Interweniujcie sobie sami

Wczoraj Rada Polityki Pieniężnej zaproponowała rządowi sposób na osłabienie złotego. Wystarczy, że zacznie na rynku walutowym kupować dewizy potrzebne na obsługę długu zagranicznego. Teraz rząd kupuje waluty w NBP.

Wczoraj Rada Polityki Pieniężnej zaproponowała rządowi sposób na osłabienie złotego. Wystarczy, że zacznie na rynku walutowym kupować dewizy potrzebne na obsługę długu zagranicznego. Teraz rząd kupuje waluty w NBP.

Tym samym RPP wyprzedziła ministra finansów Marka Belkę, który ma dzisiaj przedstawić NBP propozycje nowych zasad ustalania kursu złotego. Rada Ministrów chce odejścia od kursu płynnego i wprowadzenia pasma wahań wartości złotego. Jednak takie rozwiązanie wymagałoby interwencji banku centralnego na rynku walutowym w sytuacjach, gdyby złoty zbliżał się do górnej, czy dolnej granicy pasma. A stanowisko RPP wskazuje, iż nie chce ona, aby NBP dokonywał korekt kursu naszej waluty. Według ekonomistów, propozycja RPP jest równie trudna do przyjęcia dla rządu, jak pomysły Rady Ministrów dla banku centralnego.

Reklama

RPP opowiedziała się także za jak najszybszym wejściem Polski do strefy euro. Pierwszy możliwy termin to 2006 r., tymczasem Marek Belka mówił ostatnio o roku 2007.

Rada Polityki Pieniężnej złożyła rządowi zaskakującą propozycję - jeśli chce on interwencji na rynku, może to zrobić sam. Wystarczy, że waluty potrzebne do obsługi długu zagranicznego zacznie kupować na rynku, a nie w banku centralnym. Oznacza to, że RPP nie chce się zgodzić na zmianę reżimu kursowego.

Dzisiaj Marek Belka, minister finansów, ma zrobić to, do czego go zobowiązał rząd - złożyć prezesowi NBP propozycje zmian zasad ustalania kursu złotego. Obecnie nasza waluta jest całkowicie płynna, o jej wartości decyduje rynek. Jednak to rozwiązanie nie podoba się rządowi, bo złoty jest za mocny. Rada Ministrów chce, aby złotemu wyznaczono pasmo wahań i żeby NBP korygował kurs naszej waluty, interweniując na rynku.

Wprawdzie szczegółowe propozycje miały zostać przedstawione dzisiaj, ale RPP udzieliła już odpowiedzi po wczorajszym posiedzeniu.

- Rada proponuje, by w celu wpłynięcia na poziom kursu złotego w kierunku postulowanym przez rząd, dewizy potrzebne do spłaty i obsługi długu zagranicznego były kupowane przez rząd na rynku walutowym, a nie w NBP - czytamy w komunikacie.

Innymi słowy, jeśli rząd chce interwencji, może przeprowadzić je sam - zakup walut, czy czyniony przez NBP, czy przez państwo, powinien mieć ten sam skutek, czyli spowodować osłabienie złotego.

Jednak ta propozycja zapewne nie zostanie zaakceptowana przez rząd.

- To bardzo rozsądna propozycja, stanowiąca dokładną odwrotność procesów prywatyzacyjnych, kiedy to sprzedaż walut na rynku powoduje wzmocnienie złotego - powiedział Janusz Jankowiak, główny ekonomista BRE Banku. - Jednak jest jedno ale - żeby kupować waluty na rynku, trzeba mieć złote, bo NBP można płacić np. w obligacjach.

Poza tym, rząd powinien zbierać wpływy dewizowe - czy to z prywatyzacji, czy z emisji euroobligacji - na specjalnym koncie walutowym. Gdyby zaczął postępować w myśl propozycji RPP, praktycznie powinien zrezygnować z zadłużania się w walutach obcych, co pozwala mu m.in. obsługiwać zagraniczne zobowiązania. Czyli musiałby ograniczyć deficyt budżetowy, a - jak napisała RPP w komunikacie - takie działanie również zmniejszyłoby presję na wzrost wartości złotego (głównym powodem jego aprecjacji jest to, iż inwestorzy sprzedają waluty, aby za złote kupić polskie papiery skarbowe). Poza tym, gdyby na koncie były pieniądze z prywatyzacji, zakup dewiz po prostu nie byłby potrzebny, a więc rząd nie mógłby w ten sposób zbijać kursu.

- To mogłoby mieć miejsce, gdyby na koncie były jakieś pieniądze - stwierdził J. Jankowiak. - Ale ich tam nie ma. Na dodatek, nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle będą.

Takie stanowisko RPP wskazuje, że nie chce się ona zgodzić na interwencje banku centralnego na rynku, a więc i na zmianę reżimu kursowego (pasmo wahań ma sens, jeśli będzie go bronił NBP). I właściwie wszyscy takiej opinii RPP się spodziewali. Zwłaszcza po tym, jak Marek Belka zarzucił RPP utratę wiarygodności, a Leszek Balcerowicz, prezes NBP, powiedział wczoraj, iż problem kursu złotego to sprawa drugorzędna.

- Ważniejsze od tego są reformy - stwierdził. - To od nich zależy konkurencyjność naszej gospodarki. Będą one kształtować tempo wzrostu przez wiele lat.

Poza tym RPP otworzyła wczoraj kolejne pole do dyskusji - w swoim komunikacie uznała, iż najlepszym rozwiązaniem dla Polski będzie najszybsze jak to tylko możliwe wprowadzenie u nas euro po tym, jak wejdziemy do Unii Europejskiej. Najkrótszy termin to 2006 r., o ile Polska wejdzie do UE w 2004 r., gdyż przez dwa lata po uzyskaniu członkostwa Polska musiałaby przebywać w ERM2, europejskim systemie monetarnym, stanowiącym przygotowanie do unii walutowej. Tymczasem Marek Belka, minister finansów, ostatnio mówił o 2007 r.

Parkiet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »