Emerytalne oszczędności w rękach posłów
We wtorek Komisja Finansów Publicznych zajmie się rządowym projektem ustawy o Pracowniczych Planach Kapitałowych.
To pierwszy poważny program budowania prywatnych oszczędności na emeryturę, który ma szanse stać się systemem powszechnym. Tylko od tempa prac parlamentarnych zależy, czy uda się wystartować z programem w połowie przyszłego roku.
Projekt przeszedł bardzo szerokie konsultacje społeczne i zyskał poparcie ze strony większości związków zawodowych oraz organizacji pracodawców. Jednak to od posłów i senatorów zależy, w jakim ostatecznie kształcie ustawa wejdzie w życie.
Podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy Paweł Borys, prezes PFR i współtwórca koncepcji PPK mówił, że jeżeli uda się przyjąć ustawę w Sejmie w listopadzie, to termin przewidziany w projekcie ustawy na uruchomienie programu, czyli połowa przyszłego roku, jest realny.
Pracownicze Plany Kapitałowe to program dodatkowego i dobrowolnego oszczędzania. Skierowany jest do 11,5 mln osób zatrudnionych na różnych formach umów, czyli nie tylko do "etatowców". Środki zgromadzone w PPK będą stanowić prywatną własność uczestników, co zostało literalnie zapisane w projekcie ustawy.
Do PPK będą wpłacać zarówno pracownicy (co najmniej 2 proc., a maksymalnie 4 proc. wynagrodzenia brutto), jak i pracodawcy, którzy wpłacą nie mniej niż 1,5 proc., ale mogą zwiększyć swój wkład do 4 proc. Do tego państwo doda 250 zł wpłaty powitalnej oraz potem co roku dołoży po 240 zł.
W przypadku osób najmniej zarabiających ich wpłata może zostać obniżona do 0,5 proc., przy zachowaniu poziomu dopłat ze strony pracodawcy oraz państwa.
Z symulacji sporządzonej przez PFR (będzie organizował wdrożenie programu) wynika, że zarabiając średnią krajową czyli 4,8 tys. zł brutto i wpłacając składkę w podstawowej wysokości (łącznie 3,5 proc., w tym 2 proc. pracownika) przez cały okres pracy, czyli przez 40 lat, po ukończeniu 60. roku życia uczestnik systemu będzie dysponował dodatkowym kapitałem w wysokości około 308 tys. zł. Te wyliczenia są sporządzone przy założeniu, że realna stopa z inwestycji wyniosłaby 3,5 proc. rocznie, a wynagrodzenia rosłyby w tempie 2,8 proc. rocznie.
Twórcy koncepcji przekonują, że po 500 plus to największy program społeczny, który ma zadbać o bezpieczeństwo finansowe przyszłych emerytów. W ciągu najbliższych 10 lat z budżetu państwa na ten cel ma pójść co najmniej 35-40 mld zł. To kwota, która w ramach dopłat zasili konta PPK.
Program ma być uzupełnieniem emerytury i pozwolić na podniesienie standardu życia po zakończeniu pracy zawodowej. Szacuje się, że w przypadku 20-latków może być to zaledwie około 1/3 ich obecnych zarobków.
Paweł Borys w rozmowie z Interią podczas Forum w Krynicy przekonywał, że uczestnictwo w PPK się opłaca. - Wierzę, że Polacy potrafią liczyć i widzą, że jeśli sami oszczędzają 100 zł, to mają te 100 zł, ale jeśli mają drugie tyle od pracodawcy i w postaci dopłaty od państwa, to mają dwa razy więcej i to się opłaca. Długoterminowe oszczędzanie niewielkich kwot w długim okresie może przynieść duże korzyści. Dziś świadczenia emerytalne to jest około 60 proc. ostatniego wynagrodzenia, ale musimy mieć świadomość, że za 25 lat ta stopa zastąpienia będzie o połowę mniejsza - tłumaczył Paweł Borys.
saj