Chińskie nianie krzykiem mody!

Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej szacuje, że w Polsce w charakterze pomocy domowej pracuje około 100 tys. osób, z czego legalnie tylko 2 proc. Zupełne fiasko chętnych na nianię? Nie. Skutek zapisów ustawowych uniemożliwiających m.in. zatrudnienie kogoś z rodziny, nawet, jeżeli ma status bezrobotnego.

Jak donosi "Gazeta Prawna" zainteresowanie legalnym zatrudnieniem pomocy domowej jest niemal zerowe. Osoba pragnąca skorzystać z ulgi musi podpisać z bezrobotnym tzw. umowę aktywizacyjną i zarejestrować ją w urzędzie pracy. Takie skonstruowanie umowy z osobą bezrobotną zwyczajnie się nie opłaca. Zatrudniający nianię musi przygotować się do roli płatnika. Pani domu angażująca gosposię będzie musiała pobierać i odprowadzać miesięczne zaliczki na podatek dochodowy. Należy uwzględnić koszty i potrącone składki na ubezpieczenie społeczne. Tymczasem u innych jest inaczej.

Reklama

Inwestycja dla dwulatki

Chińskie nianie są krzykiem mody w Nowym Jorku. Dziennik "China Daily" ocenia, że przedstawiciele elit z Manhattanu pragną przygotować potomstwo do życia w "świecie realiów przyszłości". W tym kontekście gazeta opisała przypadek 2-letniej Hilton Augusty, córki 37-letniej Paige Parker i 63-letniego miliardera Jima Rogersa (wraz z George'em Sorosem Rogers w latach 70. zakładał Quantum Fund). Rogers stwierdza półżartem, że chińska niania jest jego "najnowszą inwestycją". Po pół roku poszukiwań rodzicom udało się w końcu zaangażować wszechstronnie przygotowaną chińską bonę. Wcześniej do pracy w ich domu zgłaszało się wiele nieodpowiednich - zdaniem pracodawców - kandydatek, najczęściej rekrutujących się ze środowiska nowojorskiego Chinatown.

Rogers i Parker twierdzą, że chodzi im o to, by dzięki chińskiej "cioci", dziewczynka od początku życia obcowała i przyswajała język chiński. "Chiny będą bowiem następnym światowym supermocarstwem. Dlatego wraz z żoną uważamy, że robimy dla dziecka coś bardzo pożytecznego" - mówi Rogers, motywując względami praktycznymi wybór opiekunki. Zasób słownictwa Hilton Augusty jest na razie niewielki, ale powiększa się z dnia na dzień. "Mała wchłania nowe wyrazy jak gąbka" - chwali się matka. Hilton Augusta potrafi już m.in. zamówić po chińsku swoje ulubione dania w chińskich restauracjach, czy też wyrażać w tym języku radość podczas gier na placu zabaw.

Chińszczyzna w cenie

Na razie popyt na chińskie, wykształcone guwernantki, zdecydowanie wyprzedza podaż. Wie o tym m.in. Clifford Greenhouse, od 1962 roku prowadzący agencję Pavillion, która zajmuje się wyszukiwaniem chińskich niań do opieki i nauczania dzieci bogatych Amerykanów. Dla takich Chinek podobnych propozycji zatrudnienia Greenhouse ma ostatnio masę. Okazuje się, że posiadające stosowne referencje panie z Pekinu lub Szanghaju zarobić mogą nawet 100 tys. dolarów rocznie, o 60 tys. więcej niż ich koleżanki z Europy.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »