Eureko nic nie wniosło do PZU
Zdzisław Montkiewicz, szef PZU, nie ma wątpliwości, że dotychczasowy wkład Eureko w rozwój polskiego ubezpieczyciela był nikły, żeby nie powiedzieć - żaden. Stanowczo protestuje także przeciwko sugestiom o jego konflikcie z Wiesławem Kaczmarkiem, ministrem skarbu.
"PB": Czy wszczęcie przez Eureko postępowania arbitrażowego może zaognić sytuację w spółce? Czy może mieć wpływ na jej działalność?
Zdzisław Montkiewicz: Nie. Zarówno zarząd, jak cała firma pracuje bez zakłóceń.
Czy holenderski rząd słusznie martwi się o los tej inwestycji?
- Nie komentujemy stanowiska akcjonariuszy, a tym bardziej nie wypowiadamy się na temat opinii rządów. Umowa prywatyzacyjna z Eureko z listopada 1999 r. została wypełniona, a umowa dodatkowa, w której rząd polski zobowiązał się do sprzedaży kolejnych 21 proc. podczas oferty publicznej, nadal obowiązuje.
Dlaczego więc Eureko nie tylko nie kryje niezadowolenia, ale także podejmuje konkretne kroki w tej sprawie na arenie międzynarodowej?
- Zarząd nie jest upoważniony do takich komentarzy.
Jednak zarzuty Eureko - formułowane w
chwili rezygnacji Antonia da Costy z udziału w zarządzie PZU - dotyczą także kierownictwa spółki z Panem na czele...
- Wszystkie zarzuty są nieprawdziwe i chybione, ale porozmawiajmy o konkretach. Eureko deklaruje, że martwi się o stan finansów PZU. A warto w tym miejscu podkreślić, że Eureko finansuje swój rozwój, w tym także inwestycje w pakiet akcji PZU, bazując na
kredytach. PZU nie ma zaś żadnych kredytów. Co więcej - wyniki naszego inwestora po pierwszym półroczu, w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego, spadły o 4 proc. Z kolei nasze zyski netto wzrosły w tym czasie o 111 proc. W ubiegłym tygodniu agencja Standard & PoorŐs obniżyła rating Eureko. Eureko powinno zatem troszczyć się przede wszystkim o stan swoich finansów. Dodam też, że w 2001 r. 35,2 proc. zysku netto Eureko stanowiły środki otrzymane z PZU w postaci dywidendy.
Holendrzy zarzucają Panu jednak wstrzymanie realizacji projektów strategicznych...
- To kolejny chybiony zarzut. Nie zastaliśmy w spółce spójnej strategii rozwoju. Nigdy nie została ona przygotowana. Były 262 rozproszone projekty, które zostały poddane gruntownej ocenie. Część z nich jest nieaktualna, część bez żadnego znaczenia. Jeśli zaś chodzi o najważniejsze dla PZU projekty rozwojowe, to wiele z nich powstało na początku 1999 roku, jeszcze przed prywatyzacją, i są kontynuowane. Realizujemy jednak tylko te, które są korzystne dla PZU. W swoich działaniach nie kierujemy się interesem wyłącznie jednego z akcjonariuszy. Obecnie kończymy prace nad jednolitym dokumentem dotyczącym strategii firmy. Zostanie on przedstawiony radzie nadzorczej na przełomie grudnia i stycznia.
Co znajdzie się w tym dokumencie?
- Zdefiniowana po
raz pierwszy wieloletnia strategia PZU.
A konkretnie? Przykładowo, co z tworzeniem centrum korporacyjnego, czyli jednostki nadzorującej działalność całej grupy?
- Tworzenie centrum korporacyjnego już się rozpoczęło. W tej chwili mamy unię personalną na szczeblu dyrektorów sześciu biur merytorycznych. Planujemy dalsze działania zmierzające do
konsolidacji zarządzania w PZU. Coraz częściej odbywamy też wspólne posiedzenia zarządów spółek grupy.
A jak przebiega wdrażanie projektu centrów likwidacji szkód, który nadzorował Antonio da Costa? Twierdził on bowiem, że w tej kwestii musi firmować decyzje, do których nie jest przekonany...
- Obecnie realizowana koncepcja centrów była przedstawiana zarządowi przez Antonia da Costę. On podpisywał wnioski w tej sprawie. Nie rozumiem zatem tych zarzutów. Podobnie jest w przypadku likwidacji biura kontroli operacyjnej, nadzorowanego przez pana da Costę. Wniosek w tej sprawie został podpisany właśnie przez niego. Jeśli zaś chodzi o zarzut, iż zwalniamy ludzi, którzy byli jego bliskimi współpracownikami, to był tylko jeden taki przypadek. Chodzi o jednego z dyrektorów zarządzających, który - jak wynika z dokumentów - naraził PZU na stratę 11 mln zł.
Czyli nic złego na linii zarząd PZU-Eureko się nie dzieje. Na czym zatem polega ten spór?
- Też tego nie wiemy i nie rozumiemy. Padają pod naszym adresem oskarżenia, których nikt nie potrafi udokumentować.
A jak Pan ocenia wkład Eureko w rozwój PZU?
- Odpowiadając na to pytanie chcę oprzeć się na dokumentach. Mam przed
sobą załącznik do umowy o współpracy strategicznej zawartej przez PZU i Eureko. Mówi on o głównych projektach wprowadzanych w ramach współpracy. Jak wynika z tego dokumentu, autorem projektów jest firma konsultingowa McKinsey, a nie Eureko. Za swoją pracę McKinsey otrzymał wynagrodzenie od PZU. Dysponuję również dokumentem stwierdzającym, że w ramach przeglądu projektów strategicznych nie znaleziono żadnych opracowań pochodzących bezpośrednio z Eureko. Można więc stwierdzić, że transferu know-how i technologii nie było.
Jaka jest zatem rola Eureko w PZU?
- Na temat roli akcjonariuszy nie mogę się wypowiadać.
Czy Eureko utrudnia zarządzanie spółką?
- Zarządzanie PZU jest oparte na zasadach ładu korporacyjnego, które wprowadzaliśmy w spółce od lutego bieżącego roku. Podstawą prawną zarządzania jest statut PZU, kodeks spó-
łek handlowych i polskie prawo. Prawa i obowiązki zarządu, RN i WZA są więc ściśle określone. Podstawową zasadą, jaką kieruje się zarząd, jest działanie w interesie spółki, a nie poszczególnych akcjonariuszy.
Proszę w takim razie dokończyć zdanie: gdyby nie było Eureko w PZU to...
- Traktujemy akcjonariuszy jednakowo i współpracujemy przestrzegając zasad, o których mówiłem.
A czy wyobraża Pan sobie taki dzień, w którym Eureko wychodzi z PZU?
- Moja wyobraźnia skupia się głównie na sprawnym zarządzaniu spółką.
Można zatem przyjąć, że PZU w ogóle nie potrzebuje inwestora zagranicznego?
- PZU jest znaczącą w Europie firmą ubezpieczeń komunikacyjnych. Ma najlepiej zorganizowaną sieć i najlepszą technologię. Jest piątą co do wielkości firmą ubezpieczeniową w Europie i 54. na świecie. Czy to jest odpowiedź na państwa pytanie?
Może więc tak duża firma powinna przejmować mniejszych graczy poza Polską. Nie mówimy o Eureko, ale co np. z za-
powiadanym przy okazji inwestycji na Litwie zaangażowaniem PZU na
Ukrainie?
- Nasz wysiłek jest skierowany głównie na rozwój na rynku wewnętrznym oraz umacnianie inwestycji na Litwie. Po wykonaniu tych zadań pomyślimy o ekspansji, co nie oznacza, że już teraz nie prowadzimy prac studyjnych.
Jak przebiegają przygotowania do kolejnego etapu prywatyzacji PZU?
- To pytanie należy skierować do akcjonariuszy.
W Komisji Papierów Wartościowych i
Giełd leży prospekt emisyjny spółki. Jacek Socha, szef komisji, powiedział, że nie wierzy, by spółka zgodnie z życzeniem ministra skarbu zadebiutowała w
przyszłym roku, ponieważ komisja zgłosiła ponad 500 poprawek. Czy zdążą Państwo nanieść konieczne korekty?
- Zarząd PZU z uwagą słucha opinii przewodniczącego KPWiG. Stanowią one dla nas wykładnię obowiązującego prawa.
Czy mam powtórzyć pytanie?
- Stale pracujemy nad poprawkami komisji. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu przedstawimy dokumenty w tej sprawie.
Czyli uważa Pan, że spółka zgodnie z harmonogramem zadebiutuje na GPW w przyszłym roku?
- Termin debiutu określa właściciel oraz Komisja Papierów Wartościowych i Giełd.
Kto będzie doradzał przy prywatyzacji?
- To pytanie do ministra skarbu.
Czy, Pana zdaniem, Eureko dokupi 21 proc. akcji PZU?
- To pytanie do Eureko.
Ale nie jest tajemnicą, że Eureko jest partnerem niechcianym w PZU, a zamieszanie wywołane przez ministra Kaczmarka zmierza do osłabienia, wręcz wyparcia tego inwestora z towarzystwa?
- Protestuję przeciwko mówieniu o zamieszaniu wywołanym przez ministra skarbu. Pan minister Kaczmarek reprezentuje Skarb Państwa i wszystkie jego działania służą interesowi Skarbu Państwa.
Dlaczego zatem mówi się o konflikcie Pana z ministrem Kaczmarkiem?
- Takiego konfliktu nigdy nie było, nie ma i nie będzie. Taka sytuacja jest niewyobrażalna.
A jak można nazwać to, co Panów podzieliło przy okazji wyboru władz w PZU Życie?
- Nigdy nic nas nie dzieliło. To były spekulacje jednej z gazet codziennych i - jak sądzę - wynikały z sezonu ogórkowego. Są gazety, w których najlepiej sprzedaje się sensacja.
Czy planują Państwo konkretne kroki w związku z groźbą podważenia kwalifikacji dwóch członków zarządu PZU Życie przez Komisję Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych? Według naszych informacji, zamierzacie rozszerzyć skład władz tej spółki. Czy to prawda?
- Nie mamy żadnego kłopotu ze składem zarządu PZU Życie. Zgodnie ze statutem towarzystwa, liczba członków zarządu wynosi od trzech do pięciu. W tej chwili zarząd jest trzyosobowy i z uwagi na ogrom zadań stojących przed tą spółką liczbę tę na pewno trzeba będzie zwiększyć.
Czy można tego spodziewać się na najbliższym posiedzeniu rady 31 października?
- Jest taki punkt posiedzenia RN PZU Życie.
Jaka jest wartość PZU?
- Dla polskiej gospodarki - ogromna.
Jak Pan ocenia pomysł wejścia EBOR do PZU?
- To pytanie do naszych właścicieli. Skład akcjonariatu nie ma wpływu na zarządzanie firmą.
Czy rozważany jest udział PZU w prywatyzacjach planowanych przez resort skarbu?
- Takie decyzje podejmują właściciele. Jeżeli wyrażą taką wolę - jesteśmy gotowi.
Mam na myśli przede wszystkim udział w prywatyzacji PKO BP.
- To zależy od ministra skarbu. PZU jest firmą ubezpieczeniową o ogromnym potencjale finansowym.
Co Pan sądzi o pozwie złożonym przez część związków zawodowych PZU, w którym domagają się dopuszczenia pracowników do udziału we władzach spółki?
- Załoga jest znaczącym akcjonariuszem PZU. Najważniejsza część pozwu to wniosek o stwierdzenie nieważności części zapisów umowy prywatyzacyjnej. Pracownicy domagają się ochrony mniejszościowych akcjonariuszy. I mają do tego prawo.