Piramida - wierzchołek góry oszustw

Oszustwa na rynku finansowym często niesłusznie utożsamia się głównie z piramidą finansową, która jest zaledwie jedną z ich form, rzadko teraz występującą, przynajmniej w czystej postaci.

Klasyczna piramida finansowa oparta jest na pozyskiwaniu wpłat od klientów, którzy przyciągają nowych klientów, zachęconych obietnicą ponadprzeciętnych zysków. Pieniądze pozyskane od klientów najczęściej nie są w ogóle inwestowane, a wypłaty wniesionych środków z zyskami wypłacane są ze środków wpłacanych przez kolejnych klientów.

Wypłaty dla pierwszych klientów uwiarygodniają całe przedsięwzięcie i przyciągają nowych chętnych. Pierwszą piramidę finansową stworzył już w latach 20. ubiegłego wieku w USA Charles Ponzi (tzw. schemat Ponziego), w Polsce za pierwszą piramidę finansową uważa się Bezpieczną Kasę Oszczędności, która działała w latach 1989-1990 i której udało się przyciągnąć ok. 10 tys. klientów.

Reklama

Piramida finansowa

Często wskazuje się, że piramidy finansowe skazane są na upadek, gdyż nie jest możliwe ciągłe pozyskiwanie nowych klientów. Pokazuje się przy tym schematy, oparte na założeniu, że każdy klient przyciągnie sześciu następnych. Wyliczenia pokazują, że liczba klientów szybko musiałaby osiągnąć liczbę przewyższającą ludność świata. Nie wiadomo jednak dlaczego wskazuje się właśnie liczbę sześciu nowych klientów, a nie na przykład dwóch czy trzech, co już pozwoliłoby na wypłaty dla pierwszych klientów i przedłużyłoby istnienie piramidy. Oczywiście w klasycznej piramidzie, gdzie wpłaconych kwot pochodzących od klientów nikt nie zamierza inwestować, jej twórcom na dłuższym istnieniu piramidy wcale nie zależy. Zwykle bowiem po zgromadzeniu sporej kwoty organizatorzy nagle znikają, tak jak i większość pieniędzy.

Taka klasyczna piramida finansowa byłaby oczywiście zwykłym oszustwem, a jej prowadzenie wyczerpuje znamiona przestępstwa z art. 286 § 1 ustawy z 6 czerwca 1997 r. Kodeksu karnego. Klasycznych piramid jednak jest niewiele. Nawet we wskazanym, polskim przykładzie piramidy - Bezpiecznej Kasie Oszczędności, pieniądze inwestowane były między innymi w handel dewizami w istniejącej sieci kantorów. Dlatego mimo skazania w pierwszej instancji Lecha Grobelnego - twórcy tej kasy, ostatecznie postępowanie w tej sprawie umorzono.

Nawet słynna afera Madoffa okazała się piramidą finansową dopiero po pewnym czasie. Prawdą jest, że przez ostatnich 13 lat Bernard Madoff nie dokonywał już żadnych inwestycji, ale kiedy rozpoczynał swoją działalność prowadził inwestycje i to z powodzeniem. Madoff pokazał zresztą, że piramida działać może znacznie dłużej niż - zgodnie ze znanymi schematami - powinna istnieć. Nie trzeba bowiem pozyskiwać w nieskończoność nowych klientów, wystarczy aby ci sami klienci dokonywali kolejnych wpłat. Można też pozyskiwać mniej klientów, ale przynoszących znaczące kwoty. Dobrym rozwiązaniem jest zatem wprowadzenie minimalnej kwoty przyjmowanych środków od klienta (co pojawiło się np. w przypadku Amber Gold).

Oprócz problemu z udowodnieniem, że w momencie przyjmowania wpłaty wprowadzano klienta w błąd co do sposobu inwestowania jego środków, znany jest jeszcze inny przypadek, gdy klientom wprost mówiono, że środki nie będą inwestowane, a wypłaty będą pochodziły z wpłat nowych klientów, których pozyskać ma sam klient. W takim przypadku trudno jest mówić o oszustwie, a pozostaje tylko pytanie o granice głupoty i naiwności. Cechy takie, jak się okazuje, może uwalniać także wizja dużych zysków. Być może starsi czytelnicy pamiętają jeszcze tzw. łańcuszek św. Antoniego.

Miraż korzyści

Inne oszustwa na rynku finansowym wiązać się będą z wprowadzaniem w błąd co do rzeczywistych sposobów inwestowania środków klienta, a także ukrywaniem prawdziwych informacji co do zysków. Czasem klienci otrzymują nawet wydruki pokazujące zyski podczas gdy w rzeczywistości inwestycje przyniosły straty. Takie oszustwa mogą zdarzyć się nawet, jeżeli pozyskując klientów nie miano zamiaru pozbawić ich środków, a nawet zamierzano wypłacić zyski, ale obawiano się, że prawdziwy cel inwestycyjny będzie mało atrakcyjny dla klienta, albo w trakcie inwestycji okazało się, że nie przyniosła one spodziewanych zysków.

Wprowadzając klientów w błąd co do wyników, przynajmniej początkowo, w wielu przypadkach sprawcy liczą na to, że uda im się po prostu zyskać na czasie, odrobić stratę i wszystko skończy się dobrze. Nie można wykluczyć takiego scenariusz także w przypadku Amber Gold. Część środków inwestowano np. w złoto, a część np. w linie lotnicze i inne nierentowne przedsięwzięcia, choć klientom prezentowano tylko same korzyści "złotej lokaty".

Efekt końcowy może być taki jak w piramidzie finansowej, choć zamiary sprawców były inne. Nie zmieni to jednak oceny prawnej zachowania w sytuacji przekazywania nieprawdziwych informacji klientom. Takie działanie, nawet podjęte już po pozyskaniu klienta również będzie zmierzało do doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia, choćby poprzez nie wycofanie wcześniejsze zainwestowanych środków, co mogło klienta, jeżeli nie uchronić przed stratą, to przynajmniej ją ograniczyć. Zachowanie takie należy zatem oceniać jako wyczerpujące znamiona przestępstwa określonego w art. 286 § 1 KK.

Oczywiście w związku z podawaniem nieprawdziwych danych o wyniku finansowym może dojść do popełnienia także innych przestępstw np. przeciwko dokumentom (fałszowanie dokumentów - art. 271 § 1 KK), czy przestępstw karnych skarbowych. Konsekwencją ukrywania prawdziwych wyników będzie także zapewne nie publikowanie sprawozdań finansowych (jeżeli istniał taki obowiązek) i nie przekazywanie ich w terminie do Krajowego Rejestru Sądowego.

Biznes na kocią łapę

Prowadzenie działalności na rynku finansowym bez zezwolenia stanowi z reguły przestępstwo przewidziane w ustawie normującej dany sektor tego rynku. Teraz, niewątpliwie pod wpływem afery Amber Gold, mówi się przede wszystkim o działalności tzw. parabanków. O ile prowadzenie działalności zastrzeżonej przez prawo dla banków bez zezwolenia jest niewątpliwie niezgodne z prawem i stanowi przestępstwo określone w art. 171 ust. 1 ustawy z 31 stycznia 1989 r. - Prawo bankowe, to utożsamianie działalności tzw. parabanków wyłącznie z działalnością przestępczą jest nieuprawnione. Zależy to w dużej mierze od definicji pojęcia "parabank", które nie jest oczywiście określone ustawowo. Nie budzi jednak wątpliwości, że chodzi o instytucje, które oferują usługi takie same lub podobne jak banki.

Pamiętać trzeba jednak, że część z tych usług, np. udzielanie pożyczek osobom fizycznym, może być prowadzona bez konieczności uzyskania zezwolenia. Pożyczka staje się czynnością bankową tylko wtedy, kiedy udziela jej bank. Zarówno banki jaki i inne podmioty obowiązują jednak przepisy chroniące konsumentów, przede wszystkim tzw. przepisy antylichwiarskie oraz przepisy ustawy o kredycie konsumenckim. Pożyczka udzielana przez instytucję inną niż bank nie może być jednak udzielana ze środków pozyskanych w wyniku gromadzenia depozytów ludności. Takiej właśnie działalności zakazuje art. 171 ust 1 Prawa bankowego, który wyraźnie wskazuje na zakaz udzielenia ze zgromadzonych środków pożyczek, a jako zachowanie równoważne wskazuje "obciążanie ich ryzykiem".

Parabank

Jeżeli zatem "parabank" udziela pożyczek ze środków własnych, ewentualnie pożyczonych np. od instytucji finansowej, to jego działalność jest zgodna z prawem (o ile nie narusza praw konsumentów czy przepisów podatkowych). Jeżeli "parabank" równocześnie udziela pożyczek i gromadzi środki ludności, wydaje się, że zachodzi uzasadnione przypuszczenie, że narusza przepis art. 171 ust. 1 Prawa bankowego. Nie można jednak domniemywać, że pożyczki nie są udzielane ze środków własnych. W takiej sytuacji konieczne jest zbadanie ksiąg danej firmy i ustalenie przede wszystkim czy posiadała ona środki własne pozwalające na udzielanie pożyczek w wysokości, w jakiej to czyniła, ewentualnie na co przeznaczano środki zbierane od ludności. Trudna będzie również ocena sytuacji, w której ze zgromadzonych środków nie udzielano pożyczek, ale jednocześnie dokonywano innych inwestycji. Ustalić bowiem trzeba wówczas, czy środki te obciążano ryzykiem, co może budzić wątpliwość ze względu na brak definicji tego określenia.

W zasadzie każda inwestycja łączy się z ryzykiem, o co najwyżej zróżnicowanym stopniu. Jeżeli obiecywano zyski to przyjąć także należy, że im większe one miały być, tym większe być powinno ryzyko inwestycyjne. Jak jednak organy państwa oceniłyby zainwestowanie środków w obligacje Skarbu Państwa? Jest to raczej przypadek teoretyczny, ale można sobie wyobrazić, że niektóre przynajmniej organy państwowe zawahałyby się przyznać, że ryzyko inwestycyjne w tym przypadku też jest, choć niewielkie.

Marek Wędrychowski

radca prawny w kancelarii prawnej RKKW - KWAŚNICKI, WRÓBEL & Partnerzy

miesięcznik KAPITAŁOWY
Dowiedz się więcej na temat: Piramidy finansowe | piramida finansowa | piramidy | Bernard Madoff | KNF | Gora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »