Prognozy emerytur mogą wprowadzić w błąd. Ekspert tłumaczy dlaczego
Jest coś, czego obecnie rządząca partia bardzo nie chce ludziom pokazać. Mianowicie niski wiek emerytalny oznacza, że emeryci nie trafią na zasłużoną emeryturę ze "złotą jesienią życia", tylko pobierając świadczenie z ZUS będą jednocześnie ekonomicznie zmuszeni do dalszej pracy. Dopóki starczy im sił, a potem zostaną z gołą emeryturą - mówi Tomasz Lasocki, ekspert z zakresu zabezpieczenia społecznego z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Podkreśla też, że trzeba skończyć z "januszowaniem" na rynku pracy i praktykami jakie rozkwitły w latach 90.
Monika Krześniak-Sajewicz, Interia: Czy ZUS bazuje na zbyt uproszczonym modelu przy prognozowaniu przyszłych emerytur, bo liczy to na przykładzie "uśrednionego Kowalskiego"? Tak to niedawno oceniła w radiu RMF prof. Joanna Tyrowicz.
Tomasz Lasocki, ekspert z zakresu zabezpieczenia społecznego z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego: - Model nie jest błędny, choć rzeczywiście może wprowadzić w błąd poprzez swoje uproszczenie. Sama ogólna stopa zastąpienia niewiele mówi, ale pokazuje trend, bo wraz ze zmniejszaniem się udziału kapitału początkowego w emeryturach kolejnych roczników emerytury będą spadać w relacji do bieżących wynagrodzeń i kolejne pokolenia będą miały coraz niższe emerytury. To - jak już wielokrotnie powtarzałem - jest efekt reformy z 1999 roku wprowadzającej system zdefiniowanej składki, czyli uzależnienia emerytury od kwot odprowadzonych składek emerytalnych do FUS. Jednocześnie minimalna emerytura będzie spłaszczała ten system, bo bardzo duża grupa dostanie właśnie emerytury w najniższej możliwej wysokości.
Czy w takim układzie uśredniona stopa zastąpienia wprowadza w błąd?
- Mamy duże rozwarstwienie na rynku pracy, a zreformowany system w odróżnieniu od poprzedniego te różnice utrwala. W związku z tym pokazywanie uśrednionej stopy będzie mówiło coraz mniej o rzeczywistości. Jeżeli ktoś miał szczęście i od początku aktywności zawodowej był na umowie o pracę i odprowadzane były pełne składki do ZUS, to dzięki zasadzie procenta składanego i hojnym waloryzacjom kapitału, wypracuje dużo wyższą emeryturę, niż ktoś, kto był przez lata zmuszony do pracy na umowie zlecenie czy na tzw. B2B, czyli działalności gospodarczej.
- Dlatego dla młodych roczników kluczowe są pozytywne zmiany na rynku pracy, bo jeśli pracują na nieoskładkowanych w pełni umowach, to odczują to w swoich przyszłych emeryturach, a inaczej niż ich dziadkowie nie będą mogli ominąć "błędów młodości" poprzez odpowiednie obliczenie emerytury.
- Inną emeryturę będzie miał ktoś, kto się urodził w dużym mieście z konkurencyjnym rynkiem pracy, niż ktoś z niewielkiej miejscowości, któremu nawet nie śniła się inna umowa niż umowa cywilnoprawna, minimalna krajowa z wypłatą pod stołem czy JDG.
Czy prognoza emerytury, którą co roku indywidualnie każdemu wylicza ZUS na podstawie odprowadzanych składek, pokazuje rzeczywiście, ile będą wynosiły nasze emerytury? Może tym się trzeba sugerować?
- W systemie zdefiniowanej składki wszelkie kalkulatory są bardzo spekulatywne. Kluczowe parametry obliczenia takiej potencjalnej emerytury - wartość zwaloryzowanych aktywów oraz przewidywana dalsza długość trwania życia muszą być ustalane na większe lub mniejsze "oko", ponieważ nie sposób przewidzieć przebieg cykli gospodarczych oraz danych o śmiertelności w perspektywie kilku dekad.
- Problem z wiarygodnością kalkulatora dotyczy również zakładanych zarobków. Symulacje nie są ścisłe, bo jeśli ktoś na początku mało zarabiał albo pracował na nisko oskładkowanych umowach, to zakładane w symulacji przyszłe składki są zaniżone. Natomiast jeśli ktoś na początku aktywności zawodowej pracował na umowie o pracę, ale po latach przeszedł na umowy zlecenie czy na działalność gospodarczą, to mu zawyża prognozę, bo w rzeczywistości będzie miał niższą emeryturę niż ta w symulacji ZUS.
- Najważniejsze jednak jest to, że wynik z kalkulatora nic nam nie powie. Można go odnosić do obecnych cen, ale przecież one za kilkadziesiąt lat będą zupełnie inne. Przykładowo: co oznacza, że za 30 lat ktoś będzie miał 5 tys. emerytury, skoro nie znamy jej siły nabywczej?
Czy ZUS nie ma narzędzi, czy nie jest w interesie systemu FUS, żeby przekazywać więcej symulacji?
- Naukowcy mniej "łakną" symulacji, ale są "chytrzy" na dane. Ja np. bardzo bym chciał zobaczyć przeciętną emeryturę mężczyzn i kobiet po ponownym przeliczeniu w wieku 65 lat. Ta operacja znacznie podnosi świadczenie kobiety w stosunku do tego, które pobierają po ukończeniu 60. roku życia. Niezwykle korzystne przepisy wprowadzono w roku 2014, ale miały obowiązywać tylko do momentu wyrównania wieku emerytalnego. Zapomniano o nich przy jego obniżaniu, więc prowizorka zostaje póki co na stałe. Oznacza ona, że kobietom nie opłaca się przechodzić później na emeryturę, niż wskazuje obecny wiek ustawowy, bo i tak po skończeniu 65 lat ich świadczenie zostanie przeliczone tak, jakby pracowały o 5 lat dłużej.
- Jeśli ten przepis nie zostanie naprawiony, to kobietom po prostu nie opłaca się pracować dłużej i żadne dodatkowe zachęty tego nie zmienią. Zwłaszcza jeśli są w sytuacji, w której mogą rozwiązać umowę o pracę, zawnioskować o emeryturę i wrócić do pracy. Wówczas mają dochód i z emerytury, i z wynagrodzenia, a po pobraniu przez 5 lat ok. 60 wypłat, ich świadczenie i tak zostanie przeliczone w górę.
To pokazuje, jak zniszczono system zdefiniowanej składki, który został skonstruowany tak, żeby zachęcać do dłuższej pracy, jednak przy okazji kolejnych zmian wprowadzono takie rozwiązania, które tę zasadę rozmontowują.
Co jeszcze psuje ten system?
- Dużym antybodźcem do uczestnictwa w systemie jest perspektywa minimalnej emerytury. Warto przypomnieć wyliczenia Magdy Malec i prof. Joanny Tyrowicz z 2017 r., z których wynika, że 70 proc. urodzonych na przełomie lat 80. i 90. będzie miała emeryturę minimalną. To po co one mają wpłacać składki większe niż minimalne? Obecny system emerytalny może prawidłowo funkcjonować tylko wówczas, gdy naprawimy nie tylko tego typu absurdy, ale także rynek pracy - zwłaszcza poprzez pełne urzeczywistnienie wynikającej z Konstytucji powszechności systemu - a tak się niestety nie dzieje.
- Trzeba skończyć z "januszowaniem" na rynku pracy i praktykami jakie rozkwitły w latach 90., czyli przyzwoleniu na to, by firmy się rozwijały kosztem podstawowego bezpieczeństwa socjalnego pracowników.
Czy rzeczywiście ZUS bierze błędne dane z GUS do wyliczania parametru średniego trwania życia i przez to zawyża obecne emerytury?
- Ta kwestia była już kilkukrotnie podnoszona przez prof. Szukalskiego z Uniwersytetu Łódzkiego. Średnia dalsza długość trwania życia brana pod uwagę do ustalania wysokości emerytur w danych rocznikach to nie jest prognoza oparta na przewidywanej długości, uwzględniającej zmiany stylu życia, stan medycyny i opieki lekarskiej itd. Ten wskaźnik to twarda dana, bazująca na liczbie zgonów w poprzednim roku. Skrócenie tablic życia za okres pandemii pokazało, że dane na podstawie jednego roku mogą być niemiarodajne, co z kolei oznacza loterię emerytalną. Oczywiście nie jest łatwo wskazać model, który byłby optymalny. Udoskonalanie tego parametru to domena demografów.
A czy od strony politycznej wiek emerytalny jest nie do ruszenia, czyli czy pana zdaniem znajdzie się licząca się partia, która odważy się go podnieść?
- Uwzględniając obecny klincz polskiej sceny politycznej mam nikłą nadzieję, że znajdą się partie, które wybiją się na podejmowanie potrzebnych, choć niekoniecznie popularnych decyzji. Jest jednak coś, czego obecnie rządząca partia bardzo nie chce ludziom pokazać. Mianowicie niski wiek emerytalny wobec ograniczenia środków, jakimi dysponuje i będzie dysponowało młodsze pokolenie, oznacza, że emeryci nie trafią na zasłużoną emeryturę ze "złotą jesienią życia", tylko pobierając świadczenie z ZUS będą jednocześnie ekonomicznie zmuszeni do dalszej pracy. Dopóki starczy im sił, a potem zostaną z gołą emeryturą. Paradoksalnie więc, strasząc "pracą do śmierci", politycy odpowiedzialni za obniżenie wieku emerytalnego zdają się właśnie taką rzeczywistość zapewniać przyszłym emerytom.
- Wróćmy na końcu do emerytur minimalnych. Jeśli 2/3 przyszłych emerytów będzie skazana na minimalną emeryturę, to oznacza, że tak naprawdę emerytury wyznaczali politycy, "dorzucając" zubożałym emerytom. Rozmawiając o zapowiadanym wówczas i zapomnianym już przez rządzących "Polskim Ładzie" mówiłem, że najbardziej nie podoba mi się w tym pomyśle uzależnienie społeczności lokalnych od kaprysów władzy centralnej. Te obawy się potwierdziły, czego dowodem mogą być zdjęcia kolejnych ministrów na otwarciach osiedlowych przychodni, żłobków czy przedszkoli w ich okręgach wyborczych. Jeśli więc dla kogoś perspektywa całkowitego "spolskoładzenia" systemu emerytalnego nie jest atrakcyjna, to powinien pomyśleć między innymi przynajmniej o wyrównaniu wieku emerytalnego.
Rozmawiała Monika Krześniak-Sajewicz