Wieczerzak przed sądem

To odbezpieczony granat. Mawia się, nie bez racji, że zwierciadłem czasu są ogłoszenia prasowe, że one najbardziej oddają ducha epoki.

To odbezpieczony granat. Mawia się, nie bez racji, że zwierciadłem czasu są ogłoszenia prasowe, że one najbardziej oddają ducha epoki.

Pogląd ten podzielą zapewne wszyscy ci, którym dane było przestudiować niezwykle oryginalne anonse prasowe okresu międzywojnia. Ogłoszeniowa pustynia czasów siermiężnego socjalizmu też ma swoją wymowę. Z odczytaniem naszej współczesności przez pryzmat ogłoszeń będą mieli potomni prawdziwe zmartwienie, zbyt duży zgiełk i zamieszanie. Polecam im więc, a nuż trafią na tę publikację za ileś tam lat, w zakurzonych archiwach, pewną modyfikację metody. Otóż wydaje się, a nawet można mieć pewność, że ducha naszego czasu, naszej epoki, najpełniej oddają zapiski z sali sądowej. Zaginął, co prawda, zawód sprawozdawcy sądowego (a szkoda, bardzo szkoda) i relacjonowaniem procesów zajmują się często amatorzy, ale wszystko wynagradzają bohaterowie procesów.

Reklama

Wczoraj rozpoczął się proces w jednej z największych afer gospodarczych ostatnich lat, przed sądem stanął były szef PZU Życie, Grzegorz Wieczerzak. Prokuratura zarzuca mu działania na szkodę PZU w wyniku których firma straciła 173 mln. 447 tys. 296 złotych. Miał też podobno okraść kasę PZU (a przynajmniej próbować) na 9 mln. 242 tys. 661 zł. 61 groszy (zaiste imponująca dokładność).

Zarzuty poważne, zagrożone nawet 10 latami odsiadki, ale największe emocje budzi to, co prezes zechce powiedzieć. Po pierwszych sensacjach ze śledztwa wielu ludzi z pierwszych stron gazet miało już bezsenne noce, a to przecież dopiero początek. Nadzieje na kolejne sensacje potwierdza fakt ogromnej gadatliwości prezesa. Najpierw milczał jak zaklęty, ale gdy możni protektorzy odwrócili się do niego plecami, zmienił taktykę i sypie jak z rękawa. Tak się w tym zapamiętał, że nagadał już 292 tomy. Gadatliwość w takiej sytuacji (nie wiedzieć czemu) jest cechą sprzyjającą nagłym wypadkom. Prezes ma już za sobą niefortunną przygodę w więziennej łaźni, gdzie nieopatrznie porzucone mydło stało się przyczyną jego upadku i najbardziej zdumiewających w historii medycyny obrażeń powstałych w wyniku tego upadku. Ale - miejmy nadzieję - nie nabawi się jakiejś tajemniczej chrypki czy innej przypadłości i doczekamy się ciągu dalszego. Tym bardziej, że jak mało kto, poznał "przepływy finansowe" na najbardziej interesującym styku gospodarki, biznesu i polityki.

O tempora! O mores! - chciałoby się zakrzyknąć za Cyceronem ze słynnej mowy przeciw Katalinie wygłoszonej w 63 roku p.n.e. w rzymskim Senacie. Żeby najważniejsi ludzie w państwie drżeli przed jednym "lekarzem bez granic". A tym większa groza, że takich "lekarzy" jest znacznie więcej. Czytajmy więc kroniki sądowe.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: PZU SA | prasowe | sady | one
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »