Droga do zielonego ładu

Co przyniesie Zielony Ład? Wyzwania dla europejskiego przemysłu

Europejski Zielony Ład staje się faktem. Pociąga konieczność transformacji europejskich gospodarek. To ogromne wyzwanie, szczególnie dla Polski, która w dużej mierze opiera się na węglu. Duże wydatki czekają przemysł, zwłaszcza ten energochłonny. Firmy oczekują, że UE zadba o ich interesy, by nie straciły konkurencyjności względem firm produkcyjnych spoza Unii.

W 2016 roku w życie weszło porozumienie paryskie, którego celem jest utrzymanie wzrostu średniej temperatury poniżej 2°C, najlepiej na poziomie 1,5°C. Unia Europejska, mając na uwadze tamte deklaracje, zapowiedziała, że chce osiągnąć neutralność klimatyczną w 2050 roku, choć niektóre kraje europejskie planują zrealizować to założenie wcześniej. Ostatnio świat zaskoczyły Chiny, deklarując, że będą neutralne do 2060 roku.

Ambitne projekcje oznaczają prawdziwą rewolucję na polskim rynku. Krajowy sektor energetyczny w 75 proc. oparty jest na węglu. Sytuacja poprawiła się na przestrzeni lat, ale teraz zmiany muszą być szybsze niż dotychczas. Jak podaje McKinsey w raporcie "Neutralna emisyjnie Polska 2050", aby ograniczyć do zera emisje dwutlenku węgla netto do 2050 r., w ciągu najbliższej dekady Polska musiałaby czterokrotnie przyspieszyć dekarbonizację w porównaniu do tempa działań z poprzednich 30 lat.

Reklama

Według raportu, emisja gazów cieplarnianych w 2017 roku zmniejszyła się względem 1990 roku o 15 proc. (z 447 megaton ekwiwalentu dwutlenku węgla do 380). Było to możliwe, bo gospodarka z przemysłowej w większej mierze zaczęła przekształcać się w opartą na usługach. Poza tym poprawiono efektywność energetyczną przemysłu i obniżono nieco zużycie węgla. Zaczęła się też pojawiać w systemie energia odnawialna.

Emisje w Polsce powstają głównie w pięciu sektorach i obszarach gospodarki - w przemyśle, transporcie, budynkach, rolnictwie i energetyce. Dojście do neutralności klimatycznej wymaga zdecydowanych działań we wszystkich tych obszarach.

Według danych przytaczanych przez McKinsey, w 2017 roku sektor przemysłowy odpowiadał za 22 proc. wszystkich emisji (91 MtCO2e) w Polsce. Pochodziły one głównie z procesu produkcji paliw (36 proc.), cementu (22 proc.), chemikaliów (13 proc.) i stali (9 proc.). Pozostałe 20 proc. emitowały inne gałęzie, w tym produkcja żywności.

Szykują się ogromne wydatki

- Z naszych analiz wynika, że redukcja emisji w przemyśle może sięgnąć 97 proc. - napisano w raporcie. Byłoby to możliwe dzięki poprawie efektywności energetycznej, elektryfikacji procesu wytwarzania ciepła, a także technologii wychwytywania, wykorzystywania i składowania dwutlenku węgla. Istotne będzie też wykorzystanie paliw alternatywnych, jak wodór czy biomasa, a także intensyfikacja wydatków na badania i rozwój.

McKinsey szacuje, że nawet bez inwestycji związanych z dekarbonizacją wydatki Polski na niezbędną wymianę infrastruktury i budowę nowych jej elementów w pięciu wskazanych wcześniej obszarach (energetyka, budynki, transport, przemysł i rolnictwo) wyniosą 1200-1300 mld euro.

- Pełna dekarbonizacja będzie wymagać większych nakładów inwestycyjnych, np. w nowe rozwiązania dotyczące mobilności, modernizację infrastruktury energetycznej czy budynków. Z naszych analiz wynika, że w latach 2020-2050 te dodatkowe nakłady inwestycyjne wynikające z całkowitej dekarbonizacji wyniosłyby w sumie 380 mld euro, czyli średnio 13 mld euro rocznie - napisano w raporcie.

Zmiany będzie wymuszać na firmach otoczenie. Ceny pozwoleń na emisję będą rosnąć. Dziś kosztują ok. 20 euro za tonę, jednak eksperci szacują, że za kilka lat możliwy jest dwukrotny wzrost. Nie wykluczają, że w 2040 czy 2050 roku trzeba będzie za nie płacić około 50 euro.

Szansa, czy wyzwanie?

Pojawiają się obawy, czy przy tak wyśrubowanych normach uda się utrzymać konkurencyjność europejskiego przemysłu. Firmy w innych częściach świata nie będą zobligowane do kosztownych inwestycji, które mają chronić środowisko. Tym samym ich produkt będzie tańszy. Może on wyprzeć z rynku produkcję europejską. Przemysł zaznacza, że konieczne są odpowiednie regulacje, które zapobiegną wykluczeniu unijnych firm.

Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego, podkreśla, że plan Komisji Europejskiej jest ambitny i niesie ze sobą szanse dla rozwoju. Równocześnie jednak może stanowić szereg zagrożeń i dodatkowych obciążeń.

- Europejski Zielony Ład w obecnej formie powoduje zwiększenie liczby regulacji prawnych i nowych obostrzeń, nakłada na firmy dodatkowe koszty związane z dostosowaniem się oraz zwiększa ryzyko utraty konkurencyjności polskiej chemii na rynkach pozaeuropejskich. Potrzebne są stabilne regulacje, aby właściwie opracować plany rozwojowe poszczególnych firm z branży chemicznej - mówi.

Zdzisław Krasnodębski, europoseł, wiceprzewodniczący Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii w Parlamencie Europejskim, wskazuje, powołując się na ekspertyzy, że koszty w samym przemyśle chemicznym wzrosną między 20 a 80 proc. - Dużo zależeć będzie od tego, jak przygotujemy się do nowych wymogów - ocenia.

Bez miedzi transformacji nie będzie

W podobnym tonie wypowiada się Radosław Żydok, dyrektor departamentu analiz w KGHM. Górnictwo i przetwórstwo metali to sektory energochłonne. Miedziowy koncern jest drugim po PKP odbiorcą energii elektrycznej w kraju. Również tę firmę czekają gigantyczne inwestycje.

- Najpoważniejsze jest pytanie, czy tak ambitny plan klimatyczny można wykonać tylko wewnątrz Europy, ograniczając się do Unii Europejskiej. Jestem przekonany, że nie. Unia musi w polityce handlowej egzekwować od swoich partnerów, by grali na tych samych zasadach - podkreśla.

Dodaje, że około 80 proc. produkowanej przez spółkę miedzi trafia na eksport. - Cały czas podejmujemy handlową grę. Ona się różnie się układała, zdarzały się na rynkach turbulencje. (...) Mamy też w Europie duży import miedzi. Czy UE będzie przymykać oko na to, że redukujemy emisję wewnątrz Unii, a jednocześnie importujemy produkty z wysokoemisyjnej produkcji? - zastanawia się Żydok.

Dodaje, że złoża miedzi na Dolnym Śląsku mogą służyć Europie jeszcze wiele lat. Koncern ma możliwość zwiększania wydobycia, inwestuje i zarabia. - Przemysł generuje coś więcej niż emisję i zanieczyszczenia - zaznacza. Dlatego warto go zatrzymać w Europie. Tym bardziej, że rola miedzi będzie rosnąć. Bez niej nie będzie możliwa transformacja energetyczna. Metal, jako doskonały przewodnik prądu, jest niezbędny w farmach słonecznych, wiatrowych, czy w samochodach elektrycznych.

Jak ochronić europejski przemysł?

Unia Europejska analizuje opcje ochrony unijnego rynku. Planuje wprowadzenie tzw. węglowego podatku granicznego. - Ma on nam pomóc chronić rodzimych producentów przed konkurencją spoza UE niestosującą tych wszystkich norm ochrony środowiska. To oznaczałoby jednocześnie nowe źródło dochodów w budżecie unijnym - mówił niedawno w wywiadzie dla Interii Jerzy Buzek, europoseł.

Dodał, że dziś spełnianie norm ochrony środowiska, w tym ograniczania emisji, jest przedmiotem ogólnoświatowego porozumienia - porozumienia paryskiego.

- Oczekujemy, że nie tylko my, w Unii Europejskiej, będziemy spełniać te wyśrubowane standardy, ale także inni sygnatariusze. Dlatego taki podatek chcemy wprowadzić w zgodzie z regułami Światowej Organizacji Handlu. Choć oczywiście te sprawy nie są jeszcze przesądzone, mówimy o planach - informował.

m.t.

Tekst powstał w ramach raportu "Droga do zielonego ładu", którego partnerem jest KGHM Polska Miedź

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: górnictwo polskie | hutnictwo | KGHM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »