Kelnerka z Zakopanego o Polakach: "Traktują nas jak automat do jedzenia i picia"
W Stanach Zjednoczonych napiwki stanowią wynagrodzenie pracowników gastronomii, w Europie są traktowane jako bonus i podziękowanie za obsługę na wysokim poziomie. Jednak niektórzy pracownicy gastronomii w Polsce uważają, że napiwek im się po prostu należy. Tak sugeruje wypowiedź pewnej kelnerki z Zakopanego.
Pracownicy gastronomii w Stanach Zjednoczonych zarabiają najczęściej płacę minimalną, której stawka różni się w zależności od stanu. Przykładowo w stanie Georgia wynosi 5,15 dolarów za godzinę (około 20,70 zł), a w Kalifornii 16,50 dolarów (około 66,56 zł). Dla kelnerów, barmanów i dostawców w USA napiwki stanowią ważny składnik wynagrodzenia, a brak doliczenia do rachunku dodatkowej kwoty jest ogromnym nietaktem.
W mediach społecznościowych co jakiś czas wybuchają gorące dyskusje dotyczące tego, czy amerykańscy pracownicy restauracji powinni wymagać od klientów napiwków. Burze zazwyczaj rozpoczynają się od wpisów kelnerek, skarżących się na skąpych klientów, którzy zamiast 20 proc. napiwku, dali 15 lub 10 proc.
Część Amerykanów uważa, że obecny system jest patologiczny, a bonus pieniężny powinien stanowić nagrodę, a nie być częścią wynagrodzenia za pracę. Na takiej zasadzie "działa" system napiwkowy w Europie.
W Polsce przyjęło się, że bonus dla kelnera wynosi 10-15 proc. wysokości rachunku. Daje się go za dobry serwis. Kelnerka pracująca w restauracji przy Krupówkach w Zakopanem twierdzi jednak, że Polacy w tym aspekcie nie są zbyt hojni. Uważa także, że jest to część jej wynagrodzenia.
"Polacy rzadko zostawiają napiwki i to jest frustrujące. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak ogromną rolę odgrywają napiwki w naszym wynagrodzeniu. Często traktują nas jak automat do jedzenia i picia, nie zwracając uwagi na to, jak ciężko pracujemy, by ich obsłużyć" - powiedziała w rozmowie z fakt.pl.
Kobieta chwaliła za to obcokrajowców. "Turyści z zagranicy zostawiają napiwki niemal automatycznie, a Polacy, którzy powinni rozumieć, że obsługa to praca jak każda inna, po prostu o tym zapominają. To smutne, bo nasza praca to nie tylko podanie jedzenia" - stwierdziła, przyznając, że dzięki napiwkom "zarabia naprawdę sporo, zwłaszcza w sezonie". "W zależności od dnia i liczby gości, zdarza się, że potrafię uzbierać nawet kilkaset złotych. Turyści, zwłaszcza ci zza granicy, są dość hojni" - powiedziała.