800 firm wpadnie w kłopoty jeśli zbankrutują stocznie

Ministerstwo Skarbu czeka do 5 sierpnia na nowe oferty od inwestorów zainteresowanych prywatyzacją stoczni w Gdyni i Szczecinie - powiedział w piątek Zdzisław Gawlik, wiceminister skarbu. Do 12 września polski rząd ma przedstawić Komisji Europejskiej plany restrukturyzacji stoczni Gdańsk, Gdynia, Szczecin. Jeśli Komisja je odrzuci, to stocznie będą musiały zwrócić około 1,3 mld euro pomocy publicznej.

Ministerstwo Skarbu czeka do 5 sierpnia na nowe oferty od inwestorów zainteresowanych prywatyzacją stoczni w Gdyni i Szczecinie - powiedział w piątek Zdzisław Gawlik, wiceminister skarbu.  Do 12 września polski rząd ma przedstawić Komisji Europejskiej plany restrukturyzacji stoczni Gdańsk, Gdynia, Szczecin. Jeśli Komisja je odrzuci, to stocznie będą musiały zwrócić około 1,3 mld euro pomocy publicznej.

Na rozstrzygnięcie tych spraw czekają niecierpliwie także setki kooperantów i dostawców stoczni, dla których jednak nie ma dobrych wiadomości - udział Polski w światowym portfelu zamówień na statki maleje. W 1997 roku wynosił on 2,5 proc., a na koniec marca 2008 r. już tylko 0,7 proc.

Ryzyko także dla zagranicy

- Na liście dostawców z kraju i z zagranicy jest około 500 firm, a przy pracach dotyczących budowy statków współpracujemy z 28 firmami, w tym z sześcioma spółkami stoczni - mówi Janusz Wikowski, rzecznik Stoczni Gdynia. Podobną liczbę dostawców i kooperantów ma Stocznia Szczecińska Nowa. W 2007 roku kupowała materiały od około 720 firm, w tym roku od co najmniej 450, a usługi świadczyło ok. 70 firm. Firmy kooperujące zatrudniają w sumie kilka razy więcej osób niż same stocznie, którym grozi upadłość. - W Polsce około 800 różnych firm dostarcza wyposażenie okrętowe - mówi Anna Jędrzejewska z Centrum Techniki Okrętowej. Według raportu firmy Ecotec z 2005 r. zatrudnienie w takich przedsiębiorstwach wynosiło około 50-80 tys. osób. Dziś może to być pośrednio nawet 100 tys. osób. Problem stoczni to już nie tylko kłopot firm polskich. Stocznie w dużym stopniu korzystają z importu. W Stoczni Gdynia dostawy z importu stanowią około 40 - 47 proc. kosztów zaopatrzenia, a z kraju 53 - 60 proc. W Szczecinie jest podobnie - w dostawach materiałów udział polskich firm stanowi wartościowo 62 proc. Kooperantom i dostawcom stoczni ich upadłość zagraża w różnym stopniu. Są tacy, którzy to ledwo odczują. To firmy słabo związane ze stoczniami i zarazem działające globalnie.

Reklama

Nie wszyscy tracą

- Kłopoty polskich stoczni nie są dla nas problemem, bo ich zamówienia, to dla nas margines sprzedaży. Poza tym, jeśli nawet polskie stocznie nie będą odbierały blachy okrętowej, to sprzedamy ją innym firmom, na przykład rumuńskim - mówi Andrzej Krzyształowski, rzecznik ArcelorMittal Poland, największej firmy hutniczej w Polsce. Główny dostawca blach dla stoczni w Polsce, Huta Częstochowa, która ma tego samego właściciela co Stocznia Gdańska, tj. ukraińską firmę ISD, nie chciała rozmawiać o skutkach problemów polskich stoczni.

W jakiego rodzaju polskie przedsiębiorstwa najmocniej uderzyłoby bankructwo polskich stoczni? W jaki sposób próbują sobie poradzić duże firmy? Które firmy poniosą największe straty?

Ireneusz Chojnacki, współpraca Katarzyna Przybyła, Grzegorz Urbanek

Więcej: Gazeta Prawna 4.08.2008 (151) - str.4

Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »