Walutowa huśtawka

Jeżeli propozycje zwiększenia deficytu o 8,6 mld zł zostaną przyjęte przez rząd i parlament, to należy spodziewać się uspokojenia na rynku finansowym - mówi Parkietowi Bogusław Grabowski z RPP.

Jeżeli propozycje zwiększenia deficytu o 8,6 mld zł zostaną przyjęte przez rząd i parlament, to należy spodziewać się
uspokojenia na rynku finansowym - mówi Parkietowi Bogusław Grabowski z RPP.

Otwarcie rynku nastąpiło na poziomie 4,40-4,45 złotego za dolara. Potem kurs wzrósł do 4,55-4,56. Przed południem polska waluta straciła, po informacjach o tym, że część członków rządu może nie zaakceptować cięć w wydatkach. Dealerzy obawiali się, że skala zwiększenia deficytu może być większa, niż dotychczas proponowano.

Wypowiedzi przedstawicieli rządu i RPP podziałały pod koniec dnia uspokajająco na rynek. Po ujawnieniu propozycji o skali zwiększenia deficytu budżetowego kurs dolara spadł do około 4,45 złotego.

W południe minister finansów Jarosław Bauc powiedział, że nie złoży dymisji, ponieważ rząd przyjął proponowane przez niego zmiany. Minister gospodarki Janusz Steinhoff powiedział, że resort finansów zaproponował zwiększenie deficytu budżetowego o około 8,6 mld zł z obecnych 20,5 mld zł. Natomiast redukcja wydatków budżetowych ma wynieść około 7,5 mld zł. Wcześniej minister Bauc proponował obcięcie wydatków o 11 mld zł. Według niego, ten poziom gwarantuje utrzymanie płynności budżetu bez ryzyka. Steinhoff dodał, że nie widzi przyczyn obecnego spadku złotego.

Reklama

- Pod koniec dnia kurs dolara wynosił 4,38 zł, a euro 3,77 zł. Były to najniższe kursy, jakie zanotowano w środę - powiedział PARKIETOWI Paweł Gajewski, dealer z Westdeutsche Landesbank. Według niego, ze względu na duże ryzyko płynność na rynku była niska. Z kolei spready na rynku były szerokie.

Ogromna spekulacja powodowała jednak duże i szybkie zmiany kursów w jedną i w drugą stronę. Według jednego z dealerów, na transakcji można było zyskać lub stracić około 500 tys. zł, przyjmując, że średnia stawka transakcyjna na rynku wynosi 3 mln dolarów.



Dolar może jeszcze podrożeć



Od końca czerwca trend na dolarze ma kierunek wzrostowy. Amerykańskiej walucie udało się przełamać w dobrym stylu dwa ważne opory, zarówno na 4 zł, jak i 4,16 zł. Co dalej? Cel krótkoterminowy dla dolara to 4,72 zł, gdzie ukształtował się szczyt w październiku ub.r. Cechą charakterystyczną tego rynku są dynamiczne trendy, ale sama zmiana tendencji rzadko następuje w gwałtowny sposób. Jeśli spojrzeć na wykres dolara z rynku międzybankowego, to obecna zwyżka była poprzedzona prawie 6-miesięczną konsolidacją. Zatem choć celem krótkoterminowym jest poziom 4,72 zł, to trend będzie trwał dopóty, dopóki nie pojawi się konsolidacja, z której wybicie nastąpi dołem.

- Jeżeli propozycje zwiększenia deficytu o 8,6 mld zł zostaną przyjęte przez rząd i parlament, to należy spodziewać się uspokojenia na rynku finansowym - powiedział PARKIETOWI Bogusław Grabowski z Rady Polityki Pieniężnej. Zaznaczył on przy tym, że poza czynnikami wewnętrznymi na rynki oddziałują również wydarzenia na świecie, w tym odwrót inwestorów od rynków wschodzących. Dodał, że dotychczas czynnikiem ryzyka była niepewność inwestorów co do stopnia, w jakim zostanie zwiększony deficyt budżetowy. Według niego, wczorajsze propozycje rządu oddaliły możliwość realizacji czarnego scenariusza.

Poluzowanie polityki fiskalnej nie jest dla RPP zaskoczeniem. Już wcześniej przestrzegaliśmy przed tym rynki finansowe. Jednak skala tego zjawiska jest większa, niż się spodziewaliśmy - dodał B. Grabowski. Jego zdaniem, założenia, którymi kierował się minister Bauc określając poziom zwiększenia deficytu, dają nadzieję na to, że będzie on mniejszy. - Nie będzie to sprzyjało decyzjom RPP dotyczącym poluzowania polityki pieniężnej, która dalej, z konieczności, będzie nadrestrykcyjna. Na razie trudno przesądzać, w jakim kierunku nastąpią zmiany - stwierdził.

Dariusz Rosati z RPP uważa, że planowane zwiększenie deficytu budżetowego nie stanowi zagrożenia dla celu inflacyjnego w obecnych warunkach spadku popytu wewnętrznego. Nie przewiduje on w związku z tym konieczności zaostrzenia polityki monetarnej. RPP zakłada, że inflacja na koniec roku w ujęciu rok do roku wyniesie 6-8%.

- Tego, co się dzieje, nie odbieram jako kryzys. Rynek na podstawie wypowiedzi przedstawicieli rządu zweryfikował kurs złotego. Od dłuższego czasu wszyscy oczekiwali osłabienia złotego, ponieważ jest to korzystne dla naszego eksportu. Teraz to się dzieje - powiedziała PARKIETOWI Maria Wiśniewska, prezes Pekao.

Wczoraj w związku z rewizją budżetu oraz nerwową atmosferą na rynku walutowym Leszek Balcerowicz, prezes NBP, wydał komunikat w którym, stwierdził, że osłabienie złotego w ostatnich dniach jest w dużej mierze spowodowane czynnikami zewnętrznymi, szczególnie wydarzeniami na rynkach Ameryki Południowej i Turcji. Osłabienie polskiej waluty jest spotęgowane niepewnością co do kształtu budżetu na 2001 rok oraz nieodpowiedzialnymi wypowiedziami polityków. Prezes stwierdził, że skalę zwiększenia deficytu zaproponowaną przez MF należy uznać za maksymalną. Dodał, że byłoby lepiej, gdyby wzrost deficytu był mniejszy, a ograniczenie wydatków odpowiednio większe.

Balcerowicz uważa, że nadmierny wzrost deficytu i w konsekwencji gwałtowne zwiększenie emisji papierów skarbowych doprowadzi do wzrostu ich rentowności, co z kolei spowoduje wzrost kosztów obsługi długu publicznego. Automatycznie spowodowałoby to presję na wzrost oprocentowania kredytów dla przedsiębiorstw.

MF planuje w drugim półroczu 2001 r. zwiększyć podaż bonów skarbowych do 12,8 mld zł z 8,4 mld zł, podaż obligacji hurtowych do 17,2 mld zł z 11,8 mld zł, a obligacji detalicznych do 3 mld zł z 1,83 mld zł. Oznacza to wzrost wielkości emisji o 50%.

Prezes NBP wskazał na potrzebę reform strukturalnych, które eliminowałyby niegospodarność i marnotrawstwo w wydatkach budżetu. Pozwoliłoby to zrównoważyć finanse publiczne. Zwrócił uwagę na konieczność przyspieszenia prywatyzacji, które ograniczyłoby wzrost podaży papierów skarbowych.

Spadek wartości złotego wywoływały nie tylko obawy związane z podwyższeniem deficytu budżetowego, ale również trwające od zeszłego tygodnia pogorszenie nastawienia inwestorów do rynków wschodzących. Wczoraj ponownie straciły węgierski forint i połudnowoafrykański rand. Dealerzy uważają że przecena forinta, mimo dobrych danych inflacyjnych na Węgrzech, jest spowodowana spadkiem wartości złotego. Inwestorzy wychodzą z emerging markets z powodu wzrostu ryzyka na tych rynkach i pozbywają się walut, które są już znacznie przecenione. Źródłem kłopotów jest Argentyna, której sytuacja gospodarcza jest coraz gorsza. Wczoraj kraj ten sprzedał 91-dniowe obligacje za 827,7 mln dolarów. Oprocentowanie tych papierów wynosi 14,01% rocznie i jest najwyższe w tej grupie papierów od 1996 roku.

Spadki zanotowano również na głównych giełdach na świecie. Spodziewane przez analityków pogorszenie wyników finansowych największych banków spowodowało spadek kursów tych instytucji. Dodatkowo jeden z największych producentów komputerów Compaq Computer podał, że spodziewa się gorszych wyników finansowych.

Jacek Kseń, prezes BZ WBK

To jeszcze nie koniec. Spodziewam się, że przez kilka dni będziemy obserwować gwałtowne zmiany kursu złotego. Dopiero po tym, jak wyjaśni się sytuacja w Polsce oraz na emerging markets, a inwestorzy przypomną sobie, że u nas są wysokie stopy procentowe, złoty zyska na wartości. Uważam, że wówczas dolar będzie oscylował w przedziale 4,2-4,3 zł. Zanim do tego dojdzie, prawdopodobnie zobaczymy kurs dolara na poziomie 4,7 zł.

Interesująco wygląda natomiast rynek papierów skarbowych. Mimo gwałtownych zmian cen złotego, ceny papierów znacząco się nie zmieniły. Wcześniej ruch na walucie powodował również zmiany na rynku długu. To świadczy o tym, że inwestorzy zagraniczni już wcześniej wycofali się z polskich papierów. Uważam, że dużą rolę w stabilizowaniu tego rynku odgrywają fundusze emerytalne.

Parkiet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »