Dariusz Blocher, Budimex: Szukamy nowych wiatrów, patrzymy na OZE
Budimex szuka możliwości rozwoju w nowych obszarach. Rozważa pójście w kierunku odnawialnych źródeł energii. - Byłby to ciekawy alians, gdybyśmy mogli stworzyć przykładowo z taką PGE spółkę i zainwestować w farmę wiatrową na lądzie czy na morzu - mówi Interii prezes Budimeksu Dariusz Blocher.
Monika Borkowska, Interia: Miniony rok upłynął pod znakiem pandemii. Czy COVID-19 dał się mocno we znaki Budimeksowi?
Dariusz Blocher, prezes Budimeksu: - Nasza grupa działa w trzech liniach biznesowych, pierwsza to szeroko rozumiane budownictwo, obejmujące projekty infrastrukturalne, kolejowe, kubaturowe, druga - usługi oparte o zagospodarowanie i utylizację odpadów komunalnych oraz zarządzanie drogami i trzecia - działalność deweloperska. Każdy z tych obszarów był w różnym stopniu dotknięty pandemią. Początkowa panika ogarnęła cały rynek, później przedłużała dostęp do różnych urzędów wydających zgody budowlane i odbiory. Wszystko to miało przełożenie na naszą działalność, ale nie krytyczne.
- Mimo sporych obaw dobrze zakończyliśmy rok. Udało nam się, zrealizowaliśmy zakładane cele, formułowane przecież jeszcze przed pandemią, w 2019 r. To nie znaczy, że nie zmagaliśmy się z wirusem. Pandemia kosztowała nas - bezpośrednio i pośrednio - ok. 30 mln zł. Myślę tu o środkach zabezpieczenia, testach, absencjach.
W tym roku COVID-19 będzie równie dotkliwy?
- Na pewno będzie miał wpływ na rynki. Potrafimy liczyć, jesteśmy świadomi, że szczepienia w Polsce zajmą około 20 miesięcy. Dopiero po tym czasie uzyskamy zbiorową odporność. Jako firma chcielibyśmy jak najszybciej zaszczepić naszych pracowników, czekamy na swoją kolej. Na razie obostrzenia i ograniczenia będą nadal obowiązywały.
Jaki może być rynek w 2021 roku?
- Trend będzie podobny jak w zeszłym roku. Państwowe instytucje będą ogłaszały przetargi tak jak dotychczas. Z kolei podejście klientów prywatnych będzie różne w różnych segmentach - budowa mieszkań będzie kontynuowana, z kolei wstrzymane będą prace w przypadku obiektów takich jak hotele, biura, budynki użyteczności publicznej. Inwestycje ograniczą zapewne samorządy. W tym roku czekają je duże wyzwania finansowe. Budżety lokalne ucierpiały na pandemii, nastąpił spadek przychodów z turystyki, z podatków.
W dodatku następuje zmiana perspektywy unijnej.
- Tak. Zawsze w takich momentach następował spadek nowych zleceń. Tym razem również można się tego spodziewać. Na szczęście pod koniec roku Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad oraz PKP PLK ogłosiły swoje plany przetargowe na ten rok. One wyglądają bardzo dobrze, są bardziej ambitne niż się spodziewaliśmy i wyższe niż w 2020 r. Zarówno jeden jak i drugi podmiot planuje wydatki rzędu 17 mld zł. To dobry sygnał dla branży.
- Impulsem rozwojowym będzie z pewnością budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego, jednak to kwestia dalszej przyszłości. Wciąż mamy do czynienia z fazą projektowania. Realizacja może rozpocząć się za dwa lata, wtedy nastąpi wysyp zleceń. Wydatki na samą budowę lotniska wyniosą ponad 20 mld zł. Do tego dojdzie infrastruktura towarzysząca - kolejne 60-80 mld zł. Ale na to musimy poczekać. Długoterminowa perspektywa dla sektora, mając na uwadze również budżet unijny, jest obiecująca.
Rynek w zeszłym roku trochę się skurczył. Czy widoczna była już wojna cenowa wśród wykonawców?
- Faktycznie było to odczuwalne kilka miesięcy temu, m.in. w sektorze drogowym i kolejowym. Oferty wydawały nam się nieracjonalnie niskie. Teraz sytuacja się trochę uspokoiła, na co wpływ miało przedstawienie planów inwestycyjnych przez GDDKiA i PKP PLK. Tym bardziej, że sami zlecający sprawdzają oferty. Jeśli mają zastrzeżenia ze względu na rażąco niską cenę, to je eliminują.
Zaniżanie cennika to ryzykowna gra, biorąc pod uwagę możliwy wzrost kosztów. Drożeje energia, niewykluczone, że nastąpi wzrost kosztów pracy i materiałów.
- Prąd to mniej niż 0,5 proc. kosztów w przypadku naszej grupy. Jest to czynnik odczuwalny, ale nie wpływający zasadniczo na rentowność. Jednak podwyżka energii dotknie nas zapewne pośrednio, w cenach materiałów budowlanych. Uderzy ona w producentów cementu, materiałów izolacyjnych, w huty. Trzeba się tu liczyć ze wzrostem cen, choć oczywiście nie we wszystkich kategoriach produktowych. Z kolei płace wzrosną o ok. 5 proc.
Jak wygląda portfel zamówień Budimeksu w porównaniu z zeszłym rokiem?
- Jest większy. Na koniec trzeciego kwartału wynosił prawie 12 mld zł, kontynuujemy ten trend. Końcówka roku była dla nas dobra, podpisaliśmy kilka dużych kontraktów, w paru innych przetargach nasza oferta została wybrana jako najkorzystniejsza i czekamy na podpisanie umów. Jesteśmy zadowoleni.
Przed nami transformacja energetyczna i rozwój odnawialnych źródeł energii. Czy liczycie na kontrakty w ramach rozbudowy sektora OZE?
- Pewnie tak, przy założeniu, że to będą większe zlecenia. Mamy obroty rzędu 7-8 mld zł. Dla nas uproszczone inwestycje o wartości 10-20 mln zł nie są interesujące. Jeśli pojawią się jednak projekty na większą skalę, Budimex pewnie będzie startował w nich jako wykonawca.
Tylko jako wykonawca?
- Tę kwestię analizujemy. Bierzemy po uwagę wejście jako inwestor na rynek energetyki odnawialnej, głównie wiatrowej. Z decyzjami czekamy na analizę rynku, którą zamówiliśmy, by móc zaplanować pewne działania. W tym roku pewnie jeszcze nic się nie wydarzy, ale będziemy pracowali nad szukaniem możliwości inwestycyjnych. Jest sporo projektów OZE mniej lub bardziej zaawansowanych. Rynek zaczyna się konsolidować, możemy wziąć w tym procesie udział. Założenie jest takie, by po wyjściu z segmentu deweloperskiego poszukać możliwości rozwoju w innych obszarach.
Chcecie występować jako inwestor samodzielnie, czy w partnerstwie?
- Być może poszukamy jakichś synergii również z innymi inwestorami. Polscy giganci energetyki, jak PGE, Energa, Enea, Tauron, też rozwijają OZE. To dobry pomysł, byśmy pojawili się w branży nie tylko jako wykonawca, ale też jako inwestor. Byłby to ciekawy alians, gdybyśmy mogli stworzyć przykładowo z taką PGE spółkę i zainwestować w jakąś farmę wiatrową na lądzie czy na morzu.
A więc bierzecie od uwagę również offshore?
- Tak, wydaje się, że projekty offshorowe będą trudne, ale w tym przypadku nie będzie ograniczeń związanych z odległościami. Przy tym skala inwestycji na morzu jest duża, co nam pasuje. Myślimy też o inwestowaniu w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego, w akademiki, szpitale, ale też przesył wody, energii elektrycznej.
A wodór i technologie wodorowe?
- Nie, tego nie rozważaliśmy.
Przywoływany jest wciąż temat sprzedaży Budimeksu Nieruchomości. Z czego wynika ta decyzja? Chcecie całkowicie wyjść ze spółki?
- Budimex Nieruchomości powinien być dwa razy większy niż jest dziś. My jako firma budowlana nie lubimy nadmiernego ryzyka, mamy też relatywnie mało pieniędzy, by je mrozić w działalność deweloperską. Z nami Budimex Nieruchomości tak szybko się nie rozwinie. Dlatego zaczęliśmy się zastanawiać, co w tej sytuacji zrobić. Było kilka możliwości - sprzedaż spółki, sprzedaż części udziałów lub upublicznienie na GPW. Z punktu widzenia maksymalizacji wyceny najprostsza metodą jest sprzedaż całości. Na razie w tym kierunku idziemy. Daliśmy wyłączność do połowy lutego grupie inwestorów, która wspólnie złożyła ofertę. Jeśli się porozumiemy, sprzedamy spółkę w całości. Jeśli nie, będziemy szukali innych opcji, w pierwszej kolejności partnera gotowego kupić część udziałów. W ostateczności rozważymy debiut na giełdzie, choć to dla nas nie jest najlepsze rozwiązanie i pewnie mało prawdopodobne.
Rozmawiała Monika Borkowska
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze