Lokata bankowa najpewniejszą inwestycją
Tak wysokich zysków z lokat w historii polskiej bankowości jeszcze nie było. Po odliczeniu inflacji i 19-proc. podatku Belki zarobek z rocznego depozytu sięga nawet 4,4 proc. Na finansowej mapie Polski, gdzie fundusze straciły w ciągu roku nawet 70 proc. a akcje spółek giełdowych niewiele mniej, lokata bankowa to żyła złota.
Bankowe eldorado już się jednak kończy. Dzisiaj Rada Polityki Pieniężnej prawdopodobnie zetnie stopy procentowe, a to znaczy, że za kilka dni banki ruszą z obniżką oprocentowania depozytów. Na razie jest ono rekordowo wysokie. Z wyliczenia Open Finance wynika, że zakładając na początku zeszłego roku najatrakcyjniejszą wówczas roczną lokatę AIG Banku na 6 proc. po odliczeniu 3,3 proc. inflacji z grudnia 2008 r. oraz podatku Belki, można było zyskać zaledwie 1,51 proc. Czyli na każde 10 tys. zł - 151 zł.
- Teraz, jeśli włoży się 10 tys. zł na 8,5 proc. w Noble Banku, zostanie w kieszeni za rok 4,38 proc., czyli 438 zł - mówi Mateusz Ostrowski, analityk Open Finance. Nawet przy odsetkach 7,2 proc. w Fortisie realny zarobek to 335 zł. Powód: rosnące w żółwim tempie ceny nie zżerają zysków. Inflacja, która jeszcze pół roku temu sięgała 4,8 proc., na koniec tego roku - jak wynika z prognoz analityków - spadnie o połowę.
Dlaczego banki tak mocno wywindowały oprocentowanie depozytów? Bo gwałtownie potrzebują gotówki. Opłaca się im zafundować wysokie odsetki od lokat, bo rynek pożyczek międzybankowych zamarł. - A muszą mieć pieniądze, by udzielać kredytów na kupno mieszkań czy samochodów - mówi Ostrowski. Niedługo jednak zaczną spuszczać z tonu. - Będą musiały zakończyć wojnę na lokaty - mówi Gomułka.
Marek Ubysz z Banku Millennium twierdzi, że w ślad za RPP zaczną obniżać odsetki. - Dlatego żeby nieźle zarobić, trzeba się spieszyć - dodaje. Sygnały, że depozytowe szczyty mamy już za sobą, zaczęły pojawiać się od początku roku. Na przykład w Millennium można teraz na rok ulokować pieniądze na 6,73 proc., choć jeszcze niedawno było to 8,5 proc. - Obniżki na rynku dotkną przede wszystkim lokat długoterminowych, czyli co najmniej rocznych - twierdzi Ubysz. Spodziewa się, że Polacy będą chcieli skorzystać z ostatniej okazji do zbicia kokosów na depozytach i na przełomie stycznia i lutego ruszą do banków.
Więcej w "Dzienniku"