Koniec zaufania do złotego?
Złoty osłabiał się przez większą część dnia, testowany był poziom 4,70 za euro. Po południu kurs euro-złotego odbił jednak w kierunku południowym.
Rynki mają nadzieję, że dane makroekonomiczne z krajów wysoko rozwiniętych nie będą już gorsze od dotychczas publikowanych i liczą na poprawę globalnego sentymentu, co pomogłoby odrobić straty złotemu i wzmocnić polskie obligacje. - Rano mieliśmy kontynuację negatywnego sentymentu z wczoraj, silna przecena w porannych godzinach. Kurs utrzymywał się na wysokich poziomach, było testowane 4,70/euro - powiedział PAP Bogumił Modzelewski, diler walutowy z Banku Gospodarstwa Krajowego
- Od godziny 15.00, po danych z USA sentyment zaczął się poprawiać, jesteśmy niżej z poziomem kursu euro-złotego. Brak złych informacji jest dobrą informacją - dodał. W firmach w USA ubyło w styczniu 522.000 miejsc pracy - wynika z raportu prywatnej firmy ADP Employer Services, opublikowanego w środę. Analitycy oceniali, że w amerykańskiej gospodarce w styczniu ubyło 535.000 miejsc pracy.
- Sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie. Wszystko będzie zależało od globalnego sentymentu. Rynki mają nadzieję, że najgorsze dane makroekonomiczne, jakie napłynęły do tej pory z USA i strefy euro są już za nami. To wpłynęłoby na poprawę sentymentu, wówczas złoty mógłby odrobić straty - powiedział Modzelewski.
Środa charakteryzowała się spadkami cen na rynku obligacji.
- Rynek wyglądał dziś dosyć słabo. Słaba aukcja, mały popyt, mała sprzedaż. Nie było zainteresowania polskimi obligacjami - powiedział w rozmowie Robert Hryciuk, diler obligacji z BNP Paribas.
- Patrząc w szerszym kontekście, mimo wszystko nasze obligacje są dosyć wysoko z cenami. Dziś one spadły, choć w stosunku do tego, co pokazują inne rynki, mogły spaść mocniej. Ciężko jest wyciągnąć z tego wnioski. Widać, że nie ma dużo obligacji na rynku wtórnym. Ciężko to nazwać pozytywnym sentymentem, ale nie ma dramatu - dodał.
Ministerstwo Finansów sprzedało na przetargu obligacje OK0711 za 722,0 mln zł przy popycie 1.065,0 mln zł oraz PS0414 za 1.186,4 mln zł przy popycie 1.376,4 mln zł.
- Jest duża zmienność, nie mamy czego się trzymać. Dużo pozycji jest otwieranych spekulacyjnie. Figury makroekonomiczne mają mniejsze znaczenie. Większe znaczenie mają ruchy na kursie walutowym, jeśli oczekujemy jakiegoś umocnienia złotego i walut regionu, to pewnie sentyment dla obligacji się poprawi. Jeżeli przyjdzie odreagowanie na rynkach akcji, kursy regionu odreagują, obligacje też będą mocniejsze - ocenia Hryciuk.
środa środa wtorek 16.35 8.55 16.30 EUR/PLN 4,6263 4,6681 4,5950 USD/PLN 3,5950 3,6000 3,5500 EUR/USD 1,2873 1,2992 1,2940 OK0711 5,09 4,81 4,83 PS0414 5,28 5,09 5,10 DS1019 5,74 5,75 5,70
Spadek wartości złotego wynika m.in. z braku zaufania inwestorów do polskiej waluty - poinformował w środę PAP prof. Leszek Klank z warszawskiej Akademii Finansów.
Dodał, że brak zaufania dot. także innych krajów Europy Wschodniej, m.in. Węgier i Ukrainy. Zaznaczył, że w ciągu najbliższych dni to się nie zmieni i złoty nadal będzie tracił na wartości. Klank powiedział, że trudno też prognozować, kiedy polska waluta przestanie słabnąć, a zależeć to będzie od sytuacji na zagranicznych rynkach. Jego zdaniem, rząd w sytuacji obecnego kryzysu gospodarczego powinien zwiększyć deficyt budżetowy. "Wszyscy naokoło podwyższają deficyt, a my, wiedząc, że i tak nie spełnimy kryteriów z Maastricht, trzymamy się twardo tych (...) 18 mld zł" - powiedział. Budżet na 2009 r. przewiduje, że deficyt budżetowy wyniesie 18,2 mld zł. Klank zaznaczył przy tym, że pieniądze uzyskane ze zwiększenia deficytu powinny być przeznaczone na rozwój infrastruktury, a nie przemysłu. Jego zdaniem rząd nie powinien wykorzystywać rezerw walutowych do walki z obecnie słabnącym złotym. Zaznaczył, że fundusze te są zabezpieczeniem na wypadek pogłębienia się kryzysu gospodarczego. "To jest ostatni środek, którego należy użyć" - powiedział. W środę złoty po raz kolejny stracił na wartości. Frank szwajcarski kosztuje 3,13 zł, a za euro trzeba zapłacić 4,67 zł.
Wiceminister finansów Katarzyna Zajdel-Kurowska uważa, że kurs złotego jest niedowartościowany, a ostatnia dynamiczna deprecjacja ma podłoże psychologiczne. - Kurs naszej waluty jest mocno niedowartościowany, zarówno do innych walut, jak i kursu równowagi - powiedziała w rozmowie z "Pulsem Biznesu" wiceminister. - To skutek mocnego spadku zaufania do całego naszego regionu. Dlatego prędzej czy później złoty zacznie się umacniać. Trudno jednak dziś przewidywać, kiedy ten proces się rozpocznie - dodała. Zajdel-Kurowska po raz kolejny powtórzyła, że silne wahania kursu są wywołane czynnikami psychologicznymi, a nie fundamentalnymi. W jej opinii także niskie obroty na rynku walutowym powodują dynamiczne zmiany wyceny złotego.
*
Środa była kolejnym dniem rekordowej słabości złotego. Narodowy Bank Polski nie zamierza jednak interweniować. Problemy mają wszystkie waluty naszego regionu. Rekordowo słaby jest węgierski forint.
W środę za euro trzeba było płacić nawet 4,7 zł, dolar osiągnął wartość 3,65 zł, a frank szwajcarski - 3,15. Koniec dnia okazał się nieco lepszy dla polskiej waluty i złoty minimalnie się umocnił. O godzinie 18 za euro, dolara i franka trzeba było płacić odpowiednio 4,65 zł, 3,62 zł i 3,12 zł.
- Nie wydaje się być koniecznym, aby w takich warunkach jak teraz podejmować interwencje na rynku walutowym - powiedział w TVP Info prezes NBP Sławomir Skrzypek.
Dodał, że ponad 55 mld euro Polska musi mieć w postaci zabezpieczenia w razie wejścia do ERM2.
Podobnego zdania, co do ewentualnej interwencji w obronie złotego jest wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak.
- Nie ma żadnych przesłanek do tego, żeby podejmować interwencję na rynku walutowym. Trzeba to jasno i wyraźnie komunikować, żeby nie było jakichkolwiek pokus na ataki spekulacyjne na naszą walutę - powiedział Pawlak na konferencji prasowej.
Rzecznik prasowa ministra finansów Magdalena Kobos pytana, czy zdaniem resortu potrzebna jest interwencja na rynku walutowym powiedziała, że ministerstwo "nie komentowało nigdy i również obecnie nie będzie komentować sytuacji na rynku walutowym".
Przed pochopnym przewalutowaniem kredytów walutowych na złotowe zgodnie ostrzegają eksperci. Zdaniem Emila Szwedy, eksperta Open Finance, przewalutowanie kredytów jest "pętlą na szyję". - Jeżeli ktoś zaciągał kredyt, kiedy frank kosztował 2 zł, to znaczy, że jego zobowiązania wzrosły o 55 proc. - informuje Szweda. Katarzyna Siwek z Expandera oceniała, że przewalutowanie teraz byłoby "najmniej rozsądne".
Zdaniem b. ekonomisty Międzynarodowego Funduszu Walutowego w Waszyngtonie dr. Marcina Piątkowskiego z Akademii Leona Koźmińskiego, spadek złotego może zatrzymać zwiększenie deficytu budżetowego. "Rynki finansowe - w przeciwieństwie do tego, co mówi rząd - nie martwią się deficytem budżetowym, ale o wiele bardziej wzrostem gospodarczym w Polsce, który drastycznie spada z miesiąca na miesiąc" - powiedział.
Emil Szweda uważa, że silne osłabienie złotego może być zwiastunem odwrócenia trendu na rynku walutowym, gdyż - według niego - przyspieszenie osłabienia zwykle poprzedza zmianę.
Złoty nie jest jedyną walutą, która znajdowała się w środę pod presją. Rekordowo słaby wobec euro był węgierski forint.
Zdaniem prof. Leszka Klanka z warszawskiej Akademii Finansów, spadek wartości złotego i innych walut regionu wynika z braku zaufania do walut krajów Europy Wschodniej, m.in. Węgier i Ukrainy. Zaznaczył, że w ciągu najbliższych dni to się nie zmieni i złoty nadal będzie tracił na wartości.
Analitycy Commerzbanku oceniają, że możliwa jest deprecjacja forinta i złotego o 10 proc., a czeskiej korony o 5 proc. Z kolei Merrill Lynch prognozuje, że forint w bliskiej perspektywie może się osłabić do 315 za euro.