Janusz Gajowiecki, PSEW: Polski wiatr zamiast rosyjskiego węgla
- W nowej sytuacji polityka UE dotycząca odnawialnych źródeł energii uległa przyspieszeniu. Do celu jakim jest czyste powietrze dołączyła kwestia bezpieczeństwa - dostęp do prądu ze źródeł, którymi dysponujemy w Unii, w dodatku do źródeł rozproszonych. Mówimy o tym od tylu lat, ale wciąż nie są one na poziomie wystarczającym, by zapewnić nam bezpieczeństwo energetyczne. To magiczne słowo, które słyszymy każdego dnia. Wiatr równa się bezpieczeństwo - podkreśla w rozmowie z Interią Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
- Polski rząd zrobił wiele dla uniezależnienia Polski od rosyjskiego gazu - do końca roku zyskamy dostęp do złóż norweski przez Baltic Pipe, mamy też gazoport w Świnoujściu - mamy jednak duże zaniedbania gdy chodzi o wykorzystanie węgla. Tu energię możemy zastąpić wiatrem na lądzie i na morzu oraz fotowoltaiką. Węgiel, jak wiadomo, w dużej mierze importujemy, musimy nadrobić zaległości w zastępowaniu go energią ze źródeł odnawialnych. Dziś 70 proc. energii wytwarzamy w Polsce z węgla, a 20 proc. tego surowca importujemy - ponad połowa importu pochodzi, niestety, z Rosji - mówi szef PSEW.
- Możemy bardzo szybko zastąpić import energią z wiatru - wystarczyłoby przyłączyć do sieci 6000 megawatów farm wiatrowych na lądzie. Do tego potrzebne są zmiany legislacyjne, zwłaszcza doprowadzenie wreszcie przez rząd do końca sprawy ustawy zmieniającej "regułę 10 H" (od 2016 roku wyklucza 99 proc. obszaru Polski z inwestycji wiatrowych - red.). Nie chodzi zresztą o import tylko z Rosji - węgiel na rynkach będzie drożał, co dotkliwie przełoży się na budżet domowy każdego Polaka. Energetyka wiatrowa staje się elementem polskiej racji stanu - podkreśla prezes Gajowiecki. - Z niepokojem patrzymy na przedłużanie się prac nad zmianą przepisów. Do dziś projekt nie trafił do konsultacji i do prac w parlamencie. Z czego to wynika? To pytanie do rządu. My wskazujemy korzyści, jakie może to przynieść - dodaje.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
- Oczywiście wiatr nie zastąpi węgla z dnia na dzień, nie zrezygnujemy z węgla również dlatego, że zarazem chcemy ograniczyć import rosyjskiego gazu, używanego przez niektóre elektrownie. Od węgla musimy odchodzić stopniowo, musimy do tego dostosować cały system, zbudować magazyny dla energii słonecznej i tej pochodzącej z zielonego wodoru. Ciągłość dostaw zapewniona jest przez fakt, że produkcja energii z wiatru i słońca uzupełniają się. Proszę mi pokazać dni gdy świeci słońce, a nie wieje wiatr - i odwrotnie. Dziś produkcja energii z wiatru to ledwie 10 proc. całości, ze słońca - ok. 5 proc. By mówić o bezpieczeństwie trzeba te udziały zwiększyć pięciokrotnie. Trzeba też do odbioru tej energii przygotować cały system, zapewnić jego automatyzację, tzw. smart grid, by operatorzy sieci mogli zarządzać produkcją energii. To wszystko zajmie kilka lat, ale to niezbędna inwestycja w przyszłość, trzeba zmusić naszych polityków by myśleli w tych kategoriach - wskazuje Gajowiecki.
Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc!
- Mamy inwestorów z doświadczenia z różnych części świata włącznie z Afryką, gdzie trwają konflikty zbrojne. Tam energię zapewniają właśnie panele fotowoltaiczne i wiatraki, a nie elektrownie, które z dnia na dzień mogą być np. zajęte przez wojsko i odłączone. W naszych realiach wyłączenie np. Bełchatowa oznaczałoby brak prądu w ¼ Polski. Bezpieczeństwo to także przygotowanie na awarie czy klęski żywiołowe. Znaczenie rozproszenia źródeł energii widać też dziś w Ukrainie, gdzie Rosjanie niszczyli wiatraki, ale tysiące turbin wiatrowych i paneli fotowoltaicznych wciąż działają, dostarczając znaczących ilości energii dla walczącego kraju - podkreśla prezes PSEW.