Rozmowy na nowy rok 2022

Piotr Kalisz, główny ekonomista banku Citi Handlowy: Nie ma wyjścia, RPP musi podnosić stopy

- Nawet jeśli główna stopa NBP wzrosłaby w 2022 r. do prognozowanych przez nas 4,25 proc. z 1,75 proc. teraz, to i tak skala podwyżki będzie zdecydowanie mniejsza niż wzrost inflacji, a realne stopy procentowe pozostaną ujemne. Z makroekonomicznego punktu widzenia ten przewidywany poziom stóp nie jest wysoki - mówi Interii Piotr Kalisz, główny ekonomista banku Citi Handlowy.

Paweł Czuryło, Interia: Dlaczego po piątkowej podwyżce cen prądu i gazu zdecydował się pan podnieść swoją prognozę dotyczącą głównej stopy NBP w 2022 r. z 3 proc. do 4,25 proc. i wobec 1,75 proc. obecnie po trzech podwyżkach z października, listopada i grudnia? To chyba najwyższa prognoza na rynku.

Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowy: - Ogłoszone podwyżki cen gazu i prądu okazały się wyższe niż oczekiwane. Nasza prognoza średniorocznej inflacji na przyszły rok z tego tytułu rośnie o ok. 2 pkt proc. To oznacza, że średnioroczna inflacja w 2022 r. będzie w okolicach 8 proc. (rząd w budżecie zapisał 3,3 proc. - red.). W tej sytuacji oczekiwany przez nas dotąd 3-proc. poziom stopy NBP jest za niski. Nawet jeśli założymy, że za wzrost inflacji w dużym stopniu odpowiadają podwyżki cen energii to i tak inflacja bazowa przekroczy 5 proc. i to przez dużą część roku. Ogłoszone w piątek podwyżki zwiększają tylko ryzyko efektów drugiej rundy, więc to by oznaczało, że inflacja bazowa będzie jeszcze wyższa.

Reklama

- Prognozowane podwyżki stóp, mimo że istotne, to i tak są zdecydowanie mniejsze niż wzrost inflacji, a wciąż realne stopy procentowe są ujemne nawet jeśli stopa referencyjna wzrosłaby do 4 proc. czy lekko powyżej. Więc pod tym względem, z punktu widzenia makroekonomicznego, prognozowany przez nas poziom stóp nie jest wysoki.

Mógłby być jeszcze wyższy niż prognozowane 4,25 proc.?

- Jeżeli RPP chciałaby w pełni odpowiadać na taki szok energetyczny, to stopy mogłyby być jeszcze wyższe, ale nikt nie oczekuje od Rady pełnej odpowiedzi - dlatego stopy rosną dużo mniej niż inflacja.

To jaki jest w pana scenariuszu wskaźnik inflacji w przyszłym roku?

- Piątkowa informacja z URE podniosła prognozę inflacji o dwa punkty procentowe, a wzrost naszych oczekiwań co do stopy procentowej to ok. 1 pkt proc. To pokazuje, że RPP tylko częściowo odpowiada na szok energetyczny. Spodziewamy się, że szczyt inflacji - 9,4 proc. - przypadnie na pierwszy kwartał, wszystko zależy też od działania tarcz antyinflacyjnych. Potem inflacja będzie stopniowo hamowała, średniorocznie wyniesie 8,3 proc., a 6,3 proc. w grudniu 2022 r. Jeśli nie wystąpiłyby efekty drugiej rundy to możliwy jest wynik lekko niższy, bo w tym momencie inflacja bazowa może wynieść ok. 6 proc.

- W piątek URE zasugerował, że podwyżka cen gazu może też być istotna w 2023 r., zresztą ona jest rozłożona na kilka lat. To może oznaczać, że inflacja w 2023 r. mocno nie spadnie, a w naszej dotychczasowej prognozie inflacja mocno spadała. Jednak w obecnym scenariuszu ten spadek jest już mniej istotny, a nawet jak inflacja spada to raczej nie poniżej 4 proc. średniorocznie. Gdybyśmy założyli, że w 2023 r. będą podwyżki cen energii nawet o połowę mniejsze niż te z piątku, to by oznaczało, że inflacja nie spadnie w pobliże 3,5 proc., czyli górnej granicy odchyleń od celu RPP, tylko byłaby powyżej 4 proc. przez cały rok.

 Podwyższając stopy RPP dała sygnał, że dostrzega ryzyko utrwalenia się inflacji na wyższym poziomie i przeniesienia tego stanu na oczekiwania inflacyjne Polaków?

- Nie można w pełni odpowiadać na szoki podażowe, ale trzeba brać po uwagę, że tylko częściowo winnym wysokiej inflacji jest właśnie szok podażowy. Oprócz tego mamy bardzo wysoką inflację bazową, czyli oczyszczoną z wpływu np. wzrostu cen energii, a podwyższona inflacja będzie się utrzymywać na tyle długo, że może mocno zagrozić oczekiwaniom inflacyjnym. Efekt może być więc taki, że inflacja mogłaby się utrwalić na wyższym poziomie.

- Rada, zdaje się, to dostrzega i dlatego zaczęła podnosić stopy procentowe w tym roku. Gdybyśmy się trzymali opinii, że podwyżki cen energii nie mają znaczenia, to w ogóle nie byłoby potrzeby podnoszenia stóp procentowych. Ale widzieliśmy co się działo wtedy ze złotym, który słabł.

To co będzie się dziać dalej ze złotym?

- W naszym scenariuszu na koniec grudnia 2023 r. złoty umocni się do poziomu ok. 4,5 za euro. To nie są bardzo duże zmiany, ale warte podkreślenia jest to, że podwyżki stóp są kluczowe by złoty nie tracił na wartości. Gdyby porównać Polskę do Węgier i Czech, to tam stopy procentowe mogą przekroczyć 4 proc., a na Węgrzech mogą być wręcz bliskie 5 proc. W takiej sytuacji trudno upierać się, że u nas stopy mają być na poziomie maksymalnie 3 proc., skoro inflację mamy wyższą i wzrost PKB mamy także wyższy.

Jak wobec tak wysokiej inflacji może wyglądać sytuacja na rynku pracy i wzrost wynagrodzeń?

- Tu nie zmienialiśmy prognoz. Spodziewamy się, że wzrost wynagrodzeń w przyszłym roku średniorocznie przekroczy 8 proc. Inflacja na pewno może wzmacniać żądania płacowe, ale z drugiej strony mamy do czynienia z lekkim spowolnieniem gospodarczym, a płace już są bardzo wysokie. Warto też pamiętać o tym, że w Polsce poziom uzwiązkowienia firm jest stosunkowo niewielki w porównaniu do innych krajów, więc nie ma takiej spirali skoordynowanych żądań płacowych.

Co się wydarzy w 2022 r. w polskiej gospodarce?

- Spodziewamy się wzrostu PKB o 4,4 proc. po 5,4-proc. wzroście w 2021 r. To 4,4 proc. to wciąż wynik powyżej średnioterminowego wzrostu, więc bardzo dobry, ale napędzany popytem krajowym. Więc oznacza to podtrzymywanie presji cenowej.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Utrwalenie się wysokiej inflacji to główne ryzyko wiszące nad polską gospodarką?

- Do końca nie wiemy jak mocno wysoka inflacja utrwali się w przekonaniu Polaków. Mieliśmy bardzo długi okres niskiej inflacji, kiedy praktycznie zapomnieliśmy o niej, a teraz jest bardzo podwyższona. Więc chodzi o to, by uniknąć tego utrwalenia się, choć takie ryzyko istnieje i to widać.

- Inflacja stała się już powszechnym tematem. Jest brana pod uwagę przy podejmowaniu różnych decyzji, czy to dotyczących finansów czy żądań płacowych. 5 lat temu to się w ogóle nie zdarzało. Teraz, oprócz tego, że bezrobocie jest niskie, mamy efekt rosnących cen, który może utrudniać obniżanie inflacji. Głównie dlatego spodziewamy się podwyżek stóp. Inflacja ma mieszany charakter, ale jej część popytowa jest na tyle silna, że uzasadnia działanie i RPP chyba też tak myśli, bo w końcu zaczęła podnosić stopy.

Rozmawiał Paweł Czuryło

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »