Solidarni Zwyciężymy: Komputery dla wykluczonych cyfrowo, czyli "Uwolnij złomka"
- Szacujemy, że w Polsce weszliśmy w pandemię, zamknięcie szkół i lekcje online z deficytem między 200 a 500 tys. komputerów w gospodarstwach domowych. W około 20 proc. problem ten dotyczył nauczycieli, którzy w domu często nie mieli odpowiedniego sprzętu do nauczania zdalnego - mówi Tomasz Staśkiewicz z inicjatywy "Uwolnij złomka", wyróżnionej w konkursie PFR i Fundacji PFR "Solidarni Zwyciężymy".
Czym jest "złomek"? To niewykorzystywany już laptop lub komputer, często niedziałający, niekiedy z mocno wysłużonymi podzespołami. Właśnie taki sprzęt grupa wolontariuszy z "Uwolnij złomka" zaczęła zbierać, naprawiać i przekazywać tam, gdzie był on najbardziej potrzebny. Do wykluczonych cyfrowo.
Decyzja o zamknięciu szkół została przez rząd podjęta już w marcu. Praktycznie z dnia na dzień uczniowie, nauczyciele i rodzice znaleźli się w zupełnie nowej dla siebie sytuacji: przeszli na nauczanie zdalne. Szybko okazało się, że w sporej grupie gospodarstw domowych brakowało komputerów. Niekiedy nie było ich wcale, innym znów razem jeden laptop musiał wystarczyć wieloosobowej rodzinie.
- W niektórych rodzinach - po przejściu na nauczanie zdalne - dzieci odrabiały prace domowe na smartfonie. Nie było ani jednego komputera. W takich warunkach zdawali też egzamin ósmoklasisty. Często z pomocą przychodzili znajomi, którzy przynosili wydrukowane zadania do pracy "online". Wypełnione na papierze były następnie odsyłane do nauczycieli w formie zdjęcia zrobionego telefonem. Innym znów razem dzieci siedziały po nocach, bo dostęp do jedynego laptopa miały dopiero po pracy rodziców. Mnóstwo jest takich historii - mówi Staśkiewicz, który z grupą znajomych postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Tak zrodziła się inicjatywa "Uwolnić złomka". Pomysłodawcą akcji był - przypomina rozmówca Interii - Jan Gorski, a nazwę wymyśliła Katarzyna Zaleska-Ejgierd. Do tej pory udało się pozyskać, naprawić, usprawnić i przekazać do potrzebujących ponad 500 komputerów.
W akcję zaangażowanych jest na stałe około 15-20 osób. Każdy komputer trzeba sprawdzić, wyczyścić, często naprawić. Są elementy, które da się odzyskać i wykorzystać ponownie. Część trzeba jednak dokupić, jak pasta chłodząca, taśmy do matrycy. Przede wszystkim jednak problemem są twarde dyski.
Wysyłany komputer jest przygotowany do pracy; ma on zainstalowane darmowe programy biurowe, komunikatory i programy do wideokonferencji.
- To była spontaniczna inicjatywa. Kiedy ruszyliśmy - mieliśmy do czynienia z absolutnym szaleństwem. Nikt nie był gotowy na lockdown, kolejne obostrzenia, zamknięte szkoły. Na początek stworzyliśmy przestrzeń dla kontaktu darczyńcy z potrzebującym, by sprawnie można było ten sprzęt przekazać. Dysproporcja popytu i podaży była ogromna. Jak pojawiało się ogłoszenie natychmiast znajdował się chętny, a za nim kolejni - przybliża początki akcji Staśkiewicz.
Skala potrzeb była na tyle duża, że autorzy akcji zdecydowali się pójść krok dalej: stworzyć cały system przekazywania komputerów do najbardziej potrzebujących. Powstała strona internetowa i specjalny formularz. - Dostajemy komputery od firm, gdy przyjeżdża jednorazowo np. 20-30 sztuk. To stosunkowo prosta praca, bo są one wystandaryzowane i w nie najgorszym stanie. Dla przykładu Coca-Cola przekazała nam kilkadziesiąt komputerów. Ale sprzęt oddają też osoby prywatne. Chcą przekazać komputer, ale nie wiedzą komu i nie chcą podejmować tej decyzji samodzielnie. Tu jednak komputery są różnej jakości: bardzo stare, ale też całkiem nowe. Była sytuacja, gdy Joanna Jabłczyńska przekazała nam praktycznie nowy laptop - przypomina Staśkiewicz.
Niezbędne było określenie jasnych zasad działania. - Mamy osoby odpowiedzialne za przyjęcie komputerów, zespół osób, które naprawiają w wolnych chwilach sprzęt. Mamy pasjonata, który stworzył system oparty na linuksie, który daje się uruchomić na praktyczne najstarszym sprzęcie, gdy niemożliwa jest instalacja nowych systemów operacyjnych. Czasami siedzimy w naszej "złomiarni" i pracujemy cały weekend. Niemalże jak w fabryce - wyjaśnia Staśkiewicz. Jest grupa osób odpowiedzialna za dystrybucję, by komputery trafiły rzeczywiście tam, gdzie są potrzebne. Tu z pomocą przychodzą zaprzyjaźnione fundacje: Opiekuńcze skrzydła Joanny Radziwiłł, Fundacja chrześcijańska NEBO, Fundacja Ocalenie. - I jeszcze kilka innych. Szczególnie na początku wyszliśmy z założenia, że te fundacje, które są najbliżej ludzi, wiedzą najlepiej, kto ma rzeczywiste potrzeby. Później wprowadziliśmy formularze na stronie dla osób zgłaszających się, które potrzebują komputera. Tu w oparciu o wywiad środowiskowy przez telefon te osoby są kwalifikowane w zależności od ich sytuacji - tłumaczy Staśkiewicz.
Udało się zbudować system, sposób podziału obowiązków, które - podkreśla rozmówca Interii - dosyć dobrze się sprawdzają, a sam model działania - w pewnym stopniu można skalować na inne akcje charytatywne, gdzie potrzebna jest zbiórka rzeczy.
Staśkiewicz zauważa, że ich praca nie jest jeszcze skończona, a potrzeby wciąż są ogromne. - Jest mnóstwo białych plam. Mnóstwo pracy. Edukacja zdalna będzie jeszcze działać tak czy inaczej. A przecież w samej tylko Warszawie "zniknęło" po ogłoszeniu lockdownu i zamknięciu szkół - około 600 uczniów. Nie było kontaktu ani z nimi, ani z ich rodzicami. Będziemy działać dalej. W tej chwili zbieramy siły. Mamy kilkanaście komputerów, które czekają na dostarczenie. Już są kolejni chętni, którzy chcą przekazać komputery i setki rodzin, które na nie czekają- dodaje Staśkiewicz.
Interia
- - - -
Polacy udowodniali wielokrotnie, że w czasach kryzysu potrafią się zjednoczyć, a dobro drugiej osoby jest tak samo ważne, jak ich samych. Najciekawsze historie wyróżnione w konkursie "Solidarni Zwyciężymy" - opisujemy w Interii.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze