Podatki są niższe, ale rząd nie chciał dać gwarancji na kolejne lata
Naprawa Polskiego Ładu, czyli zmiany, które zaczęły obowiązywać od lipca tego roku, zwiększyły korzyści podatkowe dla szerszej grupy niż styczniowa, nieudana wersja reformy. Jednak galopująca inflacja i goniący ją wzrost płac oznacza, że będziemy płacić coraz wyższe kwoty na składkę zdrowotną, a korzyść z kwoty wolnej będzie realnie spadać.
Ustawa naprawiająca Polski Ład, czyli wersja 2.0, weszła w trakcie roku podatkowego, co było możliwe tylko pod warunkiem, że zmiany będą korzystne dla wszystkich podatników w stosunku do wprowadzonych od stycznia. By było to wykonalne, w miejsce problematycznej i dziwacznej ulgi dla klasy średniej, wprowadzono dużo prostsze rozwiązanie, czyli obniżkę stawki podatku z 17 do 12 proc. Pozostawiono natomiast trzy elementy z pierwszej wersji Polskiego Ładu, czyli podniesioną kwotę wolną od podatku do 30 tys. zł, podwyższony próg podatkowy do 120 tys. zł, przy jednoczesnej likwidacji odliczenia składki zdrowotnej od podatku (nadal wynosi 9 proc., ale wcześniej aż 7,75 proc. było odliczane).
Ani w pierwszej wersji Polskiego Ładu, ani w ustawie naprawczej nie wprowadzono jednak żadnego mechanizmu automatycznej waloryzacji kwoty wolnej oraz drugiego progu, a warto przypomnieć, że zostały podniesione po raz pierwszy od kilkunastu lat.
Wiceminister finansów Artur Soboń pytany o to przez Biznes Interię jeszcze w trakcie prac nad projektem, deklarował, że jeśli w trakcie konsultacji zaproponowany zostanie dobry i adekwatny mechanizm takiej automatycznej waloryzacji obu tych kwot, to zostanie wzięty pod uwagę. Ostatecznie jednak tak się nie stało i nie wprowadzono takiego bezpiecznika dla podatników.
- To oznacza, że te korzyści podatkowe z reformy jeszcze dość długo będą występować, choć z upływem czasu i wraz ze wzrostem nominalnego poziomu wynagrodzeń, który jest pchany przez inflację, efektywny poziom opodatkowania będzie rósł. Obecnie mamy 12-proc. stawkę do 120 tys. zł rocznie, ale przy rosnącej inflacji i płacach większa część podatników będzie przekraczać drugi próg - mówi Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. Choć zaznacza, że zmiany wprowadzone od lipca zwiększają korzyści podatkowe. - Polski Ład 1.0 dawał korzyści osobom na umowie o pracę zarabiającym do 5 tys. brutto, natomiast do 12,8 tys. zł był neutralny, po przekroczeniu tej kwoty stawał się już niekorzystny, a teraz nastąpiło przesunięcie granicy korzyści do blisko 18 tys. zł - podkreśla Kozłowski.
Jak zaznacza, tak duża obniżka to efekt koniczności naprawy pierwszej wersji Polskiego Ładu, którego w inny sposób nie można było skorygować w ciągu roku, a brak waloryzacji z punktu widzenia "makro" pozwoli po jakimś czasie odbudować poziom wpływów podatkowych.
Antoni Kolek, prezes Instytutu Emerytalnego tłumaczy, że waloryzacja kwoty wolnej i progu podatkowego to byłby mechanizm zwiększania dochodów rozporządzalnych podatników. - Dzięki ich podnoszeniu mniej środków podatnicy musieliby odprowadzać do urzędów skarbowych. Wydaje się, że waloryzacja kwoty wolnej najbardziej wpływałaby na sytuację gospodarstw domowych - obniżając lub utrzymując na dotychczasowym poziomie wysokość podatku do zapłacenia. Z kolei podnoszenie progu podatkowego ograniczałoby liczbę podatników wchodzących w II próg podatkowy i płacących PIT według stawki 32 proc.
- Przy 13-procentowym tempie wzrostu wynagrodzeń osoby uzyskujące dochód na poziomie 8850 zł miesięcznie w kolejnym roku przekroczą 10 000 zł (razy 12 miesięcy), co sprawi, że część dochodu będzie opodatkowana stawką 32 proc. Natomiast, jeśli kwota wolna nie zostanie zwaloryzowana, to osoby zarabiające płacę minimalną w 2022 roku (3383 zł przez pierwsze 6 miesięcy oraz 3450 zł przez kolejne 6 miesięcy 2023 roku) będą płacić PIT - 285 zł rocznie. Teraz nie płacą PIT - wylicza Antoni Kolek.
I zwraca uwagę, że mechanizm automatycznej waloryzacji w przeciwieństwie do różnego rodzaju dodatków byłby bardziej " odpolityczniony".
- Porównując waloryzację kwoty wolnej i progu podatkowego do innych interwencji proponowanych przez rząd (wakacje kredytowe, dodatek osłonowy, dopłaty do węgla, dopłaty do nawozów, 13., a przede wszystkim 14. emerytura), można dostrzec, że to pierwsze rozwiązanie promowałoby osoby pracujące legalnie, które płacą podatki, a możliwość wspólnego rozliczania z małżonkiem/dzieckiem w przypadku samotnych rodziców potęguje korzyści dla podatnika. Waloryzacja kwoty wolnej i progu podatkowego nie miałaby doraźnego charakteru na potrzeby polityczne i mogłaby być stałym elementem sytemu podatkowego, wykluczając także arbitralność i lobbing podmiotów wpływających na stanowienie prawa, które preferują właściwe dla siebie kierunki interwencji państwa, np. dopłaty do węgla, ale do innych paliw już nie, czy też "14" uzależniona od niektórych dochodów - uważa Antoni Kolek.
Najmocniej na realne dochody zadziała likwidacja odliczenia części składki zdrowotnej, która jest para podatkiem.
- Składka zdrowotna jest teraz pobierana od każdego złotego i nie można jej odliczać. Wcześniej wynosiła 9 proc., ale 7,75 proc. było odliczone od podatku, co w dużym stopniu wpływało na obniżenie podatku. Polski Ład ten mechanizm odliczania zlikwidował. Przy czym składka zdrowotna jest najbardziej podobna do podatku, bo niezależnie od tego, ile się jej płaci, dostaje się takie same świadczenia w ramach opieki zdrowotnej - podkreśla Kozłowski.
- Kwota wolna funkcjonuje w podatku, a nie w zasadach opłacania składki na ubezpieczenie zdrowotnej. Oznacza to, że 9 proc. składki zdrowotnej zapłaci każdy podatnik rozliczający się na skali podatkowej - podkreśla Antoni Kolek.
Monika Krześniak-Sajewicz
Zobacz również: