ZUS szykuje się do oblężenia
Po ogłoszeniu przez rząd zmian w sposobie wyliczania rent od nowego roku, ZUS szykuje się do oblężenia - ustalił "Dziennik Gazeta Prawna".
Od nowego roku renty mają zależeć od kapitału zgromadzonego na emeryturę, co oznacza, że mogą być niższe. Szczególnie dla osób zarabiających poniżej średniej krajowej - zaznacza gazeta. Kto złoży wniosek na starych zasadach, może zyskać kilkaset złotych miesięcznie.
Z wyliczeń "DGP" wynika, że np. osoba otrzymująca 70 proc. przeciętnego wynagrodzenia, która przepracowała 20 lat, w razie utraty zdrowia może obecnie liczyć na rentę w wysokości 1,2 tys. zł. Po zmianach natomiast otrzyma 700-800 zł - informuje "Dziennik Gazeta Prawna" we wtorkowej publikacji.
Więcej w dzisiejszym wydaniu DGP.
-----
Zdaniem Pracodawców Rzeczypospolitej Polskiej sposób wyliczania rent wymaga zmian. Należy w większym stopniu uzależnić wysokość świadczenia od zgromadzonych składek oraz stażu pracy. Należy także znieść limity ograniczające pracę osób, którym przyznano rentę.
Pracodawcy RP podkreślają konieczność reformy systemu przyznawania rent. - Wszelkie nasze działania powinny prowadzić do tego, by w Polsce coraz więcej osób pracowało, a pozostawanie tylko i wyłącznie na rencie było naprawdę ostatecznością. Dlatego należy nie tylko uszczelnić system przyznawania samych rent, ale i znieść limity powodujące, że rencista nie podejmuje pracy, bo to oznaczałoby dla niego utratę pewnego świadczenia - mówi Magdalena Janczewska, ekspert ds. społeczno-gospodarczych Pracodawców RP.
Ekspert przypomina także badania wykonane w ubiegłym roku na zlecenie Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, z których wynika, że jedna trzecia pytanych rencistów nie odczuwa żadnych ograniczeń w życiu codziennym - czyli jeśli chciałaby, mogłaby prowadzić normalną aktywność zawodową.
Zdaniem Pracodawców RP obecny system powoduje, że renciści z obawy przed utratą świadczenia w ogóle rezygnują z jakiejkolwiek aktywności zawodowej. Dużą wadą mechanizmu wyliczania rent jest także to, że wysokość świadczenia w żaden sposób nie jest uzależniona od stażu pracy czy też zgromadzonych składek. - Renty liczone są jak emerytury w starym systemie, co jest jasnym komunikatem: w Polsce nie opłaca mi się pracować, bo i tak renta będzie taka sama - dodaje Janczewska.
Projekt, który pod koniec 2008 roku zawetował prezydent, a do którego zamierza wrócić minister Jolanta Fedak, mówi natomiast, że wysokość świadczeń dla osób urodzonych po 1948 r. będzie zależała od długości stażu pracy oraz zapłaconych składek emerytalno-rentowych. Ten sposób liczenia rent przyniósłby również oszczędności - wstępnie szacuje się, że na poziomie 20 mld zł w ciągu dziesięciu lat. - Nie możemy zapomnieć też o zwiększonym dochodzie narodowym, wynikającym z tego, że coraz więcej osób niepełnosprawnych będzie chciało pracować. Jeśli propozycje resortu pracy wejdą w życie, to z pewnością tak się stanie, gdyż renciści będą mogli pracować bez ograniczeń - dodaje Janczewska.
MPiPS wraca do pomysłu by system rentowy był podobny do emerytalnego, uzasadniając ze jak tego nie zrobimy to za pare lat emerytury będą niższe od rent. Zdaniem analityków obecny system rentowy powoduje ze renta jest konkurencyjna wobec płacy. Renty inwalidzkie są teraz wypłacane ok.1,2 mln osób i kosztują ZUS 8 mld zł rocznie. Średnia renta wynosi przeciętnie 1268 zł, a emerytura 1708 złotych.