Blockchain po polsku, czy przegapimy szanse
W planowanej rekonstrukcji rządu Ministerstwo Cyfryzacji ma zostać podzielone pomiędzy różne resorty. Wynika to najpewniej z niewielkiego zainteresowania rozwojem tego ministerstwa. Mówi się również o zbyt dużej niezależności minister Streżyńskiej. Byłaby to wielka strata dla rozwoju cyfryzacji w Polsce i ogromnej szansy, która przed nią stoi, jaką jest rozwój technologii w oparciu o blockchain.
Blockchain przez wielu uważany jest za rozwiązanie tak rewolucyjne, jak powstanie internetu. Tyle że niewiele osób w naszym kraju bierze to na poważnie, a jeśli już, to traktują to jako pieśń przyszłości. Podobnie, jak kiedyś wielu sceptyków uważało, że komputery nie wejdą do masowego użytku, a internet jest chwilową fascynacją. Historia pokazała, że odważni skorzystali. Anna Streżyńska jako pierwsza minister postanowiła zaryzykować, zainwestować i stworzyć warunki dla rozwoju tej technologii w Polsce. Przeznaczyła z budżetu państwa na razie 10 mln złotych. Powstało pierwsze w Europie Środkowo-Wschodniej uniwersyteckie Centrum Technologii Blockchain przy Uczelni Łazarskiego. A popyt na specjalistów z tej branży rośnie. Rynek może teraz wchłonąć każdą ich ilość, płacąc za ich wiedzę spore pieniądze.
Co więcej trwają prace nad wdrożeniem mDokumentów w Administracji Publicznej, e-Dowodów, czy innych państwowych rejestrów online. Pozwoli to na załatwienie większości spraw urzędowych z domu przy zachowaniu bezpieczeństwa przetwarzania danych online. Blockchain błędnie jest kojarzony wyłącznie z sektorem finansowym. Możliwości jego wykorzystania są dużo szersze. W rejestrze można zapisać i udostępnić wybranym osobom prawie wszystkie dane, na przykład dotyczące naszego zdrowia, praw własności, licencje etc - podkreśla Peter van Grinsven, dyrektor zarządzający Connaxis, z Krakowa, firmy oferującej, jako jedna z pierwszych w Polsce, rozwiązania w oparciu o blockchain. - W tym momencie musimy korzystać z pośredników, notariuszy, urzędników. Często żeby załatwić jedną sprawę, musimy odwiedzić kilka miejsc osobiście. Blockchain rozwiązuje ten problem. W drugą stronę można udostępnić informacje i historię na temat swojego stanu zdrowia, badań wszystkim lekarzom dzięki zdecentralizowanym rejestrom.
Rozwiązanie z jednej strony nowe i rewolucyjne, z drugiej z sukcesem jest już stosowane za granicą. Wystarczy przyjrzeć się Estonii, która po hakerskim ataku, w przeciągu dziesięciu lat przeniosła większość swoich baz danych do tej technologii. Wśród naszych wschodnich sąsiadów, szczególnie na Litwie, widać bardzo szybki rozwój startupów i firm dostarczających usługi blockchainowe dla klientów na całym świecie. Ten rejon Europy, którego Polska jest częścią, jest też dobrze widziany przez inwestorów. Przekonali się, że jakość usług oferowanych przez branżę IT w Polsce jest wysoka. Nie ma dla nich znaczenia, czy dostawcami będą firmy estońskie, czy polskie. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby Kraków, zagłębie outsourcowanych usług IT czy Warszawa, stały się blockchainowym hubem. Dlaczego więc nie wykorzystujemy w pełni swojej szansy?
Już teraz brakuje w Polsce blockchain engineerów, a ich zarobki przekraczają kilkaset tysięcy zł rocznie (dla wybitnych specjalistów w dziedzinie). Rozwój w tym obszarze jest zbyt wolny. Planowane wstępnie na rok 2017/18 edycje studiów nie wystartowały. Jest szansa, że w przyszłym roku SGH uruchomi pierwszą edycję rocznych studiów podyplomowych. Rekrutacja na rok akademicki 2018/2019 już ruszyła. Tymczasem chociażby w Rosji pięć czołowych uniwersytetów oferuje kursy z tej tematyki na poszczególnych kierunkach. Brakuje tych kierunków również na studiach IT. Aby zostać Blockchain Engineerem wystarczy ugruntowane doświadczenie programistyczne i chęć startu w nieznane. Blockchain jest technologią zdecentralizowaną i jeszcze w dużej mierze eksperymentalną. Wymaga radykalnej zmiany podejścia do tworzenia aplikacji. Z punktu widzenia kariery inwestycja w naukę blockchain to obecnie jedna z najlepszych decyzji, jakie programista może podjąć - mówi Paweł Pinio, senior blockchain engineer z nTitle, tworzący zdecentralizowany system zarządzania i dystrybucji licencjami oparty na Ethereum. Zainteresowanie rozwojem tej technologii od dawna przyciągały tłumy finansistów. Następni w kolejce są programiści i prawnicy. Wystarczy spojrzeć na tempo, w jakim znikają wejściówki i zaproszenia na techniczne spotkania i szkolenia w tej technologii, chociażby organizowane przez nTitle - dodaje Paweł Pinio.
Co więcej zapotrzebowanie na cyfryzację jest. Już teraz nieświadomie Polacy każdego dnia korzystają z rozwiązań chociażby fintech, robiąc przelewy online czy kupując bilety przez Internet. Robi tak co trzeci pasażer, unikając uporczywych kolejek. Rozwiązania oparte o blockchain oszczędzają czas, pieniądze i są bardzo wygodne. Zainteresowanie nimi będzie stale rosnąć, to pewne. Pozostaje tylko pytanie, ile i czy Polska zarobi na rewolucji, której nie da się już zatrzymać. Badania, które możemy znaleźć na stronach ministerstwa cyfryzacji wyraźnie pokazują, że większość aktywnych użytkowników internetu, aż 90 proc., ocenia pozytywnie możliwość załatwiania spraw urzędowych przez internet, a aż 98 proc. deklaruje korzystanie w przyszłości z e-administracji. Tym bardziej ministerstwo zajmujące się cyfryzacją i cyberbezpieczeństwem powinno być odrębną jednostką, której kompetencję powinny rosnąć, a nie maleć.
Pozostaje konkluzja. Czy Polska wykorzysta swoją szansę i stanie się blockchainową potęgą, czy będzie, jak w tym powiedzeniu, że Polak przed szkodą i po szkodzie...
Opr. KM