Mandat za picie nad jeziorem. Możesz zapłacić 500 zł, a w najgorszym wypadku nawet 5000 zł
Mandat za picie alkoholu nad jeziorem to realna konsekwencja, choć powszechnie nie gorszy raczej nikogo fakt picia nad jeziorem, a w budkach i obiektach gastronomicznych powszechnie sprzedawane jest piwo i inne napoje z procentami. Od lat w okresie wakacyjnym trwają akcje edukujące, by nad wodą nie pić i zachować ostrożność. Nie brak jednak takich, którzy nic z tego sobie nie robią i biorą się za zabawę nad wodą w najlepsze. Tych policja może ukarać wysokim mandatem, a zapłacić mogą aż 5000 zł.
- Mandat za picie alkoholu nad wodą w praktyce raczej nie grozi, dopóki zachowujemy umiar.
- Po spożyciu lepiej jednak do wody nie wchodzić, a jeśli już się zdecydujemy na wejście, zrezygnujmy z pojazdów wodnych.
- Za prowadzenie pojazdu wodnego pod wpływem można zapłacić wysoki mandat nawet 500 zł.
Mandat za spożywanie alkoholu nad jeziorem nie powinien nikogo dziwić, gdy wiele niebezpiecznych wydarzeń, do których dochodzi na kąpieliskach, możemy połączyć z brawurą po wypiciu. Są jednak sytuacje szczególnie zagrożone karą finansową, którą policja nałożyć może na nas nad jeziorem po spożyciu alkoholu.
Samo picie alkoholu na plaży raczej nie grozi nam mandatem. Choć od 2018 roku obowiązuje znowelizowana ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, która zakazuje picia w miejscach publicznych, to w praktyce przykłady karania za picie na plaży są niezwykle rzadkie.
Zwykle kary nie ma się co spodziewać, o ile zakaz spożywania nie figuruje na znakach w obrębie plaży czy w regulaminie kąpieliska. Oferowane przez bary nad wodą piwo sprzedaje się raczej dobrze i nikogo nie dziwi już widok popijających sobie plażowiczów. Nie jest to jednak najlepszy sposób na ochłodę w gorący dzień, ale krzywda nie powinna się nikomu stać, ani mandat nie grozi, dopóki zachowujemy się odpowiednio.
Ryzykowne jest wchodzenie do wody po spożyciu, a szczególnie w wypadkach, gdy we krwi jest już spora dawka alkoholu. Robimy to wówczas na własną odpowiedzialność i choć nikt z nas siłą z wody raczej nie wyciągnie, to lepiej nie zapuszczać się w takich sytuacjach na głębiny. Na pewno jednak lepiej z promilami we krwi nie wchodzić do wody, a w ogóle zapomnieć o prowadzeniu pojazdów wodnych. Niewielu zdaje sobie bowiem sprawę, że za prowadzenie pojazdów bez silników, jak pontony, rowerki wodne czy kajaki, grozi wysoki mandat.
Policja ostrzega na swoich oficjalnych stronach, że prowadzenie pojazdów bezsilnikowych po wodzie pod wpływem alkoholu nie jest bezkarne. Za siedzenie za sterem rowerka wodnego, żaglówki czy kajaka po spożyciu i uzyskaniu wyniku 0,5 promila we krwi możemy zapłacić - policja na podstawie przepisów z 2015 roku dotyczących bezpieczeństwa osób przebywających na obszarach wodnych może ukarać nas w takiej sytuacji mandatem od 20 zł do nawet pół tysiąca złotych.
Policjanci mogą zdecydować się także na odholowanie sprzętu, jeśli wśród pasażerów nie ma nikogo trzeźwego zdolnego prowadzić legalnie pojazd po wodzie. W takiej sytuacji odholowanie to dodatkowy koszt 50 zł i 15 zł za każdą dobę przechowania sprzętu. "Jeśli nie będzie innej możliwości zabezpieczenia sprzętu na miejscu i policja zdecyduje o odholowaniu roweru wodnego, to razem z kosztem mandatu może się okazać, że wypicie piwa kosztuje w sumie nawet 2000 zł" - ostrzega policja na oficjalnej stronie Komisariatu Rzecznego Policji.
Mandatu wyznaczonego przez policję nie trzeba oczywiście przyjmować i można odwołać się do sądu. Zanim to jednak zrobimy, lepiej zastanowić się dwa razy. Jeśli faktycznie siedliśmy za stery bezsilnikowego pojazdu wodnego na rauszu, nasza linia obrony może być nie do utrzymania, a kara przed sądem jest o wiele bardziej dotkliwa. Przegrana przed sądem to już nie 500 zł czy 2000 zł, ale aż 5000 zł.
Na karach za prowadzenie pojazdów bezsilnikowych pod wpływem sprawa mandatów za picie nad jeziorem się nie kończy. Kara finansowa grozi także tym osobom, które odmawiają opuszczenia kąpieliska z powodu nadużycia alkoholu. Gdy na przykład głośno się zachowują, utrudniają innym wypoczynek, a także jeśli skaczą do wody, mimo wyraźnego zakazu, mogą zostać wezwane do opuszczenia kąpieliska. Jeśli nie zastosują się do poleceń ratownika, strażnika czy policjanta grozi im mandat do 500 zł.
Przemysław Terlecki