W aptekach brakuje medycznej marihuany
Z analizy Instytutu Badawczego ABR SESTA wynika, że tylko 1 proc. aptek oferuje medyczną marihuanę od ręki, a 9 proc. - na zamówienie. Z kolei 25 proc. farmaceutów prosi o kontakt w innym terminie. W większości przypadków zakup jest niemożliwy. W placówkach sieciowych dostęp do leku jest ponad dwukrotnie lepszy niż w pozostałych.
Tam, gdzie nie można go zamówić, ponad 30 proc. aptekarzy nie podaje żadnego powodu braku. Natomiast w blisko 70 proc. aptek pacjent nie może się dowiedzieć, jak długo będzie musiał czekać na realizację recepty. Największa dostępność preparatu występuje w miastach liczących od 10 do 99 tys. mieszkańców i więcej niż 500 tys. Sceptyczne nastawienie do tematu najczęściej wykazują farmaceuci w ośrodkach, w których żyje od 100 do 499 tys. ludzi. Eksperci podkreślają, że surowiec farmaceutyczny oferuje tylko jedna z łódzkich hurtowni, z którą porozumiał się jedyny działający w kraju dystrybutor tego produktu.
W 62 proc. badanych aptek pacjenci nie mogą kupić medycznej marihuany. Tomasz Witkowski ze Spectrum Cannabis Polska (jedyny działający w kraju producent leku) wyjaśnia, że pierwsza dostawa do Polski opiewała na 7 kg. Lek trafił w pierwszej kolejności do aptek, w których czekały recepty do realizacji. Natomiast Błażej Ajzert z Pharmapoint SA (jedyny na całą Polskę dystrybutor) zapewnia, że pozostała jeszcze niewielka rezerwa specyfiku. W ciągu kilku tygodni do Polski ma trafić nieco większa niż za pierwszym razem ilość medycznych konopi. Ograniczenia w dostawach wynikają z przewagi popytu nad podażą na światowym rynku.
- Na obecną chwilę surowiec farmaceutyczny oferuje tylko jedna z łódzkich hurtowni, z którą porozumiał się jedyny działający w kraju dystrybutor medycznej marihuany. Apteki z całej Polski mogą składać w niej zamówienia. Przy założeniu, że z czasem zainteresowanie tym specyfikiem wzrośnie wśród innych podmiotów na rynku, zwiększy się również jego dostępność dla chcących go zamawiać farmaceutów i samych pacjentów - stwierdza Tomasz Leleno, rzecznik prasowy Naczelnej Izby Aptekarskiej.
Z badania wynika również, że zaledwie 1 proc. aptek oferuje medyczną marihuanę od ręki, a 9 proc. - na zamówienie. Z kolei w 25 proc. aptek pytani przez telefon farmaceuci proszą o ponowny kontakt tego samego lub innego dnia. Chcą m.in. zorientować się, czy produkt jest dostępny w hurtowniach. Niektórzy wyjaśniają, że do tej pory nie mieli do czynienia z tematem bądź proponują przyjście do apteki w celu sprawdzenia recepty.
- Kupowanie tego specyfiku na zapas i liczenie na to, że akurat zjawi się pacjent z receptą jest mocno abstrakcyjne i ryzykowne. Dostępność preparatu w placówkach w Poznaniu i w Koninie jest związana z aktywnością jednej z sieci. Może, choć nie musi, to być dla niej swoistą reklamą - mówi dr Stefan Piechocki, Wojewódzki Konsultant w Dziedzinie Farmacji Aptecznej dla Wielkopolski.
Analiza Instytutu Badawczego ABR SESTA wykazała też, że w aptekach sieciowych jest zdecydowanie lepszy dostęp do specyfiku niż w pozostałych. Dotyczy to zarówno realizacji recepty od ręki, jak i na zamówienie. Nie ma większej różnicy, jeśli chodzi o liczbę farmaceutów, którzy proszą pacjentów o ponowny kontakt w sprawie leku. W ogóle nie można dostać specyfiku w 65 proc. placówek niesieciowych i w 58 proc. działających w ramach konkretnej sieci.
- Wiele aptek niesieciowych boryka się z rosnącymi problemami finansowymi. Często pracują w nich tylko właściciele, licząc na przetrwanie na rynku przy niewielkim dochodzie. I z tego prawdopodobnie wynika niechęć do nowości, na którą popyt jest niepewny. Farmaceuci obawiają się też, że z powodu braku refundacji leczenia ze strony NFZ nieliczni pacjenci mogą sobie pozwolić na zakup medycznej marihuany - zaznacza dr Piechocki.
Tam, gdzie nie można zamówić preparatu, 31% farmaceutów nie podaje żadnego powodu jego braku.
Z kolei 22 proc. mówi, że jest on dostępny wyłącznie w wybranych placówkach. Jednak Błażej Ajzert tłumaczy, że każda apteka w Polsce ma możliwość złożenia zamówienia na ten lek.
- Z badania wynika, że większość aptekarzy rzetelnie odpowiada na zadawane pytania i chce realnie pomóc - 74 proc. Niezainteresowanych tematem jest 14 proc., a sceptycznie nastawionych - 12 proc. Moim zdaniem, wielu farmaceutów może nie mieć pełnej wiedzy na temat tego specyfiku. Przez wiele miesięcy mówiło się, że jest nieosiągalny w Polsce i informacja o jego dostępności zapewne jeszcze nie dotarła do wszystkich - komentuje Tomasz Witkowski.
Jak podkreśla dr Paweł Jurowczyk z Instytutu Badawczego ABR SESTA, niepokojące jest też to, że aż 66 proc. aptekarzy nie wie, jak długo pacjent będzie musiał czekać na realizację zamówienia. Tylko 7 proc. farmaceutów informuje, że trwa to do tygodnia. Zaledwie 1 proc. twierdzi, że lek jest dostępny na miejscu. I tyle samo badanych podaje, że czas oczekiwania wynosi do 4 tygodni lub do 3 miesięcy. Rozbieżności pomiędzy tym, co słyszą pacjenci w różnych placówkach, są naprawdę spore.
- Trzeba jednak podkreślić, że świadomość farmaceutów stale rośnie, m.in. dzięki szkoleniom organizowanym wspólnie przez Polish Institute of Medical Cannabis oraz samorząd aptekarski. Pierwsze tego typu zajęcia odbyły się już w Gdańsku i w Łodzi. Zainteresowanie uzupełnieniem wiedzy w tym obszarze zgłosili też farmaceuci z Krakowa, Rzeszowa, Kalisza, Lublina i Wrocławia. I w tych miastach zapewne również zostaną zorganizowane odpowiednie szkolenia - wskazuje Tomasz Leleno.
Oszacowano, że największa dostępność leku od ręki jest w miastach mających od 10 do 99 tys. mieszkańców - 3 proc., a także w aglomeracjach powyżej 500 tys. ludności - 3 proc. Dr Jurowczyk wskazuje, że jest to związane z lokalizacją aptek sieci, która zadeklarowała obecność medykamentu na rynku detalicznym. Ponadto preparat najczęściej można zamówić w ośrodkach liczących od 10 do 99 tys. ludzi - 14 proc. Tak jest też w miastach, w których mieszka od 100 do 499 tys. osób - 14 proc.
- Dopóki w danej aptece nie zjawi się pacjent z receptą, farmaceuta raczej nie zamówi specyfiku po to tylko, żeby mieć go na stanie. Byłoby to zamrażaniem kapitału o określonym terminie ważności. Dopiero przypadek konkretnej osoby może uruchomić procedurę związaną z zamówieniem i sprowadzeniem leku do placówki. Jednak do takich sytuacji może rzadko dochodzić, bo lekarze ordynujący leki często sami wskazują chorym, gdzie są one dostępne - zauważa dr Piechocki.
Najwięcej próśb o ponowny kontakt z placówką występuje w miastach liczących od 10 do 99 tys. mieszkańców - 31 proc.. Potem są najmniejsze miejscowości mające do 10 tys. ludności - 27 proc. Natomiast 69 proc. aptekarzy z największych aglomeracji w Polsce mówi pacjentom, że nie można zamówić leku. Dr Jurowczyk zwraca uwagę na to, że większość farmaceutów stara się być pomocna dla pacjentów. I to jest właściwie najbardziej pocieszające w całej tej sytuacji.
- Z moich obserwacji wynika, że chorzy są gotowi przemierzyć nawet kilkaset kilometrów, żeby kupić lek. Najpierw oczywiście sprawdzają miejscowe apteki. To pokazuje, jak ważne dla pacjentów w Polsce było wprowadzenie na rynek medycznych konopi - podkreśla przedstawiciel z Pharmapoint SA.
Na pytanie, jak długo trzeba czekać na zamówienie, największe różnice dotyczą odpowiedzi "nie wiem". Prym wiodą najmniejsze miejscowości liczące do 10 tys. mieszkańców - 85 proc. Natomiast wśród tych aptekarzy, którzy nie bardzo byli zainteresowani tematem, najwięcej niechęci odnotowano w aglomeracjach mających powyżej 500 tys. ludności - 20 proc. Z kolei sceptyczne nastawienie najczęściej przedstawiali farmaceuci w miastach, w których żyje od 100 do 499 tys. osób - 16 proc. Osoby, które starały się pomóc, były niemal wszędzie tak samo zaangażowane.
Badanie przeprowadził Instytut Badawczy ABR SESTA w dniach 28-30 stycznia 2019 roku. Dane do analizy zostały zebrane techniką CATI. Oznacza to, że ankieterzy przeprowadzili wywiady telefoniczne z farmaceutami. Odbyły się one we wszystkich województwach. Przy doborze próby uwzględniono wielkość miejscowości, a także podział na apteki sieciowe i niesieciowe. Łącznie analizie poddano 140 placówek.