Emerytury z OFE wolniejsze niż inflacja
Emerytury z OFE nie będą waloryzowane, co może grozić utratą ich realnej wartości. Od 2009 roku może nie powstać prywatny zakład ubezpieczeń wypłacający świadczenia z OFE i będzie to robił wyłącznie ZUS. Projekt resortu pracy zmusza zakłady emerytalne do pobierania maksymalnych opłat od emerytów.
Projekt ustawy określającej sposób wypłacania emerytur za pieniądze z OFE, który przygotował i przesłał do konsultacji resort pracy, wzbudza kontrowersje. Eksperci oceniają wprawdzie, że jest on zdecydowanie lepszy niż pierwotna propozycja, zakładająca, iż wypłatą świadczeń zajmie się wyłącznie ZUS, ale mają wiele zastrzeżeń dotyczących m.in. zasad waloryzacji przyszłych emerytur czy wymogów stawianych firmom mającym zająć się ich wypłatami.
Mało chętnych do wypłat
Ubezpieczeni wykupią za pieniądze gromadzone w OFE emeryturę w prywatnych zakładach ubezpieczeń emerytalnych (ZUE), stworzonych przez towarzystwa ubezpieczeń na życie albo w państwowym ZUE, zarządzanym przez ZUS. Jednak towarzystwo chcące założyć ZUE będzie musiało spełnić wiele warunków, m.in. mieć siedzibę i licencję na działalność ubezpieczeniową wydaną w Polsce. Ponadto rating, czyli ocena towarzystwa dokonana przez renomowaną agencję, powinna być co najmniej na poziomie BBB (wg Standards&Poor's). ZUE będzie też musiał posiadać środki własne w wysokości co najmniej 50 mln euro.
Zdaniem ekspertów takie wymogi spowodują ograniczenie liczby ZUE. Na podjęcie działalności w zakresie wypłaty emerytur może zdecydować się zaledwie kilka najmocniejszych grup ubezpieczeniowych.
- Wymóg posiadania kapitału na poziomie 50 mln euro jest za wysoki - uważa Cezary Mech, ekspert ubezpieczeniowy, były szef Urzędu Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi.
Zastrzeżenia, dotyczące barier wejścia, podziela też Paweł Wypych, minister w Kancelarii Premiera i członek Międzyresortowego Zespołu do Spraw Nadzoru Ubezpieczeń Społecznych. Tłumaczy, że intencją zespołu jest, aby konkurowała ze sobą większa liczba podmiotów, co będzie gwarantować korzyści dla emerytów w postaci wyższych świadczeń.
Preferencja dla ZUS
Eksperci podkreślają, że proponowane zasady wyboru ZUE przez przyszłych emerytów uprzywilejowują ZUS. Tylko on będzie znał dane osób, które złożą wnioski o emeryturę. To stworzy mu możliwości wpływania na nie, aby przystąpiły do państwowego zakładu emerytalnego. Dzięki temu, że ZUS nie będzie zmuszony do osiągania zysku, zaoferuje emerytom wyższe świadczenia. Z jednej strony może to być dla nich korzystne, ale z drugiej może doprowadzić do monopolizowania rynku (większość emerytów wybierze ZUS). A to oznaczałoby powtórne przejęcie przez państwo wyłącznej odpowiedzialności za finansowanie emerytur.
- Jestem przeciwnikiem powoływania do życia publicznego ZUE, bo będzie generował niepotrzebne koszty - uważa Marek Góra, współtwórca reformy emerytalnej.
W jego opinii zabezpieczenia kapitałowe, które trzeba tworzyć, powołując do życia taką instytucję będą musiały być sfinansowane przez budżet.
Gwarancja, ale nie dla żony Przyszli emeryci zdecydują, czy za pieniądze z OFE kupić emeryturę indywidualną, małżeńską czy z gwarantowanym okres wypłat (na pięć lat). Pierwsza będzie najwyższa, bo ZUE będzie kalkulować najmniej ryzyk. Będzie dożywotnim świadczeniem, wyliczonym na podstawie zgromadzonego kapitału i statystycznej długości dalszego trwania życia emeryta. Emerytura małżeńska ma być wypłacana do momentu śmierci obojga małżonków, z tym że po śmierci ubezpieczonego zostanie zmniejszona. Wyniesie wtedy 60 proc. dotychczasowego świadczenia. Natomiast emerytura gwarantowana ma być dożywotnim świadczeniem, ale jeśli ubezpieczony umrze przed upływem pięciu lat od momentu przejścia na emeryturę, do końca tego okresu świadczenie otrzymywać będą wskazane prze niego osoby.
- Emerytura małżeńska i gwarantowana minimalizuje zjawisko tzw. szoku przejścia - tłumaczy Paweł Wypych.
Polega ono na tym, że dzień przed emeryturą kapitał w razie śmierci ubezpieczonego dziedziczą jego bliscy, a dzień po przejściu już nie. Paweł Wypych za błąd uważa jednak, że projekt nie przewiduje, aby osobą uprawnioną do odebrania świadczenia w okresie pięcioletniej gwarancji mógł być współmałżonek ubezpieczonego. Ustawa przewiduje, że będą mogli to zrobić wyłącznie tzw. wstępni i zstępni w pierwszej linii. A więc dzieci i rodzice.
Wojciech Wyszyński z Instytutu Ekonomii KUL zauważa też, że duża liczba oferowanych świadczeń może powodować brak przejrzystości systemu i jego wyższe koszty, co doprowadzi do obniżenia świadczeń.
Bez waloryzacji, ale z zyskiem
ZUE będą mogły inwestować pieniądze emerytów, które nie będą wykorzystane na bieżące wypłaty świadczeń. 90 proc. zysków ma być przeznaczane na podniesienie świadczeń. Emeryt nie będzie więc w momencie wykupywania świadczenia wiedzieć w jakim tempie będzie ono rosło w przyszłości. Powstaje też niebezpieczeństwo, że jeśli firma będzie źle inwestowała, środki emerytów stracą na wartości.
- Uważam, że świadczenia powinny być waloryzowane wskaźnikiem inflacji - podkreśla Cezary Mech.
Wyjaśnia, że taki przepis gwarantowałby zachowanie realnej wartości świadczenia, a ponadto nie przerzucał kosztów złych decyzji inwestycyjnych na emerytów. Tym bardziej, że ZUE każdy wybiera tylko raz i nie może go później zmienić.
- Dzięki waloryzacji cenowej firma, która nie osiągnie zysków wystarczających do podniesienia świadczenia, będzie musiała dopłacić z własnej kieszeni - dodaje Mech.
Romuald Poliński, wiceminister pracy i polityki społecznej zauważa jednak, że taki sposób podnoszenia emerytur powodowałby ich niższą wartość. Zobowiązanie firm do ich podnoszenia o inflację wiązałoby się dla nich z dużym ryzykiem, które musiałby kalkulować w momencie przyznawania świadczenia.
- Bardzo trudno jest przewidzieć poziom inflacji na przykład za 25 lat - podkreśla.
Zbyt sztywne koszty
Za swoje usługi ZUE będą pobierały opłaty. Pierwszą będzie opłata od kapitału przekazanego z OFE. Ma wynieść 2 proc. przekazanych środków. Projekt zakłada więc, że opłata od przekazanego do ZUE kapitału ma być pobrana w ściśle określonej wysokości. Wszystkie podmioty, nawet jeśli chciałyby ją obniżyć, aby zaoferować wyższą emeryturę, nie będą mogły tego zrobić.
- Ten zapis powinien ulec zmianie, bo intencją ustawy powinno być określenie maksymalnych stawek, a nie ich sztywne uregulowanie - mówi Paweł Wypych.
Zakłady będą też potrącać z tego kapitału opłaty m.in. dla ZUS za wypłatę świadczeń oraz dla Komisji Nadzoru Finansowego.
W tym tygodniu opinię o projekcie ma przygotować Zespół do Spraw Nadzoru Ubezpieczeń Społecznych. Jak się dowiedzieliśmy, na jego czele stanie wicepremier Przemysław Gosiewski. Romuald Poliński nie wyklucza, że propozycja resortu może ulec korektom.
- Po to wysłaliśmy ją do konsultacji - podkreśla.
Bartosz Marczuk