akcje, indeksy jakąś stopę zwrotu przynosi. Tylko że jest to jednak dosyć ryzykowne – mówi Robert Gwiazdowski w najnowszym odcinku podcastu video „Gwiazdowski mówi Interii”. - Pamiętajcie tylko, że nie wszystko złoto, co się świeci – dodaje.

W najnowszym odcinku podcastu video, Gwiazdowski wskazuje m.in. na akcje Apple, których cena wzrosła z dolara na początku tego wieku do 172 dolarów.

- Akcje koncernu energetycznego BP, które wydawały się bardzo dobrym papierem w roku 2000, potaniały z 120 dol. do niecałych 40 dol. W przypadku Exxon Mobile było zdaje się na odwrót. One wzrosły z 40 do 120 dol. Akcje Shella utrzymują się mniej więcej na tym samym poziomie. Więc trzeba mieć szczęście, żeby wybrać dobre akcje, dobrej perspektywicznej spółki. Tylko to jest dosyć ryzykowne w odróżnieniu od np. złota. Złoto jest złoto - pamiętajcie tylko, że nie wszystko złoto, co się świeci - mówi Gwiazdowski. Przywołuje także przykład Amber Gold. - W zasadzie nie wiadomo, czy głupiej zrobili inwestorzy kupujący Amber Gold, czy ci, którzy kupowali Get Back. Jedni i drudzy zrobili głupio. A jak ktoś kupował złoto? Przyjrzyjmy się - dodaje felietonista Interii Biznes.

Reklama

Na początku wieku - zauważa - uncja złota kosztowała 1200 zł. A dziś kosztuje 8,5 tys. zł. - W zasadzie takie porównywanie to nie zawsze ma sens, bo musimy do czegoś to odnieść: do wartości nabywczej, do inflacji, do ceny innych dóbr. Oczywiście ceny też - w tym powszechnym nośniku wartości - jakim w dalszym ciągu jest na świecie dolar, albo euro, albo w Polsce złoty - tłumaczy.

- Jak mieliśmy jakieś 100 tys. zł w roku 2000, to mogliście za to kupić 23-24 tys. dolarów. Bo wtedy, 23 lata temu, dolar był po 4,20 zł. Przez 23 lata inflacja w Polsce dobija do 100 proc. A dolar dalej kosztuje około 4,20 zł. Więc dziś jakbyście sprzedali te 23-24 tys. dol., dalej mielibyście 100 tys. zł przy inflacji prawie 100 proc. - kontynuuje felietonista Interii Biznes.

Nie tylko złoto. Co z nieruchomościami?

- Spójrzmy na inne dobra. Otóż, za te 23-24 tys. dolarów to 20 lat temu mogliście kupić porządny amerykański samochód. Taki Jeep Wrangler Rubicon sprzed 23 lat dalej jeździ i możecie go kupić. Ceny takich w lepszym stanie to około 20 tys. euro. Czyli w zasadzie nie stracił na wartości. A jakbyście chcieli kupić nowego Jeepa to musicie zapłacić już odpowiednio więcej. Mało tego, ten który dziś kupicie, gwarantuję - za 23 lata nie będzie jeździć. A złoto? Jakbyście kupili za 100 tys. zł 23 lata temu złoto po 1200 zł za uncję, a dziś byście je sprzedali za 8,5 tys. za uncję, to moglibyście sobie dwa Jeepy kupić. Czyli generalnie rzecz biorąc jak rozważamy o inwestowaniu, to bardzo ostrożnie musimy podchodzić do różnego rodzaju wycen, różnych dóbr - tłumaczy.

- Poza złotem jest kilka innych. Możemy np. inwestować w wymienione nieruchomości. Pan Bóg nie robi więcej ziemi - to jest bardzo popularne powiedzenie, ludzie muszą gdzieś mieszkać, pracować, więc nieruchomości to jest dobra stała inwestycja. Ale okazuje się, że niektórzy coraz bardziej starają się inwestowanie w nieruchomości zohydzić ludziom. Zastanawiam się dlaczego? Oczywiście rynek nieruchomości jest bardzo podatny na dwa rodzaje regulacji - po pierwsze podatkowe, ale po drugie dotyczące ograniczeń inwestowania. W Polsce słyszymy coraz częściej, że ceny są za wysokie w związku z tym państwo musi coś z tym zrobić. W Singapurze państwo ostatnio to zrobiło, bardzo ograniczyło możliwość inwestowania w nieruchomości przy pomocy systemu podatkowego - mówi Gwiazdowski.

Jak podkreśla: - Są pewne inwestycje, które niekoniecznie muszą być inwestycjami. - Wyobraźmy sobie, że mamy mieszkanie w jakimś mieście, i macie jakiś apartament albo domek na Mazurach, w górach i nad morzem. W najgorszym wypadku będziecie mogli tam pojechać na wakacje i nie będziecie płacić za coraz droższe hotele. Czy tak, czy inaczej coś co można w jakiś sposób wykorzystać - na dłuższą metę się przydaje - dodaje.

Są też tzw. inwestycje alternatywne

- Jak spojrzymy na ceny na rynku nieruchomości to też zobaczymy, że jak kupiliśmy jakieś mieszkanie w roku 2000 to do dziś nie straciliśmy, tylko trochę zarobiliśmy. A jak nie kupiliśmy mieszkania (...) tylko kupiliśmy działkę, to jesteśmy jeszcze bardziej do przodu, chyba że trafiło się nam coś szczególnego, tak jak komuś trafiło się i w roku 2000 kupił aukcje Apple. Ktoś mógł kupić działeczkę, która ma swoistą wartość. W nieruchomościach najważniejsze są trzy rzeczy: po pierwsze lokalizacja, po drugie lokalizacja i po trzecie lokalizacja. Ale są jeszcze takie rynki, które wydają się zupełnie dziwacznie. Np. wine and whisky. Jak spojrzymy na ten rynek to się okaże, że jest podobnie jak np. ze złotem albo jak z nieruchomościami. Ceny rosną - wskazuje Gwiazdowski.

W podcaście video felietonista Interii Biznes podkreśla, że są dwa rodzaje inwestowania: można zainwestować w wino markowe, sprawdzone, kupić butelkowane albo beczkowe, ale takie ocenione. Albo można kupić wino młode, leżakujące. - I tu jest ryzyko bo nie wiadomo, co po tym leżakowaniu wyjdzie. Tylko że przebitki są większe zgodnie z tradycyjnym powiedzeniem - jest ryzyko, jest zabawa - dodaje.

Jak spojrzymy na różne indeksy na giełdach, które zajmują się handlem winem czy whisky, to - zauważa Gwiazdowski - jakbyśmy zaczęli kupować 23 lata temu bylibyśmy znacznie bardziej do przodu niż jakbyśmy kupili dolary. - Na rynku walutowym się gra, tu się nie inwestuje. Inwestować można gdzie indziej. Jest jeszcze sztuka. W 2012 r. napisałem taką książkę Emerytalna katastrofa i jak się bronić przed jej skutkami. Pisałem wtedy, że najlepsza inwestycja to inwestycja w siebie. To był moment, kiedy rząd zmieniał przepisy dotyczące OFE. Rząd Tuska przystąpił do likwidacji OFE i żebyśmy się dobrze zrozumieli: to dobrze że likwidował OFE. Natomiast źle je zlikwidował - to są dwie różne rzeczy - zauważa.

- Jako że wynikało z tych różnych przemian na rynku emerytalnym, że będzie kiepsko, i jest kiepsko, to pokazywałem co z tym ewentualnie można zrobić. Najważniejsza inwestycja to inwestycja w kapitał ludzki, w siebie. Znasz angielski, naucz się francuskiego, chińskiego. Masz jakąś firmę - rozwijaj tę firmę (...) Jak masz nadwyżki to wtedy się zastanów czy czasami nie kupić ziemi zwłaszcza dobrze położonej, z dobrym widokiem, albo złota, albo biżuterii - mówi Gwiazdowski.

Zasoby złota są ograniczone

- 18 proc. z tych zasobów złota mają banki centralne. Jakieś 16 proc. mają indywidualni inwestorzy, a jakieś 12 wykorzystywane jest przez przemysł. W winie jest trochę inaczej - wino mają inwestorzy, którzy je przetrzymują i konsumenci, którzy je piją. W najgorszym wypadku - jak nie będziemy mogli sprzedać - to wypijemy - zauważa.

- Jak się przyjrzymy cenom głównie whisky to się okaże że stopy zwrotu na tym rynku to od początku wieku to czasami przekraczały 380 proc. W whisky jest łatwiej, trudniej je schrzanić. W wino jest trudniej - łatwiej jest je schrzanić. Tak czy siak to ja wcale nie jestem pewien czy to nie nieruchomości, złoto, wino powinny być tymi podstawowymi inwestycjami. A one się nazywają inwestycjami alternatywnymi - zauważa felietonista Interii Biznes.

Wskazuje także, że "o alternatywnych inwestycjach mówią ci, którzy uważają te podstawowe inwestycje to są właśnie akcje, obligacje, bony skarbowe, z którymi statystycznie jest trochę lepiej niż np. ze złotem czy winem, ale tak jak już wspomniałem indywidualnie może być znacznie gorzej".

- Ile spółek pobankrutowało, co mają powiedzieć inwestorzy, którzy mieli akcje Lehman Broters, albo np. ci którzy w Polsce kupili GetBack, było przecież sporo takich - zastanawia się Gwiazdowski. - Łatwiej jest manipulować na niektórych rynkach a na niektórych gorzej. Nie da się manipulować na rynku złota pod warunkiem że jest to złoto prawdziwe a nie papier, na którym jest napisane "jestem złoto". Czyli np. jakaś akcja spółki handlującej złotem, albo obligacja, która ma być wykupiona przez taką spółkę. I oczywiście musicie państwo pamiętać że rok do roku to nie drożeje 14 proc. jak obiecywał Amber Gold. Tak to może dziać się na akcjach, na niektórych spółkach, na niektórych rynkach, bo łatwo tymi kursami zamanipulować - dodaje.

Złoto czy celuloza?

- Wracając od tego od czego zacząłem. Od fiducjarnego pieniądza: wydrukowanego i wykreowanego w systemie bankowym, przy pomocy którego dokonuje się tych wszystkich inwestycji. Popatrzcie: czy to złoto, sztuka, czy to wino, nieruchomości, zawsze bierzemy pod uwagę ich wyceny przy pomocy tego uniwersalnego środka płatniczego jakim jest pieniądz - dolar, euro, złoty. Notabene to jest bardzo dobra nazwa naszego pieniądza, taka prawdziwa. I to jest zasób którego przybywa najwięcej, więc jak patrzymy na to, co możemy kupić za taką samą kwotę nominalną, to patrzmy nie tylko na statystyczny poziom inflacji, tylko patrzmy na ceny różnych alternatywnych dóbr, w które możemy zainwestować - mówi Gwiazdowski.

- I pamiętajmy o pewnej zasadniczej różnicy. Jak ktoś mówi że inwestuje to albo gra, jak w kasynie, bo lubi ryzyko, bo może mieć środki finansowe z innej działalności, ale lubi zagrać; albo inwestuje po to żeby uzyskiwać bieżący dochód, na bieżące wydatki. Gra nie wkładając tam jakiś pieniędzy z tych które już ma, tylko obracając tymi samymi żeby mieć na bieżące wydatki. I wreszcie jest trzeci model - ktoś inwestuje, czyli oszczędza. Nie po to żeby mieć na bieżące wydatki, nie po to, że kręci go ryzyko i zamiast do kasyna idzie pograć na giełdzie, tylko dlatego, że myśli o przyszłości, że coś może pójść nie tak. Albo nawet jeśli wszystko będzie szło dobrze, to w pewnym momencie może już nie chcieć troszczyć się o bieżące swoje dochody, na bieżące wydatki. I wtedy te wszystkie inwestycje, które dziś nazywamy alternatywnymi mają jedną wadę - trudniej je spieniężyć. Ale oczywiście inna jest trudność w spieniężaniu wina czy sztuki, czy nieruchomości a inna w przypadku złota. Tak się zdarzyło dziwnie że złoto nigdy nie spadło do wartości zero w odróżnieniu od akcji czy obligacji wielu firm - podsumowuje.

Więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii"

Zobacz też wcześniejsze odcinki

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »