90 sklepów za granicą co roku

Coraz więcej polskich sklepów pojawia się poza granicami naszego kraju. Polski rynek zaczyna być zbyt mały dla najbardziej dynamicznych firm handlowych. Takie marki, jak Reserved, Cropp Town, Atlantic, Gino Rossi, Tatuum, Monnari czy CCC są coraz lepiej znane za granicą - głównie w Europie Środkowo-Wschodniej.

Ta ekspansja polskich sieci dotyczy przede wszystkim firm odzieżowych i obuwniczych. Charakterystyczne jednak, że nazwy tych firm w żaden sposób nie kojarzą się z Polską.

- Żaden kupujący nie patrzy, czy sprzedawcą jest firma z Polski, liczy się tylko fason i jakość towaru - twierdzi Aleksander Moroz z LPP. - To nie jest przypadek, że nasze firmy odzieżowe nie chwalą się krajem pochodzenia, bo Polska nie kojarzy się z modą i w żadnym wypadku nie jest to wartość dodana. Kraj pochodzenia mogą podkreślać producenci żywności lub alkoholu, ale na pewno nie powinni tego robić producenci odzieży - mówi Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. Tymczasem Polska zaczyna być liczącym się eksporterem odzieży, i to tej z wyższej półki. - Wartość eksportu przez polskie sieci handlowe za granicą wynosi już ok. 1 mld zł - mówi Andrzej Faliński z Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.

Reklama

Według niego ten eksport świadczy o dojrzewaniu naszego rynku i naszych firm. - Przedsiębiorcy przestawili się na myślenie o szerszym rynku niż tylko polski i dlatego coraz częściej rozbudowują siec sprzedaży za granicą - uważa Andrzej Sadowski.

Zachód bez polskich marek

Charakterystyczne, że polskie sklepy sieciowe bardzo trudno znaleźć na zachód od naszych granic. - Rynek zachodni jest trudniejszy, jest tam bardzo duża konkurencja, są wszyscy wielcy, a do tego sprzedaż rośnie bardzo wolno - mówi Aleksander Moroz z LPP, wyjaśniając, dlaczego polskie firmy inwestują niemal wyłącznie w Europie Środkowo-Wschodniej. Są to rynki bardziej dynamiczne, a bajecznie bogata klientela może nie liczyć się z kosztami. - W Rosji w segmencie luksusowych produktów ceny czasem nie mają znaczenia - twierdzi Andrzej Faliński. Zagraniczne sklepy notują zwykle wyższe obroty niż w kraju, choć ceny nie zawsze są wyższe od krajowych. Według przedstawicieli firmy Kan, właściciela sieci sklepów Tatuum, najwyższe obroty generują sklepy w Pradze, a szczególnie w Moskwie. Firma zapewnia, że ceny są tam jedynie przeliczone na lokalną walutę i są identyczne jak w Polsce. Jednak to właśnie kursy walut powodują, że tworzeniem polskich sklepów za granicą zajmują się niemal wyłącznie firmy, które całą produkcję zlecają w Chinach i innych tanich krajach.

Dlaczego tylko duże polskie firmy odzieżowe decydują się na otwieranie sklepów za granicą ? Która firma chce w październiku otworzyć nowy sklep w Dubaju, w powstającym tam największym centrum handlowym na świecie? Czy zawsze sprzedaż pod własną marką jest bardziej dochodowa niż gdy szyje się na zlecenie ?

Roman Grzyb

Więcej: Gazeta Prawna 20.08.2008 (162) - str.2-3

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: sklepy | firma | firmy | polski rynek | gino rossi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »