Coraz częściej żywe choinki pojawiają się w ofertach supermarketów i dyskontów. Przyciągają one klientów niską ceną i łatwą dostępnością. Zanim jednak się na takie skusimy, warto dwa razy przemyśleć zakup. Możemy go potem żałować.
Żywe choinki za 50-60 zł. Zakup takiego drzewka lepiej odpuścić
Niska cena najczęściej wynika bowiem z niskiej jakości. Kłopociński sprawdził kiedyś jodły, które markety sprzedawały za 49 zł. Choinki pochodziły z Danii.
"Były niskie i w zdecydowanej większości bardzo słabe" - wskazał, cytowany przez portal, dodając, że gdyby miał takie iglaki na swojej plantacji "wolałby wszystko jak najszybciej wyciąć, sprzedać za dowolną cenę i zapomnieć o sprawie".
Ekspert wyjaśnił, że taniechoinki, czyli takie, które kosztują od 50 do 60 zł, pochodzą najczęściej ze wspomnianej Danii. Z jego słów wynika, że jeśli klient widzi takie drzewko i zna kraj jego pochodzenia, powinien odpuścić zakup. Taka choinka może długo nie postać.
Dobrej jakości choinka z duńskiej plantacji kosztuje minimum 300 zł
Kłopociński zaznacza jednak, że Dania jest dużym producentem iglaków. Z tego kraju do Polski trafią również drzewka o wysokiej jakości. Przy czym nie są tanie. Hodowca wskazał, że dobry gatunkowo iglak z duńskiej plantacji kosztuje w hurcie 30 euro (około 127 zł). Jednak cena detaliczna takiej choinki wynosi minimum 300 zł. Suma ta wynika z kosztów transportu, podatku VAT i marży.
Sprzedają choinki na placach przed sklepami. Takie drzewka są droższe
Rozmówca gazety wskazał również na inny czynnik podwyższający ceny choinek. Duże sieci handlowe bardzo często wynajmują place przed swoimi sklepami sprzedawcom zewnętrznym. Jednak pobierają za to wysokie opłaty.
"Zdarzały się nawet ceny rzędu 13 tys. zł za wynajęcie niewielkiego miejsca" - powiedział ekspert. Sprzedawca musi więc doliczyć do każdego iglaka co najmniej kilkadziesiąt złotych - inaczej nie zarobi.










