Rynek walutowy: Dolar wciąż króluje!
Amerykański dolar nadal króluje na rynkach walutowych. Jeszcze na początku kwietnia, by wymienić jednego dolara na euro, trzeba było dopłacić 10 centów, dzisiaj do parytetu wymiany brakuje tylko jednego. W tym tempie w ciągu nadchodzących tygodni możemy być świadkami zrównania się obu walut. Zdaniem analityków, rosnące prawdopodobieństwo kolejnych podwyżek stóp w USA sprawia, że dolar dalej może się umacniać, a to oznacza, że kurs EUR/PLN po raz kolejny może atakować poziom 4,80.
Wszyscy chcielibyśmy żyć w kraju, o którym na piątkowej konferencji opowiadał prezes NBP Adam Glapiński. Okazuje się, że jak w piosence T.Love - “Jest super". Uważnego obserwatora może co prawda trochę zastanowić, dlaczego skoro jest tak dobrze, to jest tak źle.
Skoro mamy najlepszy zespół analityczny w NBP, to czemu zaczęliśmy tak późno podnosić stopy procentowe?
Dla przyzwoitości trzeba przyznać, że narracja z oryginalnego pojęcia putinflacji skręca w stronę wzmocnienia inflacji przez wpływ wojny wywołanej przez Rosjan.
Najważniejszy jednak był fragment o tym, że jeżeli po wakacjach inflacja zacznie spadać, to powoli rozpocznie się obniżka stóp procentowych. Co to oznacza dla rynku? Obecnie mówienie o obniżeniu stóp procentowych tylko obniża docelowe ich poziomy. W rezultacie wywołuje to osłabienie polskiej waluty.
Piątkowe dane pokazały, że amerykański rynek pracy pomimo lekkiego wzrostu liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych w ostatnich tygodniach nadal prezentuje się bardzo dobrze. Stopa bezrobocia pozostaje na poziomie zaledwie 3,6 proc.
Wzrost liczby miejsc pracy w sektorze pozarolniczym wyniósł imponujące 372 tysiące i przekroczył oczekiwania o niemal 100 tysięcy. Jedynym problemem jest wzrost płac o 5,1 proc.
To nadal o 0,1 proc. więcej niż oczekiwania. Nie zmienia to faktu, że po uwzględnieniu inflacji jest to spadek płac. O tym jednak, że płace będą rosnąć wolniej niż inflacja, wiadomo było od dawna.
Światełkiem w tunelu jest rosnąca ilość miejsc pracy. W pewnym momencie brak rąk do pracy może zwiększyć presję płacową. Dolar po tych danych pierwszy raz od 2002 roku spadł poniżej poziomu 1,01 dolara za euro.
Są państwa na świecie, które mimo tego, że raportują nagły wzrost cen, budzą zazdrość obywateli innych. W naszej części świata z pewnością warto wymienić w tym kontekście Szwajcarię. Nawet w porównaniu z nią niesamowicie dobrze wypadają Chiny.
Inflacja tam właśnie wyskoczyła do 2,5 proc. Tak mówimy o wskaźniku rocznym, a nie miesięcznym. Kraj ten przez pandemię nie zalał gospodarki nadmiernie tanim kredytem.
Transfery pieniędzy nie naruszyły również zbytnio pewnej równowagi. Do tego bardzo restrykcyjne podejście do pandemii spowodowało, że zabrakło bodźców, by ceny mocno przyspieszyły.
Maciej Przygórzewski - główny analityk w InternetowyKantor.pl i Walutomat.pl
"Nowy tydzień na krajowym rynku walutowym powinien rozpocząć się zgodnie ze wzorcem ostatnich sesji, tj. od prób wybicia się kursu EUR/PLN powyżej poziomu 4,80. O tym, czy będą one skuteczne, zadecydują nastroje zewnętrzne kształtowane przez dane makroekonomiczne, określające ryzyko recesji w globalnej gospodarce. (...) Lokalnie istotny dla polskich aktywów będzie czwartkowy odczyt rachunku obrotów bieżących, który może ponownie wskazać na narastające nierównowagi w polskiej gospodarce, co obok piątkowych, nie wykazujących chęci interwencji walutowych, komentarzy prezesa Narodowego Banku Polskiego, może stanowić o źródle słabości złotego w tym tygodniu" - napisali.
PAP