Inwestorzy wierzą w poprawę koniunktury gospodarczej

We wtorek dolar wzrósł do najwyższego - od czterech miesięcy - poziomu w stosunku do euro. Za wspólną walutę płacono poniżej 1,11 dolara. To wynik przekonania inwestorów, że poprawa kondycji amerykańskiej gospodarki będzie nabierać tempa. Jednak paradoksalnie mocniejszy dolar może zagrozić trwałości tego procesu.

We wtorek dolar wzrósł do najwyższego - od czterech miesięcy - poziomu w stosunku do euro. Za wspólną walutę płacono poniżej 1,11 dolara. To wynik przekonania inwestorów, że poprawa kondycji amerykańskiej gospodarki będzie nabierać tempa. Jednak paradoksalnie mocniejszy dolar może zagrozić trwałości tego procesu.

Dolar zyskuje stopniowo w relacji do euro już drugi miesiąc. Przyspieszenie zwyżki w tym tygodniu potwierdza, że mamy do czynienia ze zmianą tendencji, jaka zdominowała notowania tej pary walut w roku ubiegłym i pierwszych miesiącach 2003 r. Wtedy dolar obniżył swoją wartość o blisko 40% względem euro. Od połowy czerwca wzmocnił się już o prawie 7%.

Ożywienie gospodarcze

będzie trwać

W zgodnej opinii większości analityków, podniesienie się wartości dolara jest wynikiem napływających danych makroekonomicznych, potwierdzających, że amerykańska gospodarka coraz mocniej przyspiesza. To podnosi jej atrakcyjność w oczach inwestorów (większy wzrost PKB to wyższy zwrot z zainwestowanych pieniędzy) i przyciąga kapitał. Nie ma tu większego znaczenia, czy zostanie on przeznaczony na nowe przedsięwzięcia, czy też kupno udziałów, na przykład na giełdzie, w już działających firmach. Ważny jest efekt - rosnący popyt na dolara podbija jego kurs.

Reklama

Tej tendencji sprzyja sytuacja na amerykańskim rynku papierów dłużnych. Od połowy czerwca trwa dynamiczny wzrost rentowności amerykańskich obligacji (spadek cen). Inwestorzy są przekonani, że proces łagodzenia polityki monetarnej dobiegł końca (główna stopa procentowa w USA wynosi zaledwie 1%), ewentualnie wierzą, że nawet gdyby doszło do kolejnej obniżki stóp, to rynek już ją uwzględnił w cenach obligacji. Dlatego zdecydowanie realizują zyski, uważając, że nie warto dłużej trzymać w portfelach bezpiecznych papierów, a raczej należy zwiększyć zaangażowanie w akcjach. Gdyby następowało jedynie przesunięcie środków z obligacji w akcje, presja na dolara nie byłaby tak znacząca. Jednak równocześnie wzrost dochodowości amerykańskich papierów dłużnych czyni je bardziej atrakcyjnymi dla "nowych" kapitałów. W czerwcu rentowność 10-letnich obligacji rządu USA wynosiła średnio 3,4% i była o 30 pkt bazowych niższa niż dla papierów w Eurolandzie i o 70 pb w porównaniu z papierami brytyjskimi. Teraz rentowność tych samych obligacji amerykańskich jest równa 4,5%, czyli tyle samo ile brytyjskich. Jednocześnie przewyższa o 30 pb poziom dochodowości w strefie euro.

Techniczny sygnał sprzedaży

Na wartość kursu walutowego oddziałuje bardzo wiele czynników. Nie jest łatwo określić, który z nich jest najważniejszy w danej chwili. Dlatego wielu inwestorów próbując określić przyszły trend na danej parze walut, wybiera analizę techniczną. Pozwala ona na wysnucie wniosków na podstawie oceny tylko jednego elementu - wykresu kursu. Przyspieszenie tempa zwyżki dolara, jakie nastąpiło w tym tygodniu, można wiązać z przełamaniem ważnej bariery na wysokości 1,117 dolara za euro (wyznaczonej przez dołek z połowy lipca). Nastąpiło ono po przecięciu głównej linii półtorarocznej zwyżki wspólnej waluty, więc sygnał jej sprzedaży był wzmocniony. Inwestorzy widząc, że osłabienie euro przybiera coraz trwalszy charakter, wyprzedawali je i wracali do dolara. Wczorajsza publikacja danych makroekonomicznych potwierdziła zmianę trendu. Dolar umocnił się po dobrych informacjach z rynku nieruchomości w USA, zignorował zaś słabe dane o nastrojach amerykańskich konsumentów i dobry odczyt indeksu oczekiwań ekonomicznych dla Niemiec, opracowywany przez instytut ZEW.

Groźny deficyt

W atmosferze ogólnego optymizmu w ocenie perspektyw amerykańskiej gospodarki i wiary, że jej wzmocnienie poprawi koniunkturę w innych regionach świata, giną głosy uznające umocnienie dolara za zagrożenie na przyszłość. Rynek zapomina, że ta tendencja będzie wpływać na pogorszenie salda na rachunku obrotów bieżących, które już teraz wykazuje ogromny niedobór. Amerykański eksport będzie mniej opłacalny. Firmy mogą więc zwrócić się ku rynkowi wewnętrznemu. Na nim spotkają dodatkową konkurencję w postaci towarów importowanych, które dzięki umocnieniu dolara staną się relatywnie tańsze. Wpłynie to negatywnie na poprawiającą się od drugiej połowy 2002 r. rentowność amerykańskich przedsiębiorstw i uniemożliwi dalszą poprawę wyników.

Dlatego wzrost kursu dolara, tak samo jak rentowności obligacji stwarzających konkurencję dla akcji, jest niekorzystnym czynnikiem z punktu widzenia średniookresowej koniunktury na giełdach w USA.

Na inny problem zwraca uwagę Międzynarodowy Fundusz Walutowy w swoim ostatnim raporcie na temat stanu amerykańskiej gospodarki. Wskazuje, że dalsza poprawa koniunktury nie jest wcale gwarantowana. Powodem jest pokaźny deficyt budżetowy, który wypiera inwestycje sektora prywatnego i zagraża dalszemu wzrostowi produktywności pracy.

Wpływ na złotego

Od początku 2002 r. czynnikiem w największym stopniu decydującym o kursie złotego jest relacja euro do dolara. Od lutego ub.r. do czerwca br. złoty zyskał do amerykańskiej waluty ok. 15%, a stracił do wspólnej ok. 20%. Można więc oczekiwać, że osłabienie euro w stosunku do dolara przełoży się na spadek wartości wspólnej waluty również w relacji do złotego. Złoty powinien przy tym zyskiwać w odniesieniu do dolara. Potwierdzeniem takiego przypuszczenia były wczorajsze notowania. Złoty stracił do dolara 5 groszy, nie zmieniła się cena euro. Choć na alarmistyczny ton jest jeszcze za wcześnie, to utrzymanie tej tendencji zagrażać będzie konkurencyjności polskiego eksportu. Pozostaje on głównym motorem napędzającym odradzanie się naszej gospodarki.

Banki o dolarze i euro

ABN Amro:

Głównym czynnikiem wpływającym na spadek euro był raport Centralnego Banku Tajwanu, w którym stwierdzono, że cena wspólnej waluty jest zbyt wysoka, by ją teraz kupować.

JP Morgan Chase:

Ciągle wierzę, że dopóki w Ameryce utrzymuje się rosnący deficyt obrotów bieżących, euro będzie w stanie utrzymać się na poziomie 1,11 dolara.

KBC:

Powodem umocnienia dolara są dobre dane makroekonomiczne z USA i obawy, że kondycja gospodarcza strefy euro pozostanie słabsza. Ale handel jest w dużym stopniu wynikiem wskazań analizy technicznej.

Credit Agricole Indosuez:

Realokacja aktywów z obligacji w akcje jest niekorzystna dla euro i dobra dla dolara. Inwestorzy wierzą, że Ameryka będzie przewodzić globalnej poprawie koniunktury.

Bank of Tokyo Mitsubishi:

Ważnym czynnikiem był poniedziałkowy spadek euro poniżej technicznego wsparcia.

Citigroup Global Markets:

Dolar nadal się wzmacnia. Rynek zbliża się do kluczowego technicznego poziomu 1,109. Inwestorzy sprzedają euro w oczekiwaniu, że zostanie on przełamany.

Prognozy dla wspólnej waluty

Analitycy Bank of Tokyo Mitsubishi spodziewają się, że w perspektywie najbliższego miesiąca euro będzie kosztować 1,12 dolara. Za trzy miesiące jego kurs ma spaść do 1,1 dolara, za sześć miesięcy do 1,08, a za dwanaście do 1,02 dolara. Dużo bardziej optymistyczne prognozy dla euro mają specjaliści Credit Suisee First Boston. Spodziewają się, że za miesiąc za wspólną walutę będzie można otrzymać 1,114 dolara, za trzy miesiące 1,12 dolara, a za rok 1,2 dolara.

Przebite wsparcia

Przełamanie dołka z połowy czerwca na wykresie kursu euro w dolarach wzmacnia znaczenie sygnału sprzedaży wspólnej waluty, jakim było przekroczenie głównej linii trendu wzrostowego. W tej sytuacji najbardziej prawdopodobnym scenariuszem na przyszłość jest dalsze obniżanie się wartości euro. Kluczową barierą, chroniącą wspólną walutę przed kontynuacją zniżki, jest wiosenny szczyt przy 1,105. Jego przebicie otworzy drogę do osiągnięcia poziomu 1,053. Zakładając, że obecnie mamy do czynienia jedynie z korektą półtorarocznej tendencji wzrostu wartości euro, tutaj powinien nastąpić powrót zaufania do europejskiego pieniądza.

Na linii trendu

Od dwóch lat kurs euro w złotych porusza się wewnątrz kanału rosnącego. Jego górna granica była testowana w tym roku dwukrotnie, na wiosnę i latem. Żadna z prób przebicia tej bariery się nie powiodła. To zapowiada ruch w kierunku dolnego ramienia formacji. Obecnie wkraczamy w decydującą fazę realizacji tego scenariusza. Sprzedający euro próbują pokonać wsparcie w postaci ponadrocznej linii trendu. Spadek poniżej 4,35 zł oznaczać będzie ich sukces i stworzy możliwość dotarcia w okolice 4,2 zł. Dopiero przebicie się przez ten poziom pozwoli mówić o zmianie średniookresowej tendencji euro do złotego na malejącą. Przesądziłoby to o zniżce do linii, łączącej dołki z połowy 2001 r. i pierwszej połowy 2002 r.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: poprawa | inwestorzy | rentowność | koniunktura gospodarcza | USA | waluty | złoty | deficyt
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »