Koniec przerwy na rynku finansowym
Po roku ciszy spowodowanej pandemią, wracają projekty ważne z punktu widzenia rynków finansowych. Nadchodzi rozwiązanie kwestii kredytów frankowych i OFE, rozpoczyna się ostatni etap wprowadzania PPK. Być może przyspieszy realizacja Strategii Rozwoju Rynku Kapitałowego.
W trakcie pandemii, która zaczęła się na początku 2020 roku, wszyscy - także instytucje z sektora finansowego - skupiali się głównie na przeżyciu. Obecnie, choć pandemia nie ustępuje, życie gospodarcze musi toczyć się dalej. Również życie na rynku finansowym. Wracają więc sprawy, które zostały niejako "zawieszone" przez pandemię. Dokończona zostanie likwidacja Otwartych Funduszy Emerytalnych. Nadchodzi rozstrzygnięcie (być może ostateczne) kwestii kredytów frankowych. Ruszył także ostatni etap wdrażania Pracowniczych Planów Kapitałowych (PPK). Być może przyspieszy realizacja Strategii Rozwoju Rynku Kapitałowego.
Na początku marca rząd przyjął projekt ustawy likwidującej Otwarte Fundusze Emerytalne (OFE). Mają one zostać przekształcone w Indywidualne Konta Emerytalne (IKE), poprzez które środki będą mogły być inwestowanie na giełdzie. Ich przeniesienie rozpocznie się 1 czerwca 2021 roku, a zakończy na początku 2022 roku. W OFE jest 148 mld zł zgromadzone przez 15,5 mln osób, środki są ulokowane głównie w akcjach giełdowych spółek. Transfer będzie obciążony "opłatą przekształceniową" w wysokości 15 proc. (zasili ona Fundusz Ubezpieczeń Społecznych).
Każdy, kto posiada konto w OFE ma wybór co zrobić ze zgromadzonymi na nim środkami. Może je przekazać na IKE (i zapłacić 15 proc.), albo do ZUS (ale nie będą one dziedziczone). Skarb Państwa uzyska dzięki "opłacie przekształceniowej" od 11 do 22 mld zł, w zależności od wyborów Polaków (IKE czy ZUS). Czas na składanie deklaracji o ewentualnym przeniesieniu środków z OFE do ZUS obywatele mają do 2 sierpnia 2021 r. Warto dodać, że pieniądze w OFE były publiczne, natomiast w IKE będą prywatne - zapewnia rząd.
Dr Antoni Kolek, prezes Instytutu Emerytalnego, wskazuje, że likwidację OFE zatrzymał w zeszłym roku Senat, który odrzucił przyjętą przez Sejm ustawę. - Z kręgów rządowych słychać było głosy, że nie jest to dobry czas na likwidację OFE ze względu na obniżenie wartości aktywów i zbyt wysoką wycenę aktywów, które miałyby zostać przekazane do Funduszu Rezerwy Demograficznej. Jednak dzisiaj nadal na rynkach jest niepewność spowodowana przedłużającą się pandemią, a mimo to OFE są likwidowane. To co się zmieniło to niekontrolowany wzrost długu publicznego. Aby ograniczyć zadłużania się państwa przyjęto możliwość przekazania w 2022 roku niższej dotacji do FUS. W zamian środków budżetowych do FUS trafią środki pochodzące z tzw. opłaty przekształceniowej - powiedział dr Kolek "Gazecie Bankowej".
Jak wpływ będzie miała realizacja likwidacji OFE na giełdę?
Przede wszystkim większość środków IKE ma być inwestowana w akcje spółek notowanych na parkiecie przy ul. Książęcej w Warszawie. Będzie to minimum 90 proc. w grudniu 2022 r., 88 proc. w grudniu 2023 r. i tak dalej (stopniowo mniej). To oznacza, że GPW raczej nie powinna stracić na reformie i przynajmniej kilkadziesiąt miliardów złotych w kolejnych latach powinno popłynąć w kierunku polskich publicznych spółek.
Jednak według Jarosława Dominiaka, prezesa Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (SII), likwidacja OFE nie będzie wielkim impulsem dla rynku kapitałowego. - Wybór IKE nie będzie dawał wielkiego pozytywnego bodźca kapitałowego. Mimo że mowa o miliardach złotych, to w skali warszawskiej giełdy nie są to jakieś wielkie pieniądze. Ważne, żeby ta reforma nie przeszkodziła, by nie pojawił się duży nawis podażowy. Tak mogłoby się stać, gdyby większość wybrała ZUS - powiedział "Gazecie Bankowej" Dominiak. I podkreślił, że "opłata przekształceniowa" może zachęcać do wyboru ZUS, a wtedy OFE musiałyby sprzedawać posiadane akcje.
W związku z tymi zmianami w OFE dużo administracyjno-organizacyjnej pracy czeka instytucje finansowe. Przekształcenie OFE w specjalistyczne fundusze inwestycyjne otwarte ma nastąpić 28 stycznia 2022 r. W tych funduszach będą wydzielone dwa subfundusze i pięć lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego środki danej osoby będą przenoszone do subfunduszu, który ma określoną ostrożniejszą politykę inwestycyjną. Powszechne towarzystwa emerytalne (PTE) zarządzające OFE przekształcą się w towarzystwa funduszy inwestycyjnych (TFI) na które zostaną nałożone limity kosztowe związane z zarządzaniem środkami pochodzącymi z OFE.
Rozpoczął się także ostatni IV etap wdrażania Pracowniczych Planów Kapitałowych (PPK), który oficjalnie opóźnił się przez pandemię. Od 1 stycznia 2021 roku program ten objął firmy, które zatrudniają mniej niż 20 pracowników. Podmioty z sektora prywatnego muszą podpisać umowę o prowadzenie PPK z wybraną instytucją finansową do 10 maja br., zaś podmioty z sektora publicznego - do 10 kwietnia 2021 roku. Mikroprzedsiębiorcy nie mają takiego obowiązku - jeżeli wszyscy ich pracownicy złożą deklarację o rezygnacji z PPK.
Do tej pory na udział w PPK zdecydowała się mniej niż jedna czwarta uprawnionych do tego pracowników firm, które w poprzednich etapach przystępowały do programu. Jednak ci odważni nie żałują. Z obliczeń Instytutu Emerytalnego wynika, że "przeciętnie uczestnik PPK, który nie dokonał zwrotu środków w ciągu pierwszego roku, uzyskał zwrot 95 proc., a ten, który wypłacił wszystkie środki, ma w kieszeni 50 proc. więcej, niż sam wyłożył, plus 23 proc. zapisane dodatkowo na koncie emerytalnym w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS)".
Im większa będzie partycypacja w PPK, tym lepiej dla giełdy, bo tym więcej kapitału będzie na nią wędrować. Zdaniem Jarosława Dominiaka, PPK to dobry projekt, wzorowany na rozwiązaniu angielskim, ale widać po dotychczasowej stopie partycypacji, że Polakom brakuje zaufania do państwowego systemu emerytalnego po likwidacji obligacyjnej części OFE w 2014 roku.
- Ubolewam nad tym, bo moja ocena programu PPK jest pozytywna. Niestety, liczne zmiany w systemie emerytalnym biją w zaufanie do państwa. Uraz związany z zabraniem pieniędzy z OFE przed kilku laty pozostał w świadomości Polaków. Mam wielkie obawy co do stopy partycypacji grupy pracowników z małych firm, czyli w IV etapie, mimo bardzo dobrych wyników funduszy PPK wypracowanych podczas tzw. koronahossy, czyli w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Spodziewam się, że te wyniki prędzej wpłyną na wzrost partycypacji w grupach z pierwszych trzech etapów - powiedział prezes SII.
Dr Kolek zwraca uwagę, że program PPK, ze względu na bardzo niską partycypację, nie ma znaczącego wpływu na rynek giełdowy. - Spodziewana łączna wartość aktywów funduszy PPK na koniec 2021 roku to około 7 mld zł. Zatem jeszcze przez długi czas PPK będzie znacznie mniej zasobne w środki i oddziaływanie rynkowe, niż OFE - podkreśla.
Zdaniem szefa Instytutu Emerytalnego, najwyższą stopę zwrotu z funduszy PPK widzą dziś osoby, które przystępowały do programu w 2019 roku. - Stało się tak dlatego, że z wpłat dokonywanych w lutym, marcu, kwietniu 2020 r. mogły nabyć więcej jednostek uczestnictwa, które dzisiaj wyceniane są znacznie wyżej. Jednak kolejne grupy osób przystępujące do PPK takich wyników już nie widzą i pewnie jeszcze długo nie zobaczą - uważa dr Kolek.
W opinii szefa Instytutu Emerytalnego, PPK dla mikrofirm powinny zostać opracowane na nowo. - W przeciwnym razie już wkrótce nastąpi segmentacja rynku oszczędzających i podział na grupę osób, która pracuje w dużych firmach, które stać na oszczędzanie, oraz pracowników małych firm, których na oszczędzanie nie stać. Będzie to oznaczało, że cel reformy wprowadzającej PPK nie został osiągnięty, gdyż to właśnie pracownicy mikrofirm są najbardziej narażeni na niskie emerytury - twierdzi dr Kolek.
Powoli realizowana jest Strategia Rozwoju Rynku Kapitałowego, która składa się z 90 zadań z wyznaczonym terminem zamknięcia. Została ona przyjęta w październiku 2019 roku. Pracuje nad jej realizacją zespół ekspertów z Ministerstwa Finansów, wspierany przez ekspertów z Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Przed rokiem pełnomocnikiem ds. SRRK został Antoni Repa.
Tadeusz Kościński, minister finansów, będąc gościem marcowej XXI Konferencji Izby Domów Maklerskich, zapewnił, że mimo pandemii od roku MF intensywnie pracuje nad realizacją SRRK. "Teraz pracujemy nad projektem realizującym postulat ograniczający zjawisko tzw. gold-platingu w krajowych przepisach. Wsłuchujemy się w potrzeby zgłaszane przez wszystkich przedstawicieli rynku. Pracujemy nad propozycjami legislacyjnymi, które będą eliminować bariery dostępu do rynku, usprawniać nadzór nad nim i umożliwiać wykorzystanie rozwiązań cyfrowych na szerszą skalę. Razem z KNF pracujemy także nad ustawą dotycząca tzw. crowdfundingu inwestycyjnego. Chcemy zrównać zasady dostępu do kapitału przez wszystkich emitentów" - wskazywał Kościński. Dodał także, że do końca roku MF zajmie się także tematem obligacji rozwojowych oraz jednolitej licencji bankowej.
Jednak według Waldemara Markiewicza, prezesa IDM, wdrażanie SRRK przez pandemię nie ruszyło z kopyta, co jest niejako zrozumiałe, gdyż były ważniejsze sprawy. "Jej realizacja przyspieszy, jeśli władze zdecydują się wynająć firmę konsultingową i kancelarię prawną do pomocy. Muszą być zasoby osobowe, które się na tym skupią" - powiedział Markiewicz w lutym w wywiadzie dla portalu Strefa Inwestorów.
Według Jarosława Dominiaka w ramach przygotowań SRRK dobrze zdiagnozowano problemy hamujące rozwój polskiego rynku kapitałowego, ale brakuje dynamiki w jej realizacji. - Wątpię, że to pandemia opóźnia wdrażanie strategii. Nie chciałbym wyjść na malkontenta, ale przypuszczam, że to raczej jakaś urzędnicza niemoc. Mam wielką nadzieję, że po SRRK nie zostaną tylko teczki z orzełkiem w ministerialnych szufladach. By tak się nie stało, potrzeba priorytetyzacji zadań i wyznaczenia etapów działań, a wydaje mi się, że tego brakuje - stwierdził szef SII.
- Niestety, w przypadku SRRK brakuje wsparcia politycznego, które pozwoliłoby na jej realizację. Dokument został przyjęty, jednak realne działania nadal nie nastąpiły. MF obniżył priorytet dla jej realizacji ze względu na pandemię. Brakuje zdecydowanego lidera projektu, który wziąłby na siebie obowiązki związane z budowaniem poparcia społecznego dla rozwoju instytucji finansowych oraz miałby siłę oddziaływania na władze publiczne - uważa dr Antoni Kolek.
Zdaniem Jarosława Grzywińskiego, byłego prezesa GPW, opóźnienia w implementacji strategii rynku kapitałowego wynikają z dwóch przyczyn. - Po pierwsze, jest to dokument bardzo obszerny, wielosektorowy i z natury rzeczy zawiera kierunki zmian, a nie precyzyjne rozwiązania. Po drugie, wdrożenie pewnych elementów strategii rynku kapitałowego wymaga zmian legislacyjnych. Stawiam tezę, że dopóki jest dosyć dobra sytuacja na GPW w zakresie płynności i debiutów spółek nikt nie widzi potrzeby pilnych zmian w funkcjonowaniu infrastruktury tego rynku - stwierdził.
W ramach realizacji SRRK pojawiają się punkty sporne, które dodatkowo mogą opóźniać jej realizację. Zgodnie z założeniami strategii banki mają otrzymać uprawnienia do bezpośredniego handlu na giełdzie - w ramach wspomnianej jednolitej licencji bankowej. Temu pomysłowi sprzeciwiła się Izba Domów Maklerskich, wysyłając list do Antoniego Repy. Podkreśliła w nim, że brak jednolitej licencji bankowej nie stanowi bariery rozwoju rynku kapitałowego w Polsce, a zwiększenie uprawnień banków wcale nie przełoży się na większą płynność rynkową - napisał "Parkiet".
- Jednolita licencja bankowa staje się faktem. Z jednej strony bankowe domy maklerskie od samego początku dominują na polskim rynku kapitałowym. Z drugiej strony banki stają się coraz bardziej zachowawcze w zakresie finansowania projektów inwestycyjnych. Domy maklerskie nie wywodzące się z instytucji bankowych będą miały coraz więcej problemów, także w kontekście zarządzania ryzykiem regulacyjnym - komentuje Grzywiński.
Piotr Rosik