Firmom nie będzie łatwiej

W przyszłym roku deficyt budżetu ma spaść dzięki wzrostowi dochodów. Obniżki wydatków nie widać. To znaczy, że firmom nie będzie łatwiej.

W przyszłym roku deficyt budżetu ma spaść dzięki wzrostowi dochodów. Obniżki wydatków nie widać. To znaczy, że firmom nie będzie łatwiej.

Dziś rząd przyjmie założenia do ustawy budżetowej na 2005 r. Rada Ministrów pracowała nad nimi już wczoraj i najważniejsze liczby zostały przedstawione. Deficyt wyniesie 38,8 mld zł przy wydatkach na poziomie 207,2 mld zł (wzrost w stosunku do 2004 r. o 3,7 proc.) i dochodach większych o 9 proc. wynoszących 168,4 mld zł.

Bez reformy

Oznacza to, że rząd chce co prawda zmniejszyć deficyt o 6,5 mld zł, ale osiąga to nie poprzez ograniczenie wydatków, ale poprzez wykorzystanie efektu wzrostu gospodarczego. To dzięki dobrej koniunkturze możliwe jest zakładanie tak znacznego wzrostu dochodów. Potwierdzają to znakomite wpływy z CIT w tym roku.

Reklama

- Wynikająca z dobrej koniunktury lepsza kondycją budżetu zniechęca do reformy finansów publicznych. Oceniam, że w obecnej sytuacji wzrost wydatków o 3,7 proc. jest wysoki, a deficyt mógłby być mniejszy - twierdzi Stanisław Kluza, główny ekonomista BGŻ.

- Wzrost wydatków spowodowany jest wydatkami unijnymi. W 2005 r. musimy już zapłacić składkę za 12 miesięcy - tłumaczy Andrzej Raczko, minister finansów.

Urzędowy optymizm

Resort finansów zakłada, że w tym roku dług publiczny nie przekroczy 55 proc. PKB a w kolejnych dwóch latach utrzyma się na poniżej 60 proc. Sam premier Marek Belka przyznaje, że będzie to możliwe tylko pod warunkiem pełnej realizacji wpływów prywatyzacyjnych oraz umacnianiu się złotego.

- Ewidentnie nie ma w założeniach budżetu ujętej możliwości destabilizacji - ostrzega Stanisław Kluza.

Zgodnie z takim optymistycznym scenariuszem rząd zakłada, że w tym roku średnia wartość euro wyniesie 4,68 zł, a w 2005 r. 4,58. Dolar pozostanie stabilny i będzie oscylował w okolicach kursu 3,81 zł. Wpływy z prywatyzacji wyniosą zaś w 2005 r.mniej więcej tyle, ile założono na ten rok, czyli około 9 mld zł.

Droższy kredyt

Przyjęte założenia nie są dobrą wiadomością dla przedsiębiorców. Minister finansów obiecuje co prawda, że nie przewiduje żadnych istotnych zmian w podatkach. Jednak wysoki wzrost dochodów budżetu oznacza, że trudno oczekiwać mniejszej presji ze strony fiskusa.

Nic nie wskazuje też na to, by zmniejszyła się konkurencja państwa w pozyskiwaniu środków z systemu bankowego. Wysoki poziom deficytu i konieczność obsługi dotychczasowego zadłużenia państwa sprawi, że dostępność kredytów dla firm nie poprawi się.

- Nadal istnieje ryzyko, że nadmierna potrzeba finansowania państwa powodować będzie podrażanie pieniądza i zmniejszy konkurencyjność przedsiębiorstw na rynku długu - twierdzi Stanisław Kluza.

Ministerstwo finansów zakłada, że w stopa procentowa NBP wzrośnie z 5,3 proc. średnio w tym roku do 6,2 proc. w 2005 r.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: Stanisław Kluza | deficyt
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »