Emerytury na drogi?
Uwolnienie rezerw bankowych na kredyty dla wybranych branż i umożliwienie funduszom emerytalnym inwestycji w infrastrukturę - to najważniejsze pomysły ministra gospodarki i pracy Jerzego Hausnera na pobudzenie wzrostu gospodarczego.
Szef resortu liczy na to, że planowana reforma finansów publicznych nie będzie służyła tylko zrównoważeniu budżetu. Jego zdaniem, w przeciwnym razie osiągnięcie porozumienia z Ministerstwem Finansów może być trudne.
Minister Jerzy Hausner nie chciał ujawnić szczegółów swojego planu uwolnienia rezerw. Jak powiedział wczoraj przedsiębiorcom z Konfederacji Pracodawców Polskich, założenia zaprezentował już ministrowi finansów Grzegorzowi Kołodce. Ogólny mechanizm miałby polegać na uwolnieniu banków od części złych kredytów, co wiązałoby się z rozwiązaniem rezerw. W zamian za to banki musiałyby zwiększyć akcję kredytową wobec branż wskazanych przez rząd. Dzięki temu, zdaniem ministra, udałoby się pobudzić sektor przedsiębiorstw. - Nie ma jeszcze zgody Ministerstwa Finansów na to rozwiązanie. Nie znam reakcji Grzegorza Kołodki - powiedział Jerzy Hausner. Dodał, że nikt nie zamierza nacjonalizować sektora bankowego. - Mamy jednak zamiar racjonalizować jego działania. Nie ulega wątpliwości, że zachowanie banków w dużym stopniu jest powodowane przez państwo. Przykładem fakt, że żyją one z obsługi długu publicznego - stwierdził Jerzy Hausner.
Odblokowanie rezerw to jedna z części programu finansowego wspierania przedsiębiorstw. Jerzy Hausner ma również inne pomysły, jak pobudzić wzrost gospodarczy. Jednym z nich są publiczne inwestycje w infrastrukturę, czyli np. w informatykę, budowę dróg i uzbrajanie terenów pod inwestycje. - Nie mogę zrozumieć, dlaczego do tej pory ministerstwa Finansów i Infrastruktury nie przedstawiły propozycji, w jaki sposób uruchomić w tym zakresie kapitał zgromadzony w OFE - powiedział J. Hausner. I dodał, że jest przeciwnikiem odgórnego zmuszania funduszy emerytalnych do prowadzenia tego typu przedsięwzięć. - Funduszom musi się to opłacać - stwierdził.
Do zadań, które trzeba szybko zrealizować, szef resortu gospodarki i pracy zaliczył jeszcze wspomaganie eksportu na Wschód, poprawę inwestycyjnej atrakcyjności Polski oraz stworzenie systemu funduszy pożyczkowych i poręczeniowych dla małych i średnich firm. Jerzy Hausner chce również zmienić podejście do unijnych funduszy strukturalnych z - jak powiedział - budżetowo-księgowego na prorozwojowe. - Na razie o funduszach mówi się w kategoriach poważnego obciążenia dla budżetu. Tymczasem powinny one być traktowane jako instrument reformy finansów publicznych - stwierdził. Jego zdaniem, celem nadrzędnym samej reformy musi być pobudzanie gospodarki. - Jestem sprzymierzeńcem Grzegorza Kołodki. Ale musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, po co wprowadzamy zmiany w finansach publicznych. Jeśli ma to być tylko równowaga budżetowa, to osiągnięcie porozumienia może być trudne. Ale, jak rozumiem, zasadniczych różnic między nami w tej sprawie nie ma - powiedział minister gospodarki i pracy.
Oprócz wsparcia firm i umiejętnego wykorzystania funduszy UE, program gospodarczy Jerzego Hausnera zawiera także hasła walki z ubóstwem i tzw. promocji zatrudnienia. Ten ostatni pomysł ma polegać m.in. na przesunięciu środków w Funduszu Pracy z tzw. części zasiłkowej na część aktywizacji bezrobotnych. Pieniądze te mają posłużyć także na wspieranie firm zwiększających zatrudnienie.
Katarzyna Zajdel-Kurowska, ekonomistka Banku Handlowego
Myślę, że pomysł ministra gospodarki polega na poluzowaniu rygorystycznych wymogów co do tworzenia rezerw na trudne kredyty. Dzięki temu suma tych kredytów zmniejszy się, a w wyniku tego i część rezerw będzie mogła zostać uwolniona. Można się domyślać, że rząd zechce zrestrukturyzować część zadłużenia, jakie w bankach komercyjnych mają podmioty państwowe. Obawiam się jednak, że te ważne dla rządu branże, o których mówił szef resortu gospodarki, to przemysł stoczniowy, górnictwo czy hutnictwo. Z punktu widzenia makroekonomicznego, uwolnienie rezerw to pomysł logiczny. Jeżeli jakieś kredyty są właściwie nie do odzyskania, nie ma powodu, by blokować pieniądze. Jeżeli całe przedsięwzięcie będzie miało uzasadnienie ekonomiczne, myślę, że banki spojrzą na ten pomysł przychylnie.
Maciej Reluga, główny ekonomista Banku Zachodniego WBK
Pomysł ministra gospodarki może polegać na możliwości zaliczenia do kosztów uzyskania przychodów kredytów uznanych za stracone, bez konieczności uprawdopodobnienia, że są to takie kredyty. Obawiam się jednak, że branże, które miałyby na tym zyskać, to państwowe molochy. Rząd chciałby, aby ich restrukturyzacja nie zwiększała bezrobocia i przebiegała dość bezboleśnie. Pytanie jednak, czy banki zgodzą się udzielać takim przedsiębiorstwom kredytów, skoro teraz tego nie robią z powodu dużego ryzyka. Poza tym odgórne wskazywanie, które przedsiębiorstwa mogą dostać łatwe kredyty, jest złe dla gospodarki. Wolny rynek polega na oczyszczaniu go z firm, które sobie nie radzą, co wpływa na niego uzdrawiająco. Nierynkowe rozwiązania mogą zachwiać konkurencyjnością firm, które nie będą się restrukturyzować w nadziei, że niedługo znowu państwo im pomoże.
Iwona Pugacewicz-Kowalska, główna ekonomistka CA IB Securities
Według mnie, uwolnienie rezerw może być przeprowadzone poprzez wprowadzenie mniej restrykcyjnych przepisów dotyczących ich tworzenia. I jeżeli bank będzie miał wybór, czy rezerwy uwolnić i pieniądze przeznaczyć na kredyty, czy też nie uwalniać rezerw, to będzie to dobry pomysł. Jeżeli przepisy o tworzeniu rezerw są zbyt restrykcyjne, to trzeba je złagodzić dla wszystkich. Jeżeli natomiast godzimy się na ich złagodzenie tylko dla niektórych, to to mi się nie podoba.
Podobnie jeżeli chodzi o OFE. Niewątpliwie limity inwestycyjne oraz płynność polskiego rynku kapitałowego wskazują, że fundusze emerytalne potrzebują nowych instrumentów do inwestycji. Muszą mieć jednak wolność wyboru. Jeżeli OFE mają pomnażać pieniądze emerytów i inwestować bezpieczne, żadnego przymusu nie może być.