Bogusław Hutek, szef Solidarności w PGG: Chcielibyśmy skorzystać z poprawy koniunktury
Jesteśmy gotowi do rozmów w każdej chwili, choćby w Sylwestra. Zależy nam, by górnicy mogli pracować na uczciwych warunkach - mówi Interii Bogusław Hutek, szef Solidarności w Polskiej Grupie Górniczej, a zarazem przewodniczący całej górniczej Solidarności. - Jeśli utrzymamy średniówkę, o którą walczymy, to chcielibyśmy, by pensje wzrosły o inflację plus punkt procentowy. Skoro już mamy odchodzić od węgla, chcielibyśmy by przynajmniej górnik utrzymał swoje wynagrodzenie - dodaje.
Monika Borkowska, Interia: Zapadła właśnie decyzja o blokowaniu wysyłki węgla z kopalń od 4 stycznia. Związkowcy PGG mówią też o podejmowaniu innych działań. Jakich?
Bogusław Hutek, szef Solidarności w Polskiej Grupie Górniczej: Takich, które wynikają z ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, bo jesteśmy przecież w sporze zbiorowym. Po referendum strajkowym będziemy mieli różne możliwości - strajk dobowy, dwugodzinny, ostrzegawczy, manifestacje itd. Natomiast teraz jest za wcześnie, by mówić o konkretach. Musimy to najpierw razem ustalić. Na razie zapadła decyzja co do akcji zaplanowanej na 4 stycznia.
Blokada uniemożliwi całkowicie wysyłkę węgla?
- Tylko do elektrowni. Nie chcemy blokować indywidualnych odbiorców, którzy i tak mają problem z zakupem węgla.
Jaki jest plan na najbliższy czas?
- Wybraliśmy mediatora, będziemy chcieli, by do nas jak najszybciej przyjechał. Po zakończeniu mediacji odbędzie się referendum strajkowe wśród załóg kopalń. Informujemy już załogi, by się do tego przygotowywały, by pracownicy wiedzieli, że mogą się włączyć w działania.
Jakie sygnały płyną od górników?
- Ludzie dzwonią, interesuje ich, co się dzieje. Na pewno będą chcieli wziąć udział w akcjach protestacyjnych. Na razie działamy w oparciu o nasze własne siły, działaczy komisji zakładowych. Ale jeśli jacyś pracownicy będą chcieli do nas dołączyć podczas blokady torów, to ich oczywiście przyjmiemy. Natomiast po referendum w akcjach strajkowych, które będziemy ewentualnie przeprowadzać, będzie mógł wziąć udział każdy.
Liczycie, że uda się jeszcze dojść do porozumienia przed 4 stycznia?
- Tak. Jesteśmy do dyspozycji nawet w Sylwestra, możemy rozmawiać o każdej porze. Tyle że na razie z drugiej strony nie ma woli.
O co walczycie?
- W pierwszej kolejności o wypłatę rekompensaty za pracę w weekendy. Pracowaliśmy od września siedem dni w tygodniu i chcemy, by nam za to zapłacono.
Nie płacono wam za nadgodziny?
- Żeby to wytłumaczyć, trzeba by było wiedzieć, jak się tworzy fundusz wynagrodzeń w kopalniach. To jeden wspólny worek, jeśli więcej zostanie wydane w soboty i niedziele, to pozostaje mniej środków na wydatki od poniedziałku do piątku. Efekt jest taki, że górnik przychodzi do pracy w sobotę i niedziele, dostaje jakieś środki, ale de facto ostatecznie otrzymuje podobną wypłatę jak wcześniej. Chcemy, by to pracownikom zrekompensowano. Nikt chyba nie będzie od nas wymagał, byśmy pracowali za darmo.
Co na to mówi "druga strona"?
- Twierdzą, że muszą to notyfikować w UE. Tymczasem z innych spółek węglowych płyną sygnały, że zarządy porozumiały się ze związkami, że środki dla załóg, które i tam fedrowały w weekendy, bo węgla brakuje wszędzie, się znalazły. A u nas jest blokada. Nie wiem, czy to nieudolny zarząd, czy brak zgody ze strony Ministerstwa Aktywów Państwowych.
Chodzi tylko o ponadwymiarową pracę weekendową? Nie o wzrost przyszłych wynagrodzeń?
- O przyszłych wzrostach wynagrodzeń też rozmawialiśmy, ostatnio z ministrem Piotrem Pyzikiem, a wcześniej z premierem Jackiem Sasinem. Chcemy, by przyszłe pensje wzrosły z uwzględnieniem inflacji. W ramach rozmów dotyczących umowy społecznej ustalono, że pensje w 2022 roku wzrosną o 3,8 proc., ale wówczas prognozowano inflację na poziomie 2,5 proc. Tymczasem dziś wynosi ona 8 czy 9 proc.
Związkowcy oczekują wzrostu średniego wynagrodzenia brutto w PGG do 8,2 tys. zł z ponad 7,8 tys. zł. Rozumiem, że to nie są oczekiwania na przyszły rok?
- Nie bezpośrednio. Ważne jest przecież, jakie będzie średnie wynagrodzenie na koniec tego roku.
Chodzi o to, by była wyższa podstawa do wyliczenia procentowego wzrostu na przyszły rok?
- Tak jest.
Jakie zatem podwyżki zadowoliłyby was w 2022 roku?
Jeśli utrzymamy średniówkę, o którą walczymy, to chcielibyśmy, by pensje wzrosły o inflację plus punkt procentowy. Skoro już mamy odchodzić od węgla, chcielibyśmy by przynajmniej górnik utrzymał swoje wynagrodzenie.
Jak te oczekiwania mają się do sytuacji finansowej grupy?
- Od dawna wyjaśnialiśmy, skąd się wzięło zadłużenie PGG, teraz dochodzą kolejne czynniki. Wzrosły stawki za prąd, co oznacza, że nasze roczne wydatki z tego tytułu będą o 300-400 mln zł większe. Wzrosły ceny urządzeń, ale też materiałów takich jak stal czy drewno. To kolejnych 400 mln zł więcej. Koszty rosną, tymczasem cena węgla, który sprzedajemy do elektrowni, utrzymywana jest na poziomie 12 zł za GJ. Na rynku surowiec o słabszych parametrach kosztuje 17-18 zł/GJ, a ten lepszej jakości 20-22 zł/ GJ. A my nie możemy korzystać z poprawy koniunktury, bo realizujemy kontrakty. Dziś wszyscy na rynku podnoszą ceny, przerzucając wzrost kosztów na klienta, a my nie możemy tego zrobić...
Bo jesteście związani umowami terminowymi określającymi stawki. Nie przewidują one korekty cen?
- Moglibyśmy umowy wypowiedzieć, ale z rocznym czy półrocznym wyprzedzeniem. Tymczasem energetyka nie miała takich oporów, gdy z dnia na dzień w ubiegłym roku postawiła kopalnie w bardzo trudnej sytuacji, rezygnując z odbioru 6 mln ton węgla. W 2019 r. zamówiono z PGG na kolejny rok 30 mln ton węgla. By zapewnić taki wolumen musieliśmy poczynić inwestycje warte 1,5 mld zł. Tymczasem nasi kontrahenci tak po prostu nie odebrali węgla wartego 1,1 mld zł. Nic dziwnego, że ta sytuacja doprowadziła PGG do strat. Gdyby nie to moglibyśmy spokojnie funkcjonować. Dziś widzimy, że firmy energetyczne eksportują energię nawet do Szwecji. Na litość Boską, te spółki na tym zarabiają! Tymczasem PGG i inne firmy węglowe są w zapaści, bo za tanio sprzedają węgiel. Dlaczego w takim razie nikt się z nimi nie podzieli zyskiem?
Jakie są nastroje górników w związku z planami odchodzenia od węgla?
- Przyjęliśmy to do wiadomości. Wszyscy uważamy jednak, że odrzucanie surowca, który jest naszym naturalnym bogactwem, nie jest racjonalne. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynkach, decydenci powinni się zastanowić, czy na pewno podjęli słuszną decyzję. Przedstawiciele polskich władz jeżdżą do Brukseli, nalegając by Unia zaakceptowała gaz i atom jako paliwo przejściowe, na specjalnych prawach. Nikt jednak nie rozmawia o czystych technologiach węglowych. A przecież to była część umowy społecznej - inwestycje w nowoczesne węglowe technologie niskoemisyjne. Ten temat w ogóle się nie pojawia. Dlaczego? Zastanawiamy się czasem, czy ta umowa społeczna w ogóle jeszcze obowiązuje.
Co na zakończenie wtorkowych rozmów powiedział związkowcom minister Pyzik?
- Że dostał dużo informacji i jedzie to skonsultować, przetrawić czy przemyśleć.
Nie zasugerował, kiedy mogłoby się odbyć kolejne spotkanie?
- Nie.
A wy jesteście otwarci i gotowi do wznowienia rozmów w każdej chwili?
- Tak jak mówiłem, możemy siąść do negocjacji nawet 31 grudnia. Zależy nam, by górnicy mogli pracować na uczciwych warunkach.
Rozmawiała Monika Borkowska
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami