Ustawa antylichwiarska czy antykonsumecka?

Projekt "Ustawy o zmianie ustawy o nadzorze nad rynkiem finansowym, ustawy - Prawo Bankowe i niektórych innych ustaw" to temat, którym polski prawodawca zajmuje się od pewnego czasu. Wielka szkoda, że nie do końca rozsądnie, bez szerszego spojrzenia na branżę pożyczkową i jej rolę w polskim społeczeństwie. Projekt Ministerstwa Finansów miał służyć lepszej ochronie konsumentów, ograniczaniu wykluczenia społecznego i wpadania Polaków w spiralę zadłużeń. Szczytna idea, szkoda, że z realizacją trochę gorzej.

Brakuje pieniędzy na podstawowe potrzeby? Trudno!

Konsekwencje nieprzemyślanych działań rządu w sprawie nadzoru nad rynkiem finansowym mogą doprowadzić do tego, że kilkaset tysięcy rodzin w Polsce, które często reperują skromny domowy budżet niewielkimi pożyczkami (dane NBP i PwC), może zostać odciętych od jedynego dostępnego źródła gotówki, często przeznaczanego na podstawowe potrzeby, jak np. podręczniki szkolne czy też leki dla ciężko chorego dziecka, które są bezcenne dla rodziny, a nierefundowane przez państwo.

Autorzy ustawy postulują drastyczne ograniczenie opłat windykacyjnych. Kontrowersyjny punkt dotyczący tego zagadnienia włączono do projektu ustawy bez dokładnego przemyślenia społecznych skutków wprowadzenia normy. Jeśli przepis wejdzie w życie, firmy pożyczkowe stracą możliwość skutecznego odzyskiwania niespłacanych należności, a odsetki za opóźnienie stracą funkcję odstraszającą, demoralizując tym samym konsumentów.

Reklama

Zaważy to również na opłacalności prowadzenia działalności pożyczkowej w ogóle. W efekcie, pozornie prokonsumencka propozycja doprowadzi do wykluczenia finansowego znacznej części społeczeństwa.

Ministerstwo kontra wolny rynek

Nie wiem, co kieruje w obecnym momencie Ministerstwem Finansów, ale z pewnością nie jest to dobro konsumenta. Nie dość, że projekt nierówno traktuje funkcjonujące na rynku podmioty finansowe, atakuje wolny rynek branży finansowej i prawdopodobnie doprowadzi wiele rzetelnych firm do utraty rentowności (a co za tym idzie wielu Polaków do utraty pracy), to jeszcze zamyka drogę do realnej i efektywnej kontroli branży pożyczkowej, a otwiera drogę - mówiąc wprost - mafii, działającej na szkodę klienta. Nie jest to gołosłowne.

Tak zdarzyło się na przykład w RFN po praktycznym ograniczeniu kosztu kredytu i kosztów windykacji. Polski projekt ustawy jest zresztą szokujący na tle regulacji w Unii Europejskiej. Żadne państwo Unii nie reguluje tak głęboko rynku pożyczek pozabankowych jak chce to zrobić Ministerstwo Finansów.

Nowa ustawa ma regulować m.in. kwestię wzajemnej wymiany informacji stanowiących tajemnicę bankową, pomiędzy bankami i firmami pożyczkowymi. Informacje te są niezbędne do oceny ryzyka kredytowego i zdolności konsumenta. Nie wiadomo, czy wprowadzenie obowiązku przekazywania danych dotyczyć ma tylko nowo zawieranych umów, czy też wszystkich - również tych zawartych przed wejściem w życie ustawy.

Pobierz: darmowy program do rozliczeń PIT

W przypadku nowych umów, firmy udzielające pożyczek i wszystkie pozostałe podmioty zaangażowane w proces wymiany danych będą zmuszone ponieść bardzo wysokie koszty modyfikacji swoich systemów informatycznych.

W drugim przypadku, tylko firmy pożyczkowe poniosą dodatkowe koszty, wynikające z konieczności udostępnienia danych historycznych, których nie będą już ponosiły banki, ponieważ funkcjonują w systemie BIK od momentu jego utworzenia. O ile banki będą w stanie zrekompensować sobie te koszty, np. podnosząc niektóre opłaty (ze szkodą dla klienta), firmy pożyczkowe będą pozbawione takiej możliwości, co automatycznie postawi je w gorszej niż banki sytuacji.

Ze słabości, tych które przytoczyłem, a także i wielu innych aspektów regulacji, zdają sobie sprawę nie tylko interesariusze, ale także inni przedstawiciele rządu. Do projektu ustawy administracja państwowa, Prokuratura Generalna, KNF czy też GIODO zgłosiły łącznie kilkaset uwag, w tym wiele fundamentalnych.

Konsument ma prawo widzieć, komu może zaufać!

Spójrzmy prawdzie w oczy. Na rynku działa wiele nieuczciwych, wykorzystujących klientów pożyczkodawców. I równie wielu rzetelnych i uczciwych. W proponowanych przez Ministerstwo Finansów zmianach prawnych na początku było jedno, niekwestionowane rozwiązanie, zaproponowane przez Komitet Stabilności Finansowej, które pomogłoby konsumentom odróżnić tych pierwszych od drugich. Chodzi o utworzenie rejestru firm pożyczkowych.

W ostatniej wersji projektu ustawy minister finansów niestety zrezygnował z tego narzędzia. Zrezygnował, mimo jasnych rekomendacji wszystkich liczących się firm pożyczkowych, stowarzyszeń pracodawców i środowiska bankowego w Polsce, którym zależy na transparentności branży pożyczkowej i bezpieczeństwie klientów (choćby nawet z czysto biznesowych pobudek: większe zaufanie klientów przekłada się na większe zyski, a bezpieczeństwo klienta oznacza wzajemne korzyści dla niego samego i dla rzetelnych pożyczkodawców). Usunięcie rejestru poddaje w wątpliwość sensowność całej regulacji.

Jarosław Chęciński, dyrektor wykonawczy, Profi Credit Polska SA

Dowiedz się więcej na temat: firmy pożyczkowe | kredyt | pożyczka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »