Sam zreformuj swoją emeryturę
Kończą się prace nad zmianami w systemie emerytalnym. Mimo zapewnień, że ich celem jest zwiększenie bezpieczeństwa emerytur i zniwelowanie skutków niekorzystnych tendencji demograficznych, żaden emeryt na tym nie skorzysta. Jak przyznają autorzy projektu, będą one co najwyżej neutralne z punktu widzenia wysokości przyszłych świadczeń. O ich podwyższenie musimy troszczyć się sami. Podpowiadamy, jak można się do tego zabrać.
Podstawowym powodem forsowania przez rząd zmian, polegających przede wszystkim na przekazaniu do ZUS przez fundusze emerytalne wartej około 140 mld zł części zgromadzonych w nich przez Polaków składek, ulokowanych w obligacjach skarbowych, jest chęć zmniejszenia zadłużenia państwa i złagodzenia kłopotów budżetu.
Drugim najważniejszym kierunkiem zmian jest skierowanie jak największego strumienia przyszłych składek do ZUS, zamiast przekazywania ich do funduszy emerytalnych. Poza tym, zmienia się niewiele, a w każdym razie niewiele jest takich zmian, w wyniku których sytuacja przyszłych emerytów, czyli nas wszystkich, miałaby się poprawić. Drobnym krokiem w tym kierunku jest jedynie ograniczenie opłat pobieranych przez OFE od przekazywanych im składek i za zarządzanie tymi pieniędzmi.
Cudów nie ma. Od samego mieszania herbata nie staje się bardziej słodka, a emerytura wyższa. W wyniku tak szeroko dyskutowanych i kontrowersyjnych zmian nie poprawi się efektywność systemu emerytalnego, a bez zwiększenia wysokości składek nie wzrosną emerytalne świadczenia. A to właśnie od wartości zgromadzonych na naszych kontach w ZUS i OFE zależeć będzie emerytura.
Wskutek zakazu inwestowania przez fundusze emerytalne w obligacje skarbowe, będące jednym z najbardziej bezpiecznych instrumentów finansowych, ryzyko uszczuplenia gromadzonych w nich środków zdecydowanie rośnie. Zwiększa się ono dodatkowo wskutek ustalenia obowiązku utrzymywania przez OFE 75-proc. udziału akcji w ich portfelach. Na szczęście z czasem ten limit ulegnie obniżeniu, a docelowo zostanie zniesiony. Jednak do tego momentu nasze oszczędności będą narażone na większe ryzyko strat.
Choć przedstawiciele rządu przekonują, że obecne zmiany wpisują się w prowadzone od lat dążenia do zreformowania i usprawnienia systemu emerytalnego, to trudno wymienić konkretne przykłady takich pozytywnych zmian.
Jedyną reformą, wprowadzoną od 1999 r., czyli utworzenia drugiego filara emerytalnego w postaci otwartych funduszy emerytalnych, było podniesienie w 2012 r. wieku emerytalnego do 67 lat oraz stopniowe zrównanie go dla mężczyzn i kobiet. To rozwiązanie miało na celu również głównie ratowanie finansów państwa przed niekorzystnym wpływem zmian demograficznych, a nie poprawę sytuacji emerytów.
Pozytywny wpływ tej decyzji na wysokość świadczeń jest trudny do oszacowania i jedynie pośredni, a okupiony jest z jednej strony dłuższym okresem pracy zawodowej, z drugiej zaś krótszym czasem cieszenia się emeryturą. Rząd nie zajął się dotąd kwestią zasadniczą dla wydolności systemu emerytalnego, czyli licznymi i kosztującymi dziesiątki miliardów złotych rocznie przywilejami emerytalnymi niektórych grup zawodowych oraz reformą ubezpieczeń emerytalnych rolników. Nic też nie wskazuje na to, by w najbliższych latach cokolwiek w systemie emerytalnym miało zmienić się na lepsze.
Skoro nie ma na to perspektyw, a widmo zwiększających się na niekorzyść dysproporcji między wysokością świadczeń a wynagrodzeniem za pracę jest coraz bardziej realne, nie pozostaje nic innego, jak samemu wziąć się do reformowania swojej emerytury. Trzeba na ten cel gromadzić pieniądze i zyskownie je inwestować. Innego wyjścia nie ma.
Od samego mieszania, bez dosypywania cukru, czyli pieniędzy, nasza emerytura nie stanie się bardziej słodka. W pierwszej kwestii mamy dwie niewykluczające się możliwości.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Pierwsza to oszczędzanie części uzyskiwanych dochodów poprzez ograniczanie bieżących wydatków, druga zaś to dążenie do zwiększenia przychodów i odkładanie nadwyżki. Choć obie metody, mimo swej oczywistości, wydają się trudne i wymagające wysiłku i wyrzeczeń, warto je podjąć, w myśl zasady "jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz".
Łatwo powiedzieć, trudno zrobić, ale metod dopasowanych do indywidualnych potrzeb i możliwości jest tak wiele, że nie sposób ich wyliczyć. Warto zrobić swoją prywatną listę, uruchamiając pomysłowość i konsekwentnie próbować. Mając już nawet skromne oszczędności, można przejść do bardziej przyjemnego etapu, czyli ich inwestowania, by przynosiły zyski.
Dla pobudzenia inwencji można zaproponować prostą metodę, łączącą oszczędzanie z inwestowaniem, oraz pokazującą, że trud i wyrzeczenia można sobie łatwo wynagrodzić, uzyskując dzięki temu większą motywację do ograniczania bieżących wydatków.
Roman Przasnyski
Niniejszy dokument jest materiałem informacyjnym. Nie powinien być rozumiany jako materiał o charakterze doradczym oraz jako podstawa do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji i mogą ulec zmianie bez zapowiedzi. Open Finance nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego opracowania.