Waluta Helwetów ciągle mocna. Frank nie chce tanieć i są dla tego powody
Nawet zaskakująco duża grudniowa obniżka stóp procentowych w Szwajcarii nie osłabiła znacząco franka. Waluta Helwetów jest ciągle atrakcyjna dla globalnych inwestorów. Szwajcarzy chcieliby mieć słabszego franka dla dobra swojego eksportu, ale nie chcą tego rynki międzynarodowe.
- Wielu ekonomistów podkreśla, że frank jest "uporczywie" mocny wobec wielu innych walut, choć Szwajcarzy od dawna są liderami rozluźniania polityki monetarnej
- Frank jest trzecią najważniejszą walutą rezerwową świata po dolarze i euro. Ma status "bezpiecznej przystani" - w niepewnych czasach jest ulubionym aktywem inwestorów
- Jest możliwe, że Szwajcarski Bank Narodowy obniży stopy procentowe jeszcze dwukrotnie, po 25 punktów bazowych. W ten sposób sprowadzi główną stopę do zera. Nie można wykluczyć, że nieco później Helweci zdecydują się na stopy ujemne
Nieoczekiwanie duża, bo wynosząca 50 punktów bazowych, redukcja stóp procentowych w Szwajcarii była przyczyną ostatniego spadku notowań franka. Jeszcze 10 grudnia za walutę Helwetów płacono 4,61 zł. Trzy dni później kurs cofnął się do 4,51 zł, co było najniższą jego wyceną od września. Potem jednak zobaczyliśmy ruch w górę w kierunku 4,56 zł.
W tym roku na polskim rynku walutowym frank szwajcarski najtańszy był w maju kiedy kosztował niewiele ponad 4,26 zł. W listopadzie osiągał szczyty na poziomie 4,71 zł. Historyczne maksimum zanotowano pod koniec września 2022 roku - wynosiło prawie 5,13 zł.
Pieniądz Helwetów po grudniowej obniżce stóp procentowych nieco osłabił się także do euro. Wspólna waluta kosztowała 94 centymy, ale potem spadła w okolice 0,935 franka. W wypadku tej pary walutowej ciągle jesteśmy w pobliżu sierpniowego rekordu wieloletniego wynoszącego nieco ponad 92 centymy. W ostatnich siedmiu latach frank szwajcarski wzmocnił się w relacji do euro o około 20 proc.
Wielu ekonomistów podkreśla, że frank jest "uporczywie" mocny wobec wielu innych walut, choć Helweci od dawna są liderami rozluźniania polityki monetarnej. Mogą sobie na to pozwolić, bo mają wyjątkowe osiągnięcia w powstrzymywaniu trendów inflacyjnych.
W strefie euro, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i Japonii dynamika cen nadal przekracza 2 proc., a banki centralne w tych krajach nie osiągają celów inflacyjnych. Szwajcaria już półtora roku temu dała sobie radę z tym problemem. U Helwetów w listopadzie inflacja wyniosła tylko 0,7 proc., a od trzech miesięcy nie przekracza 1 proc. w ujęciu rocznym. Poniżej 2 proc. utrzymuje się od czerwca 2023 roku.
Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) ma cel inflacyjny w przedziale 0-2 proc. Dla porównania, w Polsce 2,5-procentowy cel Narodowego Banku Polskiego w ciągu ostatnich 5 lat realizowany był zaledwie przez 4 miesiące. Helweci oficjalnie obliczyli też inflację względem stanu z grudnia 2020 roku. W tym okresie naznaczonym pandemią, lockdownami i napaścią Rosji na Ukrainę szwajcarska dynamika cen konsumenckich wyniosła 6,9 proc. W Polsce analogiczny wskaźnik poszedł w górę o ponad 40 proc.
W grupie krajów rozwiniętych Szwajcaria zasłynęła pierwszą w tym cyklu obniżką stóp procentowych. SNB cięcia stóp o ćwierć punktu procentowego dokonał w marcu tego, a drugiego w takim samym wymiarze w czerwcu. We wrześniu mieliśmy kolejną redukcję o 25 punktów bazowych do poziomu 1 proc. Ku zaskoczeniu rynków, w grudniu szwajcarski bank centralny obniżył stopy procentowe aż o 50 punktów, do 0,5 proc. Ten ruch kontrastował z wcześniejszym o kilka dni cięciem stóp w strefie euro, które było tylko 25-punktowe.
Mimo to frank nadal jest pierwszym pieniądzem globalnej awersji do ryzyka. Inwestorzy doszli do wniosku, że dobrze jest lokować kapitały w kraju, w którym inflacja jest niewysoka i niegroźna dla oszczędności ludzi. Mało komu przeszkadza fakt, że Szwajcarzy systematycznie obniżają stopy procentowe i prawdopodobnie znów będą to robić w nadchodzących kwartałach.
Wielu ekspertów zakłada, że SNB obniży stopy procentowe jeszcze dwukrotnie, po 25 punktów bazowych. W ten sposób sprowadzi główną stopę do zera. Już kilka tygodni temu szef banku centralnego przyznał, że perspektywy inflacyjne przemawiają za dalszymi cięciami stóp i że nie można wykluczyć ich spadku nawet poniżej zera.
Frank szwajcarski stanowi około 5 proc. globalnych rezerw walutowych. Jest trzecią najważniejszą walutą rezerwową świata po dolarze i euro. Widać wyraźnie, że frank to "bezpieczna przystań", ulubione aktywo inwestorów w niepewnych czasach. O tym, że żyjemy w takim właśnie momencie decyduje chociażby komplikująca się sytuacja wojenna w Ukrainie, a także rosnące napięcie między USA a Chinami w związku z polityką handlową zapowiadaną przez prezydenta Donalda Trumpa.
Siła franka zapewnia stabilność cen w Szwajcarii i chroni helwecką gospodarkę przed światowymi zawirowaniami. Kluczowym momentem był kryzys na rynkach finansowych w 2008 roku, który zdecydowanie poprawił pozycję franka wśród globalnych inwestorów. Z drugiej strony, zbyt mocny frank jest sporym problemem dla nastawionej na eksport gospodarki Helwetów. Szwajcaria zbudowała swoje bogactwo głównie na handlu międzynarodowym. Jej eksport w 2023 roku stanowił aż 75 proc. PKB. Silna rodzima waluta powoduje, że szwajcarskie produkty są mniej konkurencyjne na rynkach światowych, a zyski eksporterów, po przeliczeniu na franka, są niezadawalające.
Tymczasem frank nie chce oddalić się od wieloletnich rekordów kursowych. Dzieje się tak, bo im słabsza jest sytuacja gospodarcza Unii Europejskiej i im bardziej groźna sytuacja geopolityczna, tym bardziej inwestorzy z całego świata stawiają na franka i obligacje wyrażone w tej walucie. Właśnie dlatego SNB będzie zapewne musiał nadal redukować stopy.
Mimo to istnieje duże prawdopodobieństwo, że frank - wbrew życzeniom Szwajcarów - pozostanie mocny w relacji do kluczowych walut z powodu oczekiwanej serii obniżania stóp procentowych przez amerykańską Rezerwę Federalną, a przede wszystkim przez Europejski Bank Centralny (EBC). Wielu ekonomistów spodziewa się, że w strefie euro w 2025 roku dojdzie do co najmniej czterech cięć stóp po ćwierć punktu procentowego. To może osłabić wspólną walutę wobec franka. Dla porównania, jeśli nasz NBP będzie obniżał stopy procentowe mniej chętnie niż EBC i SNB (a na to się zanosi), to złotego może to wzmocnić.
Przed laty Szwajcarzy stworzyli mechanizm gwarantujący, że euro nie będzie kosztowało mniej niż 1,20 franka. SNB wprowadził limit umacniania się własnej waluty wobec euro. Przez mniej więcej trzy lata, do połowy stycznia 2015 roku, SNB interweniował na rynku w celu obrony limitu. Gdy 15 stycznia 2015 roku nastąpiło uwolnienie kursu, rynki okrzyknęły ten dzień "czarnym czwartkiem" i od tego czasu panuje zależność, według której im gorsza sytuacja strefy euro tym lepiej radzi sobie frank i na odwrót.
Przed prawie dziesięcioma laty, w krytycznym dniu euro w pewnej chwili kosztowało tylko 83 centymy, a na polskim rynku cena franka wystrzeliła z 3,55 zł do 4,32 zł (według kursu zamknięcia), a nawet do 5,19 zł (przez krótką chwilę). Ówczesne uwolnienie kursu franka było reakcją na decyzję EBC o luzowaniu ilościowym, czyli o "dodruku" pieniądza poprzez skupowanie rządowych papierów wartościowych.
Jacek Brzeski