Konfiskata aut pijanych kierowców. Egzekucja nowych przepisów może być problemem
Konfiskata aut pijanych kierowców i ich sprzedaż będzie nie lada wyzwaniem logistycznym. Już dziś państwo nie potrafi przecież ściągnąć 3/4 kar wymierzanych kierowcom przez sądy - przypomina Przemysław Gąsiorowski, ekspert portalu autobaza.pl.
- Przepisy o konfiskacie aut pijanych kierowców wejdą w życie za rok
- Sądy mają obligatoryjnie orzekać przepadek auta, gdy kierowca miał ponad 1,5 promila alkoholu we krwi
- Gdy kierowca nie będzie właścicielem auta - zapłaci jego równowartość
- Pieniądze z licytacji auta trafią na Fundusz Sprawiedliwości
- Dziś państwo nie potrafi ściągnąć 77 proc. kar wymierzonych przez sądy kierowcom za wykroczenia
- Zaostrzenie kar dla pijanych kierowców, z możliwością konfiskaty pojazdu włącznie, budzi poważne kontrowersje. Chodzi przede wszystkim o nierówność kar za to samo przestępstwo - w zależności od wartości auta. Przepadek auta wartego 200 tys. zł jest oczywiście bardziej dotkliwy niż samochodu za 10 tys. zł. Z drugiej strony, jeśli ktoś dokonuje napadu z użyciem np. noża, to nóż przepada jako narzędzie przestępstwa, niezależnie od tego, czy został kupiony za 100 czy za 1000 zł - mówi Gąsiorowski.
- Jeśli auto - czy inny pojazd np. ciężarówka lub autobus - nie jest własnością sprawcy, będzie on musiał zapłacić nawiązkę w wysokości co najmniej 5 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Jeśli pojazd jest w leasingu - nie zostanie skonfiskowany, ale trzeba będzie zapłacić jego wartość, podobnie gdy jest on wspólną własnością małżonków - dodaje. I zauważa, że w tym ostatnim przypadku trudno będzie jednak uniknąć sytuacji, w których kara za czyjeś przestępstwo może bezpośrednio dotknąć także niewinne osoby.
Najwyższa Izba Kontroli stwierdziła, że w 2019 r. nie udało się ściągnąć aż 240 mln zł kar zasądzonych od sprawców wykroczeń drogowych, a zatem aż 77 proc. całej ich wartości. To daje wyobrażenie, jak mogą być realizowane nowe przepisy. Tylko w ciągu tegorocznych wakacji było aż 30 tys. zatrzymań za jazdę po alkoholu. - Oczywiście nie każde auto będzie podlegało konfiskacie, ale i tak mówimy o kilkunastu tysiącach pojazdów w roku i trudno sobie dziś wyobrazić, jak będzie wyglądało obsłużenie procedury wobec takiej ich liczby - mówi Gąsiorowski.
Jak realizacja przepisów będzie wyglądać w praktyce? - Policja tymczasowo zajmie auto pijanego kierowcy na okres do siedmiu dni, następnie prokurator orzeknie zabezpieczenie tego mienia, a sąd obligatoryjnie orzeknie przepadek pojazdu na rzecz Skarbu Państwa - pieniądze z jego sprzedaży trafić mają do Funduszu Sprawiedliwości. Na pewno wyzwaniem będzie logistyka - auta od czasu zatrzymania do wydania ostatecznej decyzji trzeba będzie przecież gdzieś przechowywać. Trzeba też zadbać, by z sytuacji nie skorzystały grupy osób, które będą miały np. dostęp do określonych informacji nt. aut - tłumaczy ekspert.
Czy nowelizacja będzie miała realny wpływ na zmniejszenie liczby kierowców siadających za kierownicę pod wpływem alkoholu? - Doświadczenia z ostatnich lat nie pozostawiają złudzeń: mimo zaostrzanych kar, pijanych kierowców jest coraz więcej. Według NIK w 2017 r. nietrzeźwa była jedna na 160 skontrolowanych osób za kółkiem, trzy lata później - już jedna na 70 (w sumie nie ma 100 tys. osób). Od lipca do września br. policja zatrzymała blisko 30 tys. prowadzących samochód pod wpływem alkoholu - w tym samym okresie ubiegłego roku było ich o ponad 6 tys. mniej. I znów wracamy do egzekucji kar - dzieje się tak, bo brakuje sankcji za uchylanie się od zapłaty zasądzonych kwot oraz determinacji komorników - wskazuje Gąsiorowski.
Konfiskata aut jest powszechną praktyką - dodaje rozmówca Interii - w krajach Unii Europejskiej i to nie tylko z powodu nadużycia alkoholu. We Francji, Belgii i Luksemburgu można utracić auto np. za nadmierną prędkość.
Rozmawiał Wojciech Szeląg