Solidarni Zwyciężymy: Drugi obieg zabawek w czasach pandemii
- Żyliśmy szybko. Pandemia zatrzymała nas w domach. Zweryfikowała plany, pokazała, co jest ważne. Przypomniała nam, że ludzie są gotowi do pomocy. Była również czasem eksplozji różnych pomysłów i inicjatyw społecznych - mówi Joanna Chojnacka-Redo, organizatorka akcji "Queen Toys. Nowe życie zabawek", wyróżnionej w konkursie PFR i Fundacji PFR "Solidarni Zwyciężymy".
Polacy udowadniali wielokrotnie, że w czasach kryzysu potrafili się zjednoczyć, a dobro drugiej osoby było tak samo ważne, jak ich samych. Polski Fundusz Rozwoju i Fundacja PFR postanowili - w ramach konkursu "Solidarni Zwyciężymy" - wyróżnić inicjatywy społeczne i obywatelskie postawy Polaków w czasach pandemii nakierowane na pomoc potrzebującym.
Przypomnijmy, że w ramach Tarczy finansowej PFR ponad 345 tys. firm uzyskało wsparcie finansowe. Trafiło do nich ponad 60 mld zł na przeciwdziałanie skutkom pandemii i kryzysu gospodarczego. To pozwoliło na utrzymanie ponad 3 mln miejsc pracy, także w sektorach, które w największym stopniu zostały dotknięte skutkami pandemii.
Branża eventowa, w której pani Joanna przed pandemią pracowała, została zamrożona już w pierwszych dniach marca. - Zaczęłam się zastanawiać, co dalej? Ile to potrwa? Czy będzie do czego wracać? Podczas jednego z rodzinnych spotkań zrodziła się inicjatywa "Queen Toys. Nowe życie zabawek" - przybliża początki akcji Chojnacka-Redo.
Z jednej strony - jak sama podkreśla - celem inicjatywy jest stworzenie dostępu do zabawek w niższej cenie szerokiemu odbiorcy, wprowadzając te zniszczone, uszkodzone lub zalegające w kącie w drugi obieg. - Przede wszystkim chodziło o to, żeby zrobić coś dla innych - dodaje. Z drugiej strony, w co wierzy rozmówczyni Interii, dzięki temu uda się ograniczyć zużycie plastiku.
Pomysł jest prosty. Zabawki, które są już nieużywane można oddać lub odsprzedać za symboliczną kwotę. Następnie są one naprawiane i czyszczone, by na koniec trafić ponownie na rynek.
- Zdajemy sobie sprawę z tego, że istnieją różne platformy, poprzez które ludzie obecnie sprzedają swoje zabawki. Nasza oferta miałaby polegać na tym, że skupimy wokół siebie grupę osób, które będą mogły: odebrać zabawki, wycenić je, naprawić, sfotografować, wypromować, przygotować wysyłkę, sprzedać bez ryzyka, że np. ktoś się rozmyśli lub pieniądze nie dotrą - wyjaśni Chojnacka-Redo.
Na razie zajmuje się wszystkim głównie pani Joanna. Chociaż jak sama przyznaje może liczyć na pomoc męża, siostry, a nawet mamy, która "jest pierwszym recenzentem i dobrym duchem całej akcji". Znajomi pomagają w sprawach technicznych, gdy trzeba naprawić elektronikę w zabawkach lub coś przylutować.
Sama inicjatywa na dobre wystartowała z początkiem lipca i dopiero nabiera dynamiki. - Zaczęliśmy od tego, żeby pozbierać zabawki od znajomych. Nie wiemy, jak to dalej będzie wyglądało. Mamy pomysł, żeby to się dalej rozwijało. Chcemy zainteresować instytucje, żłobki, przedszkola, które można by wyposażyć w te zabawki. Trudno na razie jest przebić się do świadomości osób, z którymi mamy do czynienia, ale zainteresowanie rośnie z każdym dniem. Coraz częściej pojawiają się pytania, czy nie chcielibyśmy odkupić zabawek. Ludziom brakuje czasu i motywacji, żeby przygotować odpowiednią sesję zdjęciową, wycenić produkt, kontaktować się z potencjalnymi klientami, zastanawiać nad tym, jak spakować paczkę, aby sprawnie i bezpiecznie dotarła do klienta. Naszą rolą jest wprowadzenie zabawek w drugi obieg - mówi Chojnacka-Redo.
Pomysłodawczyni chciałaby, żeby akcja urosła na tyle, by ludzie zaczęli zwracać uwagę, że zabawki są nie tylko drogie, a często ich termin używalności jest bardzo krótki, ale również generują mnóstwo śmieci i plastiku. - Niewielkie uszkodzenie często kończy się tym, że zabawka trafia do kosza. Dzieci szybko z nich wyrastają. Nudzą się nimi. W świecie rosnącej konsumpcji wszystko wydaje się jednorazowe. Uszko w misiu się odklei, oderwie - i nie nadaje się on już do użytku... Wyrzuca się go, pomimo tego, że wciąż mógłby pełnić swoją rolę - dodaje Chojnacka-Redo.
Sama inicjatywa - tłumaczy jej pomysłodawczyni - ma spełnić trzy zasadnicze cele. Po pierwsze, kwestie oszczędnościowe. - Docelowo zależałoby nam na stworzeniu platformy sprzedażowej ukierunkowanej na zabawki i artykuły dla dzieci, która spowoduje, że każdy będzie mógł w szybki sposób sprzedać swoje zalegające zabawki, ale też kupić inne, nowe po tzw. liftingu - mówi Chojnacka-Redo.
Po drugie - edukacja dziecka. - Wychodzę z propozycją, żeby przy wsparciu rodzica dziecko samo wybrało zabawki, którymi się nie bawi, przyszło do nas i je nam sprzedało. W zamian za tych 5-8 zabawek będzie mogło sobie kupić np. jedną nową. Nauczy się dzięki temu, czym jest pieniądz, cena, co to jest handel. Zrozumie, że nowe rzeczy są droższe od używanych i nie zawsze możemy sobie na nie pozwolić. Zachęcam do tego, by rodzice zaczęli rozmawiać z dziećmi w ten sposób. Przy okazji umożliwiamy osobom mniej zamożnym nabycie odświeżonych produktów - wyjaśnia Chojnacka-Redo.
I po trzecie - ekologia. - Chciałabym, żeby ta inicjatywa została. Nie jest tak, że się nudzimy, bo nie mamy pracy, więc bawimy się w "sprzedaż używanych zabawek". Chcę wypromować i rozwijać tę ideę, nawet po zakończeniu pandemii i po powrocie do starych obowiązków zawodowych. Po to, żeby to dalej funkcjonowało, żeby ludzie nie wyrzucali zabawek do kosza, bo powinny być one odpowiednio utylizowane - dodaje Chojnacka-Redo.
Podkreśla, że w wariancie na przyszłość, ludzie mogliby odsprzedawać do Queen Toys zabawki: te, które nadają się do odświeżenia - przechodziłyby cały proces odnowy; te zniszczone - byłyby w odpowiedni sposób utylizowane. - Poza profesjonalną utylizacją, która wiąże się np. z odpowiednim magazynowaniem, mamy pomysł taki, aby w przyszłości stworzyć coś w rodzaju "stałej umowy współpracy", "karty lojalnościowej". Wyglądałoby to w ten sposób, że jeśli ktoś kupi od nas zabawkę, to po jakimś czasie będzie mógł nam tę zabawkę odsprzedać z powrotem, np. po kilku miesiącach, a my kolejny raz wprowadzimy ją w obieg. Tak więc kontynuujemy kolejne życie zabawki, do momentu całkowitego zużycia lub zniszczenia - dodaje.
Interia
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze