Dla niektórych zmiany w podatkach będą niekorzystne
Zapowiedziane przez rząd zmiany w Polskim Ładzie mogą okazać się trudne do wprowadzenia, bo wbrew pozorom nie są korzystne dla wszystkich podatników. Chodzi między innymi o rozszerzenie ulgi dla klasy średniej na nowe grupy. To by oznaczało, że część osób przekroczy limit uprawniający do skorzystania z niej.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Po pierwszej fali chaosu związanego z zaniżonymi wynagrodzeniami w wyniku wejścia w życie Polskiego Ładu, premier Mateusz Morawiecki zapowiedział kilka dużych zmian, które maja się znaleźć w przygotowywanej nowelizacji prawa. Między innymi ma to być rozszerzenie ulgi dla klasy średniej na dochody z emerytur, rent, umów zlecenie i opodatkowanych świadczeń z ZUS (jak zasiłki macierzyńskie czy chorobowe).
Dziś ulga dla klasy średniej przysługuje jeżeli dochód roczny mieści się w przedziale od 68.412 zł do 133.692 zł, ale do limitu- zarówno dolnego jak i górnego - wlicza się przychody z umowy o pracę oraz działalności gospodarczej rozliczanej według skali podatkowej (jedna z kilku form opodatkowania), ale już nie wlicza się dodatkowych przychodów z umowy zlecenia czy zasiłków z ZUS.
Dlatego rozszerzenie ulgi może być problematyczne, bo dla niektórych może oznaczać zmianę na niekorzyść, a takiej nie wolno wprowadzać w trakcie trwania roku podatkowego.
- Nie da się tak po prostu rozszerzyć ulgi dla klasy średniej na inne dochody (zasiłki, zlecenia, emerytury), bo zmiany wprowadzane w ciągu roku nie mogą być niekorzystne dla nikogo. A byłyby dla osób osiągających np. przychody z pracy i zlecenia - zwraca uwagę Małgorzata Samborska, doradca podatkowy i partner w Grant Thornton.
Jak dodaje, na pierwszy rzut oka zapowiedziane zmiany są korzystne, bo przecież chodzi o to, żeby więcej osób mogło skorzystać z ulgi rozszerzając ten katalog o kolejne grupy. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy aby na pewno nikt nie zostanie pokrzywdzony?
- Są grupy podatników, którym taki układ, czyli uwzględnianie do ulgi tylko przychodów z pracy (i dochodów z działalności na skali) pasuje. Jeśli ktoś zarobi w ciągu roku 100 tys. na umowie o pracę i dodatkowo 50 tys. na zleceniu - skorzysta z ulgi na podstawie obowiązujących przepisów, przychody ze zlecenia należy bowiem całkowicie pominąć, nie spowodują one przekroczenia limitu (133.692 zł) mimo, że łączne przychody to 150 tys. zł. Ulga liczona będzie od kwoty 100 tys. zł. Jeśli ulga zostanie rozszerzona o przychody ze zlecenia i trzeba będzie sumować jedne i drugie - podatnik straci prawo do jej rozliczenia - tłumaczy ekspertka Grant Thornton.
Inny przykład jaki podaje, dotyczy dochodów z pracy i zasiłków z ZUS.
- Jeśli kobieta była zatrudniona na umowę o pracę z wynagrodzeniem miesięcznym 20 tys. zł przez 5 miesięcy w roku, a później poszła na macierzyński - nie ma prawa do ulgi w zaliczkach na podatek, ale w rozliczeniu rocznym liczyłyby się tylko przychody z pracy (5x20 tys. zł = 100 tys. zł). Limit do ulgi zostałby zachowany, ulga wyniosłaby ponad 12 tys. zł, bo zasiłki się nie liczą. O ile nie zmienią się przepisy - wskazuje Małgorzata Samborska.
Ulga dla klasy średniej jest jednym z najmocniej krytykowanych elementów Polskiego Ładu, ze względu na skomplikowany mechanizm stosowania i uboczne skutki, które wychodzą w kolejnych tygodniach.
To dwa algorytmy, bo ulga w przedziale od 68.412 zł do 102.588 zł (I próg ulgi) rośnie, a od 102.588 zł do 133.692 zł maleje. Do tego najpierw ulga jest stosowana za miesiące, w których podatnik uzyskał przychody z pracy na etacie w wysokości od 5.701 zł do 11.141 zł, ale finalnie jest rozliczana po roku.
Jak niedawno pisała Interia, odczuli to na własnej skórze nawet pracownicy ZUS. W związku z tym, że w styczniu oprócz wynagrodzeń miesięcznych dostali premię i 13. pensję, stracili prawo do ulgi dla klasy średniej w pierwszym miesiącu roku.
Monika Krześniak-Sajewicz