Szlaban zamknięty
Po artykule "GP" z ub. tygodnia Straż Graniczna przestała wypuszczać za granicę dzieci na podstawie wpisu do starego dowodu osobistego rodzica. Czy jednak aż tak kategoryczny zakaz wspólnego wyjazdu zawsze jest zasadny?
Zgłaszali się do nas rodzice dzieci, którzy tracili z nimi kontakt, ponieważ wbrew ich woli zostały one wywiezione za granicę. Dowód osobisty starego typu umożliwiał bowiem po 1 maja wywiezienie dzieci za granicę wbrew woli drugiego rodzica. Możliwość przekraczania w ten sposób granicy wewnątrzunijnej oznaczała, że ojciec lub matka dziecka mogli legalnie wywieźć je aż do Ameryki Łacińskiej (do Gujany Francuskiej czy Martyniki) lub na teren Oceanii (Polinezja Francuska). Co więcej, stary dowód osobisty, zawierający wpisy dzieci, uprawniał jednego z rodziców do legalnego opuszczenia Wspólnoty. Bo na przykład Chorwacja i Rumunia jednostronnie zadeklarowały, że wpuszczają na swoje terytorium obywateli polskich na podstawie dowodu osobistego.
Teraz to się zmieniło. Ministerstwo wydało oświadczenie, w którym stwierdza, że na dowód rodzica dziecko nie może już opuścić Polski. I kategorycznie nakazało Straży Granicznej zaprzestać wypuszczania dzieci z rodzicami w taki sposób. Jak podało radio RMF FM, turyści jadący do Czech i Słowacji byli wielokrotnie zaskakiwani nową interpretacją. Zmiany wywołały sporo zamieszania na granicach. Były przypadki wysadzania z autokarów rodzin z dziećmi - informowało radio.
Interwencja "GP" miała na celu likwidację luki prawnej. Apelowaliśmy o skonstruowanie nowych precyzyjnych przepisów regulujących przypadki, w których jedno z rodziców wywozi dziecko wbrew woli drugiego. Można było na przykład wprowadzić procedurę zastrzegania możliwości wyjazdu dziecka w lokalnych oddziałach Straży Granicznej. Dobrze byłoby przyjąć też zasadę, że jeśli na granicy pojawia się oboje rodziców z dowodami, oznacza to, że godzą się razem na wspólny wyjazd. Nie trzeba było tak drakońsko zamykać możliwości wspólnego łatwego wyjazdu, a tylko zlikwidować patologię.
Temat nadal wywołuje duże zainteresowanie. Na jednym z głównych polskich portali internetowych jeszcze wczoraj toczyły się dyskusje.
Miłosz Marczuk