FOR: 500 plus jest marnotrawstwem. Biednym można pomagać lepiej
W związku z uchwaleniem pod koniec kwietnia br. przez Sejm nowelizacji ws. rozszerzenia programu Rodzina 500 plus - na pierwsze dziecko, Forum Obywatelskiego Rozwoju zaprezentował dziś raport - oceniający programu i propozycje zmian.
Biednym rodzinom można pomóc znacznie lepiej niż robi to rządowy program 500+. Za 12 proc. wydanej na niego kwoty można by w Polsce zlikwidować skrajne ubóstwo, a za trochę ponad jedną trzecią - ubóstwo względne. Dlatego eksperci mówią, że 500+ jest marnotrawstwem. A poza tym powoduje także złe skutki.
- Tysiące rodzin wyciągnęliśmy z ubóstwa. Nawet gdybyśmy nic innego nie zrobili, to warto była dla tego się starać - mówił Marszałek Senatu Stanisław Karczewski podczas jednej z debat zeszłorocznego Forum Ekonomicznego w Krynicy.
- Zrobiliście to źle, nie osiągnęliście założonych celów, zmarnotrawiliście pieniądze - odpowiadają eksperci.
Trzeba pamiętać, że eksperci od ekonomii, demografii, rynku pracy, polityki społecznej wyrażali swoje krytyczne opinie już wtedy, gdy PiS zapowiadał 500+. Raport "Rodzina 500+ ocena programu i propozycje zmian" nie jest wynikiem nowych badań.
To podsumowanie prac prowadzonych przez lata przez ekspertów z SGH, Uniwersytetu Warszawskiego, Instytutu Badań Strukturalnych, Centrum Analiz Ekonomicznych Cenea oraz ośrodka GRAPE. Został sporządzony "dla dobra publicznego" i za darmo. Żeby ostrzec, iż idziemy w bardzo złym kierunku.
Eksperci mówili, ale nikt ich nie chciał słuchać. Rządząca partia wiedziała lepiej i robiła po swojemu. A teraz obiecuje (w ramach tzw. piątki Kaczyńskiego), że 500+ rozszerzy na każde dziecko.
Nikt nie kwestionuje jednego faktu, że ubóstwo w Polsce najczęściej dotyka właśnie dzieci. Badania Eurostatu już od lat pokazywały, że to najbardziej zagrożona ubóstwem grupa. Zwłaszcza w latach po wielkim kryzysie. Wśród najmłodszych Polaków do 17 roku życia w ubóstwie żyło troje na dziesięcioro. Najtrudniejsza sytuacja była oczywiście w rodzinach wielodzietnych.
Coś trzeba było z tym zrobić, ale nie robiono nic. Aż przyszedł do władzy PiS i wprowadził program "Rodzina 500 plus". W sumie od początku programu do końca kwietnia tego roku na 500+ poszło 70 mld zł. Od 2020 roku zostanie rozszerzony także na pierwsze dziecko i będzie kosztował w sumie 41,2 mld zł rocznie.
Tymczasem za 12 proc. tej kwoty, gdyby była dobrze skierowana, a więc za 8,4 mld zł, a nie za 70, można było zlikwidować skrajne ubóstwo wśród dzieci w Polsce. Gdyby program bardziej inteligentnie zaadresować do wszystkich ubogich rodzin, wydatki sięgnęłyby w tym okresie niespełna 26 mld zł.
- Mamy olbrzymią dysproporcję między deklarowanym celami, a ogromnymi wydatkami (...) Za ułamek tego można by osiągnąć społeczne cele - skomentował Leszek Balcerowicz wyniki eksperckich badań przedstawionych w raporcie.
Faktem jest, że program wpłynął na zmniejszenie ubóstwa. Ale sukces wcale nie jest aż taki, jakby to wynikało ze strumienia wydanych pieniędzy, i jak chcą to przedstawiać rządzący. W skrajnym ubóstwie w 2017 roku pozostawało nadal ponad 4,5 proc. osób poniżej 18 roku życia - wynika z obliczeń ekspertów na podstawie danych GUS. Choć oczywiście efekt był, bo dwa lata wcześniej ten odsetek wynosił 7,6 proc.
- Wskaźniki jak zmniejszyło się ubóstwo rodzin z dziećmi są znacznie gorsze niż oceniane na podstawie (wydanej) kwoty. Samo świadczenie 500+ okazało się mało efektywnym sposobem na zmniejszenie ubóstwa dzieci - powiedziała współautorska raportu Iga Magda z SGH.
A jakie skutki przyniesie rozszerzenie programu 500+ także na pierwsze dziecko? Michał Mycyk z ośrodka Cenea wyliczył, że ok. 5,5 mld zł z całej dodatkowej kwoty trafi do rodzin, których dochody mieszczą się wśród 10 proc. najwyższych dochodów w kraju.
To nie koniec wad 500+. Od początku eksperci mówili też, że nie spowoduje on, iż rodzić się będzie więcej dzieci. Owszem, w latach 2016-2017 nastąpił co prawda niewielki wzrost liczby urodzeń, jednak już w 2018 roku nastąpił ich spadek. Według autorów raportu 500+ nie miało wpływu na decyzje rodziców o posiadaniu pierwszego czy kolejnych dzieci. A poza tym badania pokazują, że decyzje dotyczące "dzietności" nie są w żaden sposób związane ze świadczeniami społecznymi.
Co ma wpływ na decyzje o posiadaniu dzieci?
Ocena sytuacji finansowej rodziny i jej przyszłości, perspektyw na rynku pracy, jakości opieki nad dziećmi, zarówno zdrowotnej, jak dzieci, elastyczność urlopów, leczenie niepłodności. I jeszcze jedno - umiejętność kobiet i mężczyzn w dogadywaniu się jak podzielić obowiązki domowe. Czyli relacje partnerskie.
- Najważniejsze dla zmniejszania ubóstwa są inwestycje w kapitał ludzki. Przywiązywanie tak dużej wagi do transferów pieniężnych jest destrukcyjne dla tego, czym powinna być polityka społeczna - powiedziała współautorka raportu Irena Kotowska.
- Inwestycje w kapitał ludzki to nie tylko transfery pieniężne, ale rozwój usług społecznych. Czyli edukacja, zdrowie, rekreacja. Gdy mamy świadomość tego, że pogarsza się sytuacja w oświacie, służbie zdrowia, mówienie, że ludziom wystarczy dać pieniądze i sobie z tym poradzą jest nieporozumieniem - dodała.
Pierwszy cel 500+ został częściowo osiągnięty, za to olbrzymim nakładem kosztów. Drugi cel - zwiększenie "dzietności" w ogóle nie został osiągnięty. A przy okazji pojawiły się też "efekty uboczne". I one też w przyszłości będą bardzo niekorzystne.
- Najgorsze marnotrawstwo jest niewidoczne. Mamy wysokie koszty i zero efektów albo efekty ujemne - powiedział Leszek Balcerowicz.
Pierwszy z złych skutków jest taki, że - jak obliczyła Iga Magda z SGH - ok. 100 tys. kobiet, mówiąc fachowym językiem "zostało wypchniętych z rynku pracy", czyli po prostu z niej zrezygnowało. Nie były to wcale dyrektorki w wielkich korporacjach, tylko osoby słabo wykwalifikowane i słabo opłacane, najczęściej wielodzietne, z prowincji. Gdy ich dzieci podrosną, skończą 18 lat, zostaną bez 500+ i bez pracy. Po prostu na lodzie. A trzeba nie lada cynizmu, żeby 100 tys. kobiet zostawić na lodzie. To ofiary 500+, przynajmniej w takim wydaniu, jak obecnie.
- Oprócz beneficjentów są ofiary i są to ogromne grupy (...) Ofiary to osoby, które płacą, a nie są beneficjentami, a więc wszyscy młodsi bez dzieci i wszyscy starsi - powiedział Leszek Balcerowicz.
Ekonomiści FOR obliczyli, że na sfinansowanie 500+ jedna pracująca osoba - poprzez podwyżki podatków - płaci na program rocznie ok. 2,5 tys. zł. Pomimo znakomitej koniunktury, która umożliwiła dotąd sfinansowanie tych wydatków bez zachwiania finansami państwa takie podwyżki już następują. I wyliczają: podatek bankowy, opłatę emisyjną, recyklingową, daninę solidarnościową, planowane zniesienie limitu składek na ZUS, zlikwidowanie składki do OFE, oskładkowanie umów cywilnoprawnych, podwyżki akcyzy, podatek cyfrowy.
Ponieważ tak dużo pieniędzy idzie na 500+, zaczyna brakować ich na inne cele. Ekonomiści FOR wyliczyli, że pracownicy "sfery budżetowej", a więc nie tylko urzędnicy, ale również nauczyciele czy lekarze zarobią w sumie w 2020 roku o ok. 10 mld zł mniej niż przed wprowadzeniem programu.
Jacek Ramotowski