Groźny wirus wywoła kryzys gospodarczy?
Koronawirus to potężne obciążenie dla gospodarki. Ryzyka wiążące się z dalszym rozprzestrzenianiem się wirusa w kolejnych zakątkach świata skłaniają do pytań o przyszłość. Coraz częściej pojawiają się obawy o schłodzenie globalnej koniunktury. Czy wirus przyniesie nam kryzys?
Pieniądze lubią spokój. Ale spokój, szczególnie w dzisiejszych czasach jest dobrem luksusowym, wręcz nieosiągalnym. Globalna polityka, konflikty, sankcje, wojny handlowe a teraz jeszcze epidemia groźnego wirusa, który paraliżuje jedną z największych światowych gospodarek - z tym wszystkim muszą mierzyć się rynki.
Sytuacja nie jest łatwa, bo trudno ją kontrolować. Wirus przedziera się przez kolejne granice, z dnia na dzień rośnie liczba ofiar. Trudno przewidywać, co będzie dalej. Wszyscy czekają na dane dotyczące PKB w Chinach za I kwartał 2020 roku.
Przez ostatnich dziesięć lat chińska gospodarka mocno rosła, stając się jednym z motorów napędowych gospodarki globalnej, choć w ostatnim czasie dawało o sobie znać pewne osłabienie. Teraz jednak trzeba się liczyć z wyraźniejszym spowolnieniem ze względu na spadek aktywności w produkcji, przemyśle a nawet handlu wywołany wirusem.
COVID-19 zaczął się rozprzestrzeniać w końcówce roku. Wtedy pojawiły się pierwsze obostrzenia, wprowadzono ograniczenia logistyczne w przemieszczaniu się ludzi, ograniczono transport, zamknięto zakłady produkcyjne. Wciąż nie działa wiele sklepów, lokali gastronomicznych. Sytuacja bardzo powoli wraca do normy, ale część firm będzie jeszcze zamknięta do końca lutego. Utrzymują się problemy z transportem, szczególnie kołowym.
To nie może pozostać bez wpływu na stan gospodarki kraju. Pojawiły się już z resztą niepokojące dane dotyczące sprzedaży samochodów w Chinach w lutym. - Pokazują one spadek sprzedaży aż o 80 proc. w pierwszych dwudziestu dniach lutego. Aktywność gospodarcza w Chinach gwałtownie wyhamowała - mówi Interii Jakub Szkopek, analityk DM mBanku. Według niego, tamtejsze dane PKB za I kwartał będą bardzo słabe. - Perspektywy są nie najlepsze - powiedział.
A chińska gospodarka ma duże znaczenie dla gospodarki światowej, to system naczyń powiązanych. - Koronawirus może pogorszyć koniunkturę gospodarczą na całym świecie. Pytanie, czy nie stanie się on klasycznym "czarnym łabędziem" zwiastującym globalny kryzys - zastanawia się Szkopek.
Analityk wskazuje na zakłócenia dostaw, które zwiększają ryzyko wystąpienia presji inflacyjnej. - Jeśli tak się stanie, możliwe, że banki monetarne nie będą tak chętnie luzować gospodarki, jak robiły to do tej pory. To może spowodować, że cała gospodarka spowolni, bo zwyczajnie zabraknie jej tlenu - ocenia analityk.
Bardzo duża nerwowość widoczna jest na rynku surowców, które w dużej ilości konsumowane są w Chinach, jak miedź, cynk czy stal. Państwo Środka zużywa ponad 50 proc. światowej produkcji w każdej z tych kategorii. Nic dziwnego, że reakcją był bardzo wyraźny spadek ich cen. Rozchwiany jest także rynek ropy.
Analitycy obniżają szacunki cen surowców na ten rok. Gracze spekulacyjni zaczęli obstawiać spadki kursów. Wszystkiemu towarzyszy duża niepewność.
Sytuacja na rynku miedzi obciąża szczególnie kraje będące głównymi producentami czerwonego metalu, w tym Chile, Peru, czy Indonezję. - Producenci wysyłają koncentraty miedzi, a Chiny ich nie odbierają, bo tamtejsze zakłady były wyłączone z produkcji. Część będzie wyłączona do końca lutego. W efekcie miedź nie jest przetwarzana na produkty końcowe - mówi Szkopek. Wszystko to skutkuje wzrostem zapasów. - Co tydzień Chiny dodają między 40 a 60 tys. ton miedzi w zapasach. To się kumuluje. Zapasy będą rozładowywane bardzo powoli - ocenia Szkopek.
Analityk zwraca uwagę, że nie rosła już w ostatnim tygodniu tak mocno liczba otwieranych przez inwestorów spekulacyjnych nowych pozycji obstawiających spadki czerwonego metalu. A to może oznaczać, że potencjał zniżkowy się wyczerpał. Kluczowe będą jednak napływające na rynki informacje dotyczące wirusa.
Na optymizm za wcześnie, tym bardziej, że ostatnie doniesienia są niepokojące. Choroba rozlewa się na inne części świata. - Nagle okazało się, że wirus pojawia się w mocno zindustrializowanym regionie Włoch. Media podają, że są problemy z zaopatrywaniem sklepów, że część gmin zostaje wyłączonych, że poddaje się określone obszary kwarantannie. To aktywności gospodarczej na pewno nie będzie pomagać - mówi analityk.
Monika Borkowska