RPP czeka ze stopami. Przewalutowanie groźne dla złotego
Masowe przewalutowanie kredytów w CHF zmusi banki do zakupu za środki złotowe "gigantycznej" ilości franków szwajcarskich, co w efekcie mocno osłabi złotego wobec walut wymienialnych - ocenił członek zarządu NBP Andrzej Raczko.
- Znając mechanizm refinansowania kredytów frankowych przez banki, można rozważyć skutki masowego przewalutowania ich na złote. W takim przypadku banki zobowiązane będą do spłacenia zagranicznych wierzycieli, czyli w krótkim czasie będą musiały zakupić na rynku walutowym za środki złotowe gigantyczną ilość franków - napisał Raczko w opinii zamieszczonej w czwartkowej "Rzeczpospolitej".
"Wówczas kurs złotego do franka oraz innych wymienialnych walut gwałtownie spadnie. Zmiana będzie na pewno bardzo silna i nie tylko wywoła zawirowania na rynku finansowym, ale istotnie obciąży kosztami importerów oraz przedsiębiorstwa zadłużone w walutach obcych" - dodał.
W ocenie Andrzeja Raczko osłabienie złotego będzie na tyle poważne, że doprowadzi do gwałtownego powrotu inflacji i konieczności "drastycznego" zacieśnienia polityki pieniężnej".
Członek zarządu NBP dodał, że dalszymi konsekwencjami może być również odwrócenie się zagranicznych inwestorów od polskich aktywów, co przełoży się na spadek notowań na warszawskiej GPW i cen na rynku wtórnym polskich obligacji. Dodatkowym skutkiem może być również wzrost kosztów obsługi długu publicznego.
_ _ _ _ _ _
Rada Polityki Pieniężnej po raz kolejny pozostawiła stopy procentowe na niezmienionym poziomie. Wciąż są one na rekordowo niskim poziomie, na którym znalazły się w październiku ubiegłego roku. Od tego czasu trochę zmieniło się w naszej gospodarce, a w otaczającym nas świecie zmiany są radykalne. Polityka pieniężna musi jednak uwzględniać nie tylko sytuację bieżącą, ale przede wszystkim długofalowe konsekwencje podejmowanych decyzji w wielu aspektach.
Główna stopa procentowa została obniżona z 2,5 do 2 proc. prawie pół roku temu. Wówczas skala tej zmiany została uznana za zaskakującą. Wcześniej, od listopada 2012 r., Rada Polityki Pieniężnej stosowała zasadę małych kroków, tnąc stopy siedmiokrotnie, jednak za każdym razem o 0,25 punktu procentowego. Przez jakiś czas wydawało się nawet, że to mocniejsze cięcie zakończy cykl łagodzenia polityki pieniężnej. Początek ubiegłego roku przyniósł jednak zadyszkę w polskiej gospodarce i znacznie poważniejsze kłopoty w krajach strefy euro.
Splot okoliczności doprowadził także do pojawienia się trwałej tendencji spadku wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych, czyli wcześniej w Polsce nieznanego zjawiska deflacji. Początkowo wydawała się ona jedynie krótkotrwałym incydentem, ale okazało się, że towarzyszy nam już sześć miesięcy. Nie dość, że nic nie wskazuje na to, by wkrótce miała ustąpić, to jeszcze tempo spadku cen nasila się, osiągając w grudniu ubiegłego roku 1 proc.
Większość banków centralnych na świecie na taką sytuację reaguje bardzo stanowczo, uznając że spadające ceny z jednej strony wskazują na słabość gospodarki, z drugiej zaś dodatkowo utrudniają przezwyciężenie trudności. Reakcją są zdecydowane obniżki stóp procentowych, a gdy ten mechanizm ulega wyczerpaniu, nie wahają się sprowadzać stóp poniżej zera lub skupować obligacji skarbowych, zasilając system finansowy pieniądzem.
Na to drugie rozwiązanie zdecydował się niedawno Europejski Bank Centralny, zaś ujemne stopy wprowadziły Szwajcaria i Dania, dążąc jednocześnie do osłabienia swych walut.
Na tym tle działania naszej Rady Polityki Pieniężnej można uznać za zbyt zachowawcze. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że polska gospodarka znajduje się w o wiele lepszej kondycji, niż większość gospodarek europejskich, a nawet światowych.
Nie tylko więc nie potrzebuje dodatkowego wspomagania, ale także skłania do ostrożności w polityce pieniężnej, by w przyszłości nie doszło do przegrzania tempa wzrostu i wystąpienia związanych z tym negatywnych zjawisk. Jednym z nich jest wzrost inflacji. Choć obecnie mamy do czynienia z tendencją zupełnie odwrotną, warto mieć świadomość, że deflacja spowodowana jest przez czynniki nadzwyczajne i mające swe źródło w otoczeniu, na które nasza polityka pieniężna nie ma wpływu. Dodatkowo, w momencie gdy czynniki te ustąpią, możemy mieć do czynienia z szybkim i dynamicznym powrotem inflacji, nad którą niełatwo zapanować. Z tego punktu widzenia wstrzemięźliwość Rady Polityki Pieniężnej jest całkiem zrozumiała.
Trzeba też zwrócić uwagę na kolejne dwa aspekty, związane ze zmianami stóp procentowych. Konsekwencją ich obniżenia jest zazwyczaj osłabienie waluty. Obecnie w wielu krajach taki stan uważany jest za pożądany, ponieważ jest jednym z narzędzi wspomagania gospodarki, a szczególnie eksportu.
Generalnie jednak zbyt niski kurs waluty nie jest korzystny, więc i z tego punktu widzenia wskazana jest ostrożność. Drugi aspekt to konieczność zachowania odpowiednich proporcji w kwestii kosztu pieniądza. Niskie stopy premiują co prawda kredytobiorców, ale jednocześnie uderzają w oszczędzających. Obniżenie skłonności do oszczędzania ma zaś konsekwencje nie tylko w obszarze finansów osobistych, ale także w wymiarze makroekonomicznym.
Bez oszczędności nie ma mowy o inwestycjach oraz szybkim rozwoju gospodarczym. Często o tym się zapomina, przyjmując uproszczone założenie, że każde obniżenie stóp pobudza wzrost gospodarczy. Trzymiesięczna stawka WIBOR, na podstawie której ustalana jest wysokość oprocentowania kredytów, obniżyła się od sierpnia 2014 r. z prawie 2,7 proc. do 2 proc. obecnie. Jednocześnie jednak w podobnej skali zmniejszyło się średnie oprocentowanie lokat bankowych oraz obligacji skarbowych.
Łukasz Lefanowicz
Prezes GERDA BROKER