Fuzja BRE-BHW była dobrym pomysłem - wywiad z Hanną Gronkiewicz-Waltz, prezes NBP

Prezes NBP uważa, że dyskusja o zbyt dużym udziale kapitału zagranicznego w naszej bankowości nie ma sensu. Po pierwsze, z przyczyn historycznych wielkość rodzimych kapitałów w Polsce jest daleko niewystarczająca. Po drugie, wchodząc do Unii nie możemy tworzyć kolejnych barier.

Prezes NBP uważa, że dyskusja o zbyt dużym udziale kapitału zagranicznego w naszej bankowości nie ma sensu. Po pierwsze, z przyczyn historycznych wielkość rodzimych kapitałów w Polsce jest daleko niewystarczająca. Po drugie, wchodząc do Unii nie możemy tworzyć kolejnych barier.



- Czy nadzór bankowy nie spóźnił się z interwencją w Banku Staropolskim? Była szansa na to, by ten bank nie upadł i inne banki nie musiały ponosić kosztów wspomagania Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.

- Staropolski to ponad roczna historia naszej korespondencji z zarządami i Radą Nadzorczą tego banku. Wysłaliśmy osiem upomnień i po każdym z nich był wymieniany zarząd. Nie mogliśmy złożyć w sądzie wniosku o ogłoszenie upadłości z uwagi na fakt, że bank wykazywał dodatnie wyniki finansowe potwierdzone przez biegłego rewidenta.

Reklama

Zresztą dopiero sprawozdanie finansowe za 1998 r. mogło być zakwestionowane przez nadzór. Kompleksowa kontrola GINB spowodowała odstąpienie przez biegłego rewidenta od wydania opinii odnośnie sprawozdań finansowych Banku Staropolskiego. W konsekwencji NBP zgodził się pokryć koszty badania audytorskiego banku przez renomowaną firmę zagraniczną. Pełny audyt banku przygotowany przez tę firmę został zakończony w styczniu 2000. Zatem trudno mówić o jakiejkolwiek zwłoce nadzoru.

Uważam zresztą, że nadzór wykonał cała operacją z chirurgiczną dokładnością. Dzięki temu rak, który toczył Bank Staropolski, nie przeniósł się na silnie z nim powiązany Invest Bank, który dzięki temu mógł pozyskać inwestora, czyli Grupę Polsat.



- Kolejny trudny, ale pod innym względem przypadek to BIG Bank Gdański. Czy nierozwiązany konflikt w tej instytucji Pani nie niepokoi?

- Chciałabym, żeby sytuacja w grupie BIG BG została jak najszybciej wyjaśniona. Mnie interesuje stabilizacja, zwłaszcza, że wobec BIG Banku (dawnego Łódzkiego Banku Rozwoju) nadal jest prowadzony program sanacyjny.

Nie zamierzam wypowiadać się w interesie którejś ze zwaśnionych stron. Misją urzędów państwowych nie jest ingerowanie w spory w prywatnych firmach. Jako prawnik jestem zwolenniczką poszanowania praw właścicielskich. Szkoda, że nie szanują ich polskie sądy, które miesiącami prowadzą sprawy gospodarcze.



- Mówi Pani o nieingerowaniu urzędów państwowych. Tymczasem w WZA BIG BG brał udział wysłannik Komisji Papierów Wartościowych i Giełd.

- Przedstawiciele NBP, mimo wielu okazji i zaproszeń, nie uczestniczą w walnych zgromadzeniach. Uważam bowiem, że na WZA nie powinno być przedstawicieli nadzoru. Ale w tym konkretnym przypadku trudno mi się wypowiadać. W tym czasie byłam służbowo w Davos i wydarzenia na walnym poznałam tylko z drugiej ręki.



- Ale przy okazji sprawy BIG BG rozpętano nieco histeryczną dyskusję o roli kapitału zagranicznego w polskiej bankowości...

-... i bardzo źle się stało. Rozumiem, że taka dyskusja mogła, ale ostatecznie nie miała miejsca w czasie dużych prywatyzacji. Mówienie o wrogim przejęciu przez kapitał zagraniczny banku prywatnego było w przypadku BIG BG zupełnym nieporozumieniem.



- Jak Pani odbiera dyskusję o tym, czy udział kapitału zagranicznego w sektorze osiągnął już niebezpieczne rozmiary? Czy należy hamować ten proces?

- Po pierwsze, Polska aspirując do Unii Europejskiej i będąc członkiem OECD, nie może sobie pozwolić na ograniczenie przepływu kapitału. Rozumiem, że to może być bolesna świadomość, ale nie ma innej drogi. Oczywiście, gdyby w Polsce były wystarczające kapitały, nie trzeba by sięgać po inwestorów zagranicznych. Ale tak się ukształtowała historia - i to już od Jałty - że odpowiednie kapitały nie mogły powstać. Na tę chorobę chorują wszystkie kraje postkomunistyczne.



- Czy można jednak próbować ograniczyć obecność w bankowości kapitału z poszczególnych krajów, np. Niemiec?

- Patrząc z perspektywy Unii Europejskiej byłoby to delikatnie mówiąc nieco dziwne. Na szczęście w Polsce mamy inwestorów z wielu krajów. Jeśli Citigroup zostanie głównym udziałowcem Banku Handlowego, to na pierwszym miejscu znajdą się inwestorzy amerykańscy, potem niemieccy i holenderscy.



- Brakuje np. Francuzów i Brytyjczyków...

- Banki brytyjskie nigdy nie były obecne w tej części Europy. Także Francuzi do niedawna tylko w minimalnym stopniu interesowali się polską bankowością. Można powiedzieć, że próba udziału w prywatyzacji Banku Zachodniego była pierwszym sygnałem zainteresowania kapitału francuskiego.



- Wróćmy do polskich bankowców. Czy widzi Pani wśród nich chęć do konsolidacji?

- To prawda, że czynnik ludzki jest tu bardzo ważny, a czasem wręcz decydujący. Nikt nie przeszkadzał temu, by w 1993-4 roku połączyć Pekao SA z Bankiem Handlowym. Wówczas można to było zrobić jednym pociągnięciem pióra. Takiej woli zabrakło, a na pewno sporą rolę odegrały tu względy personalne: po fuzji mógł zostać tylko jeden prezes, który w dodatku musiałby podejmować trudne decyzje o zmniejszeniu zatrudnienia. Każdy od tego ucieka, a to jest chowanie głowy w piasek.

Niestety, w niektórych segmentach bankowości widzę ruchy odwrotne wobec trwającej na całym świecie konsolidacji. Przykład: banki regionalne, które chcą się oddzielić od BGŻ i zacząć z nim konkurować.



- Popierała Pani ideę fuzji BRE Banku i Banku Handlowego. Jakie lekcje płyną z tego przypadku?

- Od dawna powtarzam, że jestem zwolenniczką wprowadzania do banków stabilnego inwestora strategicznego. Historia prywatyzacji BHW potwierdza słuszność tej opcji. Optowałam za fuzją, bo dzięki niej powstałaby prawdziwie silna grupa bankowa. W dodatku Commerzbank, który swoją pięcioletnią działalnością w BRE zasłużył na pochwałę, zapowiadał, że nie przekroczy 49 proc. udziałów w połączonym banku. Szkoda, że nie doszło do tego połączenia.



- Citibank już długo czeka na decyzję Komisji Nadzoru Bankowego w sprawie osiągnięcia 75 proc. głosów na WZA Banku Handlowego. Czy Komisja musi sprawdzać wiarygodność Amerykanów?

- Nas interesuje przede wszystkim klarowna strategia przyszłego inwestora. Po różnych doświadczeniach z przeszłości wydajemy zgodę tym inwestorom, którzy mogą przedstawić klarowne plany rozwoju polskiej instytucji.



- Wyraża Pani publicznie wątpliwości, czy prywatyzacja BGŻ i PKO BP może się odbyć - a tak zakłada rząd - bez udziału kapitału zagranicznego.

- Myślę, że w przypadku BGŻ taki scenariusz jest możliwy. Można wykorzystać doświadczenia np. z Francji, Niemiec i Holandii. Wobec PKO BP pojawia się więcej znaków zapytania, ale skoro taki scenariusz został zaakceptowany przez rząd trzeba spróbować jego realizacji. Uważam, że państwo jest złym właścicielem. Gdyby było dobrym, to PKO BP nie miałoby strat i byłoby dokapitalizowane, tak by rozwiązać problem starych kredytów mieszkaniowych.



- Czy jednak prywatyzacja PKO BP "po polsku" nie doprowadzi do tego, że ten bank znowu straci sporo czasu?

- Jest poważne ryzyko, że PKO BP powtórzyłby doświadczenia, które stały się udziałem Credit Lyonnais. Jednak na razie nie ma co roztaczać czarnych scenariuszy. Najpierw trzeba rozwiązać problem starych kredytów, czyli dokapitalizować bank i dać mu zrealizować program naprawczy. Z powodu długiego bezkrólewia w PKO BP, ten program mocno się zdezaktuzalizował i trzeba go zmienić. Takie zadanie stawiam przed nowym zarządem banku.



- Dlaczego przygotowanie ustawy o poręczeniu kredytów starego portfela tak bardzo się ślimaczy?

- To już jest pytanie do rządu. Osobiście dziwi mnie, że sprawa tak bardzo się opóźniła. Zwłaszcza, że były przewodniczący rady nadzorczej PKO BP jest sekretarzem stanu w Ministerstwa Finansów, odpowiedzialnym za tę sprawę.

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »