Tylko spokojnie

A więc stało się. Wygląda na to, że przedstawiciele najważniejszych instytucji odpowiedzialnych za politykę makroekonomiczną w Polsce opowiedzieli się za szybkim pożegnaniem ze złotym.

A więc stało się. Wygląda na to, że przedstawiciele najważniejszych instytucji odpowiedzialnych za politykę makroekonomiczną w Polsce opowiedzieli się za szybkim pożegnaniem ze złotym.

Rok 2007 przewija się już nie tylko w wypowiedziach członków Rady Polityki Pieniężnej i w pobożnych życzeniach inwestorów zagranicznych, ale również w komentarzach osób związanych z rządem. Najpierw Stanisław Gomułka, potem sam Marek Belka wymienili tę datę jako realny termin wstąpienia do Unii Monetarnej. Daty w Unii Europejskiej mają moc sprawczą większą nawet niż deadlines u studentów. Ustanowienie oficjalnej daty przyjęcia czegoś jest równoznaczne z zakończeniem sprawy. To prawda, nasi partnerzy europejscy niechętnie wypowiadają się na temat polskich szans szybkiego wejścia do EMU. Ale pierwszy krok został zrobiony - jeszcze nie całkiem oficjalnie, ale powiedzieliśmy, co chcemy. Teraz pozostały szczegóły.

Reklama

Po pierwsze, kryteria Maastricht. Bez wypełniania ich rozmawianie o poziomie ostatecznego parytetu euro/złoty nie ma sensu. Na wstąpienie do EMU bez wypełnienia wszystkich kryteriów Polska nie ma żadnych szans.

To oznacza, że deficyt budżetowy musi być mniejszy niż 3 proc. PKB, inflacja musi być mniejsza niż około 2,5 proc., kurs nie może wahać się więcej niż +/-15 proc. przez dwa lata. Jeśli jednak mamy do Unii Monetarnej wstąpić w 2007 roku, wszystkie te warunku muszą być spełnione już w 2005 roku (mogłoby to sugerować konieczność wstąpienia Polski do mechanizmu ERM 2 już trzy lata przed ostateczną zamianą złotych na euro). Niewątpliwym ułatwieniem jest to, że rozliczani będziemy jedynie z "punktowego" wykonania kryteriów. A więc wzrost inflacji w 2007 roku do 4 - 5 proc. nikogo już nie będzie interesował. Z poziomem deficytu budżetowego nie jest już tak łatwo: stability pact wymaga niskiego deficytu zawsze, a nie tylko 9 miesięcy przed akcesją. Chyba że jest się Niemcami.

Jaki powinien być kurs? Polska będzie musiała zdecydować (czy raczej współdecydować z Unią Europejską) o dwóch poziomach kursu. Jeden to parytet centralny w systemie ERM 2. Drugi to ostateczny kurs przejścia na euro. Jest kilka argumentów za ustaleniem przez rząd słabego kursu centralnego ERM 2. Po pierwsze, może być to traktowane jako zabezpieczenie przed fundamentalną pomyłką przy ostatecznym przyjęciu euro - regulacje prawne nie pozwolą, aby ten drugi wskazywał na słabszego złotego, więc lepiej pomylić się w stronę słabszego złotego, ten błąd można zawsze skorygować. Podobna logika ma zastosowanie, jeśli obawiamy się umocnienia euro wobec dolara. Po drugie, jeśli rząd chce zarobić na naiwnych inwestorach posiadających złotowe papiery skarbowe, na oszczędzających, na podatnikach, na polskich partnerach handlowych i osłabić złotego przez centralne sterowanie (zmniejszając przez późniejszą inflację wartość długu złotowego, ułatwiając krótkotrwale życie eksporterom), ustalenie kursu ERM 2 to ostatnia szansa - potem rząd będzie skazany na kurs zawierający się między poprzednio ustalonym poziomem centralnym a rynkową wartością złotego. Wreszcie ustalenie kursu centralnego słabszego niż rynkowy nie musi wywoływać skokowej deprecjacji, zaburzeń na rynkach finansowych i w bilansach przedsiębiorstw. Kurs rynkowy może wręcz pozostać bez zmian.

Z dewaluacją nie można jednak przesadzać. Jeśli rząd i NBP nie chcą narazić się na walkę z goliatem swobodnego przepływu kapitału, nie mogą ustalić kursu wymagającego natychmiastowej interwencji walutowej (zapobiegającej wypadnięciu poza wymagany korytarz walutowy). To oznacza, że ogłoszony w ostatniej chwili parytet nie może być słabszy o więcej niż 10 - 15 proc. od kursu rynkowego. Po drugie, kryteria Maastricht stoją na przeszkodzie zbyt ekstrawaganckim ruchom kursowym: deprecjacja może przeszkodzić zarówno celowi inflacyjnemu, jak i limitowi długu publicznego (zanim inflacja zwiększy nominalne PKB). Wreszcie z żadną dewaluacją nie można przesadzać, niezależnie od perspektyw wejścia do Unii Monetarnej.

To powiedziawszy, wydaje się, że zaproponowany przez Marka Belkę poziom euro/złoty nie jest ani nierealistyczny, ani niepożądany. Dziesięcioprocentowe osłabienia złotego wobec obecnego rynkowego kursu euro wskazuje na poziom 3.96, a więc blisko Fundamentalnego Kursu Równowagi w podstawowym scenariuszu prezentowanym przez Łukasza Rawdanowicza na konferencji ING. To również blisko poziomu zasugerowanego przez Dariusza Rosatiego na tej samej konferencji (zmodyfikowana średnia rynkowa z ostatnich lat).

Ostatnia sprawa to czas ogłoszenia kursu centralnego ERM 2 i parytetu EMU. Wszyscy (oprócz spekulantów) zyskają, jeśli zostanie to zrobione zdecydowanie i odpowiednio wcześnie. Na dewaluację z zaskoczenia (która jest zawsze najbardziej kusząca dla rządu - inwestorzy nie zdążą zażądać wyższych dochodowości papierów skarbowych) jest raczej zbyt późno, po ostatnich komentarzach premiera Belki. Ogłoszenie przyszłych kursów musi być zrobione zdecydowanie (a więc również z poparciem wszystkich instytucji, które mają coś do powiedzenia w tej sprawie - NBP, Komisji Europejskiej i EBC), w przeciwnym razie nie będzie nic warte. Musi być zrobione odpowiednio wcześnie, jeśli Polska ma uniknąć niebezpiecznych wahań rynkowych i nerwowych interwencji na rynku walutowym. Wczesne ogłoszenie obowiązującego kursu wymiany EUR/PLN będzie też z pewnością lepiej przyjęte przez społeczeństwo niż ulotki o korzyściach z członkostwa w Unii.

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: Europejska Unia Monetarna | ERM2
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »